26 sierpnia 2017

Dwuletni progres

W tym tygodniu w końcu miałam szansę uporządkować trochę swoje życie. Między innymi rozpakowałam rzeczy zabrane z akademika. 
W gąszczu moich prac wpadłam na ten oto rysunek... Jeden z nielicznych, w którym nie wzorowałam się na zdjęciach a własnej wiedzy o ludzkim ciele.


W dwa tysiące piętnastym roku dopiero zaczynałam szkicować sylwetki ludzi. Tańczące kobiety, mężczyźni. Nawet nie było źle z proporcjami jak na dziesięciominutowe prace.
Postanowiłam jednak się sprawdzić i raz jeszcze narysować to samo, jednak z dzisiejszymi umiejętnościami.


W takich chwilach nie żałuję miejsca, w którym się znalazłam.

Cóż. Trzymajcie kciuki za wrześniową poprawkę. Sporo szczęścia się przyda, bo ja po prostu nie umiem się uczyć.
A w połowie września zabiorę się w końcu do dopięcia na ostatni guzik Drogi do domu.

Pozdrawiam

PS. Właśnie zorientowałam się, że minęły dwa miesiące od ostatniego posta... Czy ten czas tak szybko płynie, czy ktoś mnie walnął młotem i straciłam przytomność?

2 komentarze:

  1. Ladne, ale mi sie podoba ta pierwsza wersja. Jest taka bardziej kreskowkowa :D Ale widac, jak to sie mowi, progres :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama uwielbiam szybkie szkice jak na pierwszym rysunku. Ale nie można się na nich zatrzymywać, więc uczę się czegoś więcej. A to już nie jest tak proste :D
      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam :)

      Usuń