Strony

24 grudnia 2017

[10] Wróć do domu

Z okazji Bożego Narodzenia mam dla Was prezent, wcześniej wstawiony rozdział. :) Życzę Wam szczęśliwych, rodzinnych spotkań, dobrego następnego roku, wytrwałości w dążeniu do marzeń oraz wiele, wiele, wiele miłości.
____________________


"Tylko się trzymaj."
~ James Frey - Milion małych kawałków


Epilog


Nigdy nie lubiłem latać samolotem. Niestety to była jedyna droga, którą mogłem dotrzeć na wystawę do USA. Tak. Jakimś cudem chcieli tam moje prace. Nie mam pojęcia jak to się stało. Jestem skromnym artystą z Polski. Do tej pory sprzedawałem rzeźby na allegro i… No dobrze, Fabian by mnie teraz wyśmiał. Tak naprawdę, odkąd wróciłem do domu — prawdziwego domu — i założyłem własną firmę rzeźbiarską, udzielałem się gdzie tylko się dało. Wiecie. Konkursy. Wystawy. Sprzedaż moich prac. Zatrudniam teraz dziesięć osób. Wszystko powoli staje się profesjonalne. W zeszłym roku moje dzieła dotarły aż do USA. Wziąłem udział w tamtejszym konkursie na pomnik upamiętniający atak na Pearl Harbor. Wybrali mój pomysł spośród dwustu innych prac. Pół roku zajęło mi wykonanie go, tydzień temu oficjalnie został odkryty, a mnie wręczono nagrodę. Mam teraz pieniądze na pracownię z prawdziwego zdarzenia. Planuję zatrudnić kolejne dziesięć osób i zaczął produkować rzeźby na jeszcze większą skalę niż obecnie.

Jest dwudziesty trzeci maj. Dziś kończę trzydzieści lat. Czuję się z tym nieco dziwnie. Wydaje mi się, jakbym przespał ostatnie pięć lat odkąd skończyłem studia i dopiero niedawno obudził się ze snu. Nie czuję się na trzydziestkę. Czasem wydaje mi się, że nigdy nie dorosnę. I chyba wiele osób myśli podobnie. Nawet moi pracownicy.

— Zaraz lądujemy — mówi Michał, siadając na fotelu obok.

Bierze butelkę wody i pije łapczywie. Jest pierwszą, z zatrudnionych przeze mnie osób. Pracujemy razem od dwóch lat. Bardzo go sobie cenię. Jest niczym moja sekretarka. Zawsze wie gdzie, co i jak. To taki wielofunkcyjny komputer, który nigdy nie zapomina raz przeczytanej czy usłyszanej rzeczy. Ma swoje wady. Na przykład jest pedantem. Zraził sobie tym wiele osób, ustawiając ich po mojej pracowni jakby byli pionkami na szachownicy. Nawet mnie czasem potrafi zwrócić uwagę. Sądzę, że to dobrze. Inaczej moja firma nie mogłaby funkcjonować. Mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie. Na moje szczęście brak mu kreatywności. Za to świetnie odtwarza schematy, które mu narzucam. Gdyby było inaczej, szybko by mnie wykosił ze stanowiska. Lubię go ze sobą zabierać na wystawy, odbiór nagród czy zwykłe spotkania biznesowe. Jest ode mnie młodszy, a jednak z nim obok czuję się pewniej.

Patrzę przez okno samolotu w dół. To nie jest dobry pomysł, bo od razu kręci mi się w głowie. I tak dobrze, że nie chce mi się wymiotować.

— Mówiłem, że mogę usiąść obok okna — wtrąca chłopak.

— Za ile będziemy na miejscu? — pytam prostując się w fotelu. Cały już zdrętwiałem.

— Jakieś pół godziny.

— Ma cię kto odebrać?

— Mhm… To znaczy nie. Ale wezmę taksówkę, później pociągiem do…

— Odwieziemy cię — decyduję.

Uśmiecha się do mnie szeroko i kiwa głową.

Nienawidzę lądowań. Ale żyję, więc nie mam na co narzekać. Razem z Michałem przechodzimy mozolną odprawę, odbieramy bagaże i wychodzimy z budynku lotniska na parking. Już wyciągam komórkę, żeby zadzwonić do Fabiana, gdy słyszę swoje imię. Odwracam się w ostatnim momencie, by złapać podbiegającą do mnie dziewczynę w ramiona.

— Wszystkiego najlepszego, tatusiu! — Natalia krzyczy mi do ucha.

— Przestań. Czuję się jak jakiś zbok — śmieję się.

— Oj tam. Sto lat! Prezent dostaniesz w domu — oświadcza. — Fabian nie pozwolił mi go przytachać ze sobą.

— Całe szczęście…

Urywam, gdy zauważam Fabiana. On nie śpieszył się tak bardzo jak Natalia. Być może dlatego, że idzie z Gosią trzymającą na rękach dwuletnie dziecko. Jej starszy synek drepcze obok zaaferowany widokiem dokoła. Uśmiecham się jeszcze szerzej, o ile to możliwe.

— Cała delegacja, co? — rzucam do Fabiana.

Mężczyzna przytula mnie mocno i całuje w usta. Nie tonę już w jego ramionach. Rok temu dorównałem mu posturą z czego jestem niezwykle dumny. Nie jesteśmy przesadnie umięśnieni, na pewno nie tak jak on za czasów moich studiów. Obaj utrzymujemy zdrową, silną sylwetkę.

— Gratulacje — szepcze mi do ucha. — I wszystkiego najlepszego. Przygotuj się na dzisiaj, bo Adrian, Rafał i twoi rodzice szykują coś w domu… Wiesz, chcemy dodatkowo świętować twój sukces.

— Już się boję — śmieję się.

Kątem oka dostrzegam jak Natalia zagaduje Michała. Natychmiast rozpoznaję ten rodzaj uśmiechu i krzywię się w duchu. On jest od niej sześć lat starszy! W tej chwili zupełnie się nie liczy, że trzymam w ramionach trzydziestoośmiolatka.

Fabian puszcza mnie, przejmuje dziecko od Gosi i tym razem ląduję w jej objęciach. Przyjmuję gratulacje, życzenia i wszyscy idziemy do samochodu. Młody Franek wczepia się w moją nogę, więc muszę go wziąć na ręce, żeby się nie wywrócić.

— Zmieścimy się w ogóle? — pytam z powątpieniem. Mam minibusa w firmie, ale chyba nie zostawiałem do niego dokumentów.

— Ja przyjechałem swoim, Gosia swoim — odpowiada Fabian. — Michał, chcesz się wbić na imprezę?

Chłopak rzuca mi pytające spojrzenie, jakby z obawą. Dopiero gdy się uśmiecham, jego twarz przybiera swój zwyczajowy, luźny wyraz.

— Pewnie.

— To jedziesz z nami — woła Natalia i ciągnie go w stronę parkingu.

Dziewczyna mruga jeszcze do mnie, a ja unoszę brwi zastanawiając się czy jednak nie odwieźć mojego pracownika do domu. Gosia idzie za nimi, więc odstawiam młodego na ziemię, by pobiegł za mamą.

— Będą się cisnąć razem w aucie…

Fabian przerywa mi mocnym pocałunkiem. Czuję przyjemne mrowienie w ciele na samą myśl, że w końcu spędzimy razem noc. Nie widzieliśmy się od dwóch tygodni. To jedna z dłuższych nieobecności, jaką mieliśmy odkąd do siebie wróciliśmy. Nie mam pojęcia jak kiedyś wytrzymywałem miesiące. Całujemy się dłuższy czas, napawając swoją obecnością. Ludzie mijają nas, ale nikt nie ma odwagi zaczepić dwójki wysokich i silnych mężczyzn. Niestety w końcu musimy się od siebie odsunąć.

— Wiesz, że mamy dom pełen ludzi? — pyta głębokim, łóżkowym głosem przez który przechodzą mnie ciarki. — Są nawet Kaśka i Przemek. No i reszta twojej bandy ze studiów.

— Och… — przez moment nie wiem co innego mógłbym powiedzieć. — Zgodzili się?

Kiwa głową i uśmiecha czule. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Niby Kasia wybaczyła mi ucieczkę… i inne rzeczy… Ale nigdy nie odbudowaliśmy do końca dawnej relacji. Mam świadomość, że jej zgoda na uczestnictwo w moim święcie to swoiste wyciągnięcie ręki. Danie mi szansy, bym mógł chociaż postarać się naprawić to, co zepsułem.

— Dziękuję — mówię niemal ze łzami w oczach.

— Ej, nie płacz. Nie po to ich spraszałem, żebyś teraz ryczał.

Uśmiecham się krzywo i wtulam twarz w jego szyję.

— Kocham cię — szepczę.

— O. Apropo. Mam dla ciebie propozycję.

— Hm?

— Miałem nie mówić, ale oni tam nie zdążyli ze wszystkim. Co akurat dobrze się składa. Co powiesz na to, żebyśmy gdzieś po drodze złapali gumę?

Parskam śmiechem. On po chwili też nie wytrzymuje i wtóruje mi swoim niskim głosem. Uśmiechamy się do siebie szeroko.

— Las? Jak za starych dobrych czasów? Nie stać nas na hotel? – pytam ze łzami w oczach. Tym razem są oznaką szczęścia.

— To by było zbyt proste.

Ciągnie mnie w stronę samochodu. Szczerzę się jak debil, jednocześnie czując delikatne podniecenie. Pewnie będzie wzrastać wraz z każdym kilometrem, który pokonamy. Nie mogę się doczekać, żeby znowu go na sobie poczuć. Albo pod sobą. Obojętne. Później spełnieni wrócimy do naszego domu z ogrodem. Do ludzi, których kochamy i bez których nie wyobrażam sobie życia.

Nasza przeszłość odbiła się na ciele, psychice i postawiła nas w miejscu, w którym teraz jesteśmy. Powoli godzę się z tym, że młody ja popełniał błędy, których teraz się wstydzę. Jednak z tamtym doświadczeniem, charakterem, sposobem patrzenia na świat nie mogłem zachować się inaczej, mądrzej. Z resztą. Gdyby nie to, nie poznałbym chociażby Natalii. Dawno temu Damian powiedział mi, że uratowałem jej życie. Jeśli wróciłaby do bidula, nie miałaby szans na skończenie szkoły. Być może znów zaczęłaby ćpać. Ja sam bym zaczął, gdyby Fabian nie zabrał mnie z liczbowego mieszkania. Tak naprawdę tylko dzięki niemu byłem w stanie dać wsparcie dziewczynie.

Jestem szczęśliwy, że życie potoczyło się w taki a nie inny sposób. Ze spokojem patrzę w przyszłość. Wiem, że nie będzie idealnie. Jednak teraz mam świadomość tego, o co powinienem walczyć. Nie zamierzam się poddawać.


KONIEC


5 komentarzy:

  1. Ach.. jakie ładne zakończenie :) Kamil dojrzał, zmądrzał, nabrał ciałka ;) i zrobił niezłą karierę :) Ale kurcze pewnie gdyby nie Fabian nic by z tego nie było... Niektórzy ludzie są po prostu sobie przeznaczeni. I miłość potrafi tyle wybaczyć :) Lubię dobre zakończenia. Cieszę się że zdecydowałam się tym razem czytać rozdziałami bo w ten sposób trochę ta historia mi się wydłużyła, a tak mogłby być pewien niedosyt. Bardzo dziękuję i zdrowych, pogodnych Świąt życzę 😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czytanie tego opowiadania jeden rozdział na tydzień wychodzi na plus. Daje więcej przestrzeni dla moich skoków w czasie haha :)
      Cieszę się, że zakończenie się podoba. Fabian i Kamil razem są lepsi, silniejsi. Obaj musieli zrozumieć parę spraw, by teraz mogło tak być.
      Dziękuję za życzenia :) I za wszystkie Twoje komentarze <3
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Wow, minelo tyle czasu. Dobrze, ze oboje sie zmienili. Jestem pewny, ze Fabian tak samo przestal byc takim przywiazanym do jednego miejsca chlopaczkiem. W koncu tez musial cos zmienic w swoim zyciu, zeby pomoc Kamilowi.
    I juz myslalem, ze ta Natalia to jakis owoc zdrady, bo zapomnialem o tamtej dziewczynie z poprzedniego rozdzialu. I przez moment mialem tez dziwne uczucie, ze Michal jednak odzyl przez tego pracownika. To byl na pewno celowy zabieg :D
    Az sie wzruszylem, slodko sie wszystko skonczylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nadal czuje bol gdy mysle o poprzednim Michale xd

      Usuń
    2. Taaak. Michał był celowy xDDD Musiałam go jeszcze przypomnieć, bo obojętnie ile by czasu minęło, ciężko się pogodzić z faktem, że nie pomogło się bliskiej osobie. Kamil z pewnością jeszcze wiele razy będzie wracał do przeszłości i gdybał. Michał to taki chodzący wyrzut sumienia haha :) Ale jak Natalia będzie za nim tak ganiać to kto wie czy nie urodzi się z tego coś dobrego... :D
      Dobra, koniec, ponosi mnie xD
      A co do Fabiana... Jedyny dowód tego, że chociaż trochę się nagiął, to to że mieszkają teraz w domu z ogrodem, a nie choćby w jego starym mieszkaniu w bloku. Być może nie musiał robić więcej. Być może robił. Najważniejsze, że potrafią się teraz zgrać z Kamilem :)
      Serdecznie dziękuję na Twoje komentarze :D
      Pozdrawiam!

      Usuń