20 stycznia 2017

Małe życie



"Mieszkanie numer jedenaście miało tylko jedną szafę, za to były tam rozsuwane oszklone drzwi otwierające się na mały balkon, z którego dało się obserwować mężczyznę po drugiej stronie ulicy, siedzącego na zewnątrz w samej koszulce i szortach, chociaż był październik, i palącego papierosa."
~ Małe życie

Są takie książki, które kocha się od pierwszych słów. Są też takie, które zrozumiemy dopiero pod koniec. Myślę, że Małe życie jest jedną z tych książek - w moim przypadku. Niestety nie mogę przez nią przebrnąć. Tak samo jak nie mogę przebrnąć przez żadną książkę Kinga czy Stachury, choć obu ich uwielbiam całą sobą. King jest dla mnie przykładem warsztatu, Stachura przykładem serca, a pani Hanya Yanagihara, autorka Małego życia, staje się dla mnie powoli przykładem połączenia tych dwóch elementów.
Marzę o dniu, w którym usiądę ze spokojem i będę mogła pochłonąć ich teksty jednym tchem.

A dopóki to się nie stanie, nie napiszę Basisty.

Polecam z całego serca wyżej wymienionych autorów i tą konkretną książkę. Przy której męczę się, czytając, ale do której wracam i wracać będę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz