30 października 2017

[2] Wróć do domu

Tym razem odpowiem tutaj na komentarze. Nie chciałam ich komentować z osobna, bo wiele nowego bym nie powiedziała. Bronić Kamila też nie zamierzam. Dopiero poznacie całą sytuację i Wasz osąd się zmieni lub pogłębi. Jestem ciekawa jak będziecie reagować :)
Tak, Kamil się maluje. ASP zmienia ludzi xD I wolność od rodziców, czy narzuconych przez dane społeczeństwo zasad. Według mnie właśnie teraz jest sobą. Prawie...
Michał trafił bardzo niefortunnie z uczuciami, ale jak widać, wie na co się pisze. Walczy jednak o "swoje". W przyszłości zobaczymy jak mu to pójdzie.
Dziękuję za Wasze słowa. Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
_____________________________________

Dobrego fatalne skutki


           Przecieram zmęczone oczy i unoszę dłoń, by wybrać odpowiedni numer na domofonie. Niemal od razu zostaję wpuszczony na klatkę schodową. Mozolnym krokiem zaczynam wchodzić na trzecie piętro nowo wybudowanego bloku. Gdy w końcu docieram na miejsce, w progu wita mnie Fabian. Nie widziałem go od miesiąca, a teraz pierwsze o czym myślę to znowu przybyło mu mięśni. Odkąd wyjechaliśmy pięć lat temu cały czas chodził na siłownię, ale to co ostatnio wyprawiał było nie do uwierzenia. Dotąd tylko jego twarz nie uległa zmianom.

Obaj lustrujemy się uważnym spojrzeniem, chłonąc swój widok i obecność po tak długiej rozłące – nie pierwszej, nie ostatniej niestety. Fabian ma na sobie dresowe spodnie oraz przylegającą, białą koszulkę. W przeciwieństwie do mnie nie zmienił swoich ubraniowych przyzwyczajeń.

— Wyglądasz okropnie — stwierdza, a ze mnie uchodzi powietrze.

Przepuszcza mnie w drzwiach i zabiera torbę z ramienia. Z konsternacją spoglądam na zegar ścienny, wskazujący godzinę osiemnastą. Zebranie się w jakąś rozsądną całość po imprezie trwało wieki.

— Wiem. Przesadziłem wczoraj — mówię, obracając się ku niemu.

— Raczej dzisiaj.

— Fakt.

Mężczyzna obejmuje dłońmi moją twarz, pochyla się i łączy nasze usta w pocałunku. Tyle wystarczy bym poczuł przyjemny prąd na ciele. Tęskniłem za tym. Za nim. Gdy tylko się odsuwa, mam ochotę znów do niego przylgnąć.

— Chcesz iść spać? — pyta.

Spogląda z bliska w moje oczy. Jestem pewien, że widzi je zaczerwienione i podkrążone. Jeszcze rano spędziłem sporo czasu przy kiblu, wymiotując. Zawsze tak wyglądał mój poranek po imprezie. Nie pomaga wmawianie sobie, że ostatni raz przesadziłem z alkoholem i narkotykami.

— Wyśpię się w nocy — odpowiadam.

Nie chcę zmarnować naszego dnia… to znaczy wieczoru. Mimo tego, że sen z pewnością by mi się przydał. Brunet kręci na to głową, ale już nie komentuje. Zamiast tego łapie mnie za rękę, prowadząc do kuchni i sadzając przy wąskim stole. Jego mieszkanie jest podobne do mojej kawalerki, ale posiada jeszcze jeden pokój, który służy za salon. Całość jest też urządzona nieco inaczej, przytulniej, a co najważniejsze mniej chaotycznie. Podziwiam go za umiejętność zachowania porządku. W zlewie żadnych naczyń. Zmywarka opróżniona po każdym myciu. Na blacie nie walają się zbędne rzeczy. Wszystko jest na swoim miejscu. Czasem zastanawiam się jakby to było mieszkać z nim. Kłócilibyśmy się o porządek? A może potrafiłbym się dla niego postarać? Sprzeczki byłyby nieuniknione, ale nie przeszkadzałyby mi. Tak sądzę.

— Smacznego — mówi, zajmując miejsce naprzeciw.

Dopiero teraz patrzę na postawiony przede mną talerz. Ziemniaki, kotlet, surówka. Najzwyklejsze polskie danie. Mam ochotę wyściskać Fabiana. Ostatni raz normalnie jadłem właśnie u niego. Na moją twarz wypływa szeroki uśmiech. Mimo nieprzyjemnego, gorzkiego uczucia, które pozostało mi po struciu, błyskawicznie pochłaniam jedzenie.

— Pyszne — chwalę go, uświadamiając sobie, że nie odwzajemniłem nawet głupiego smacznego.

Kiwa w odpowiedzi głową, bo aktualnie przeżuwa. Uśmiecha się oczami. Kończymy jeść w ciszy. Już zaczynam żałować, że nie delektowałem się smakiem potraw, tylko głodny niemal połykałem je bez gryzienia. Fabian potrafi gotować. Nauczył się, gdy Gośka się od niego wyprowadziła prawie dwa lata temu. Powinienem się wstydzić, że sam pozostałem oporny pod tym względem.

— Chodź do salonu, opowiesz mi jak ci minął ten miesiąc — proponuje zaraz po sprzątnięciu ze stołu.

Razem wykładamy się na kanapie przed telewizorem. Wtulam się w jego ramiona, przymykam oczy i wdycham znajomy zapach.

— Sorry, że się tak spiłem. Jestem nie do życia — mówię z poczuciem winy — Musiałem odreagować.

— Czemu?

— Miałem kłótnię z Michałem.

Fabian spina się na te słowa. Patrzę na niego niepewnie, po czym zaciskam usta, czując kolejną porcję wyrzutów sumienia. Nienajlepszym pomysłem było zaczynanie tego tematu. Chowam twarz w jego szyi.

— Tęskniłem za tobą — wyznaję cicho.

— Ja też. — Gładzi mnie delikatnie po ramieniu. — Jak idzie praca magisterska? — ucieka od niewygodnego tematu.

— Dobrze. W poniedziałek będę musiał zacząć ściągać formę. Na szczęście stelaż zrobiłem wcześniej, bo inaczej nie wyrobiłbym się wczoraj ze wszystkim.

— Tyle czasu to zajmuje?

— Trzeba wszystko dokładnie dopasować i skleić. Inaczej się rozsypie. Teraz został tylko stres czy użyłem odpowiedniej ilości impregnatu. Jak nie, to będę miał masę roboty przy naprawianiu. Umiem to robić, ale sporo czasu potrzeba. Nie wiem, czy wtedy zdążę zrobić stiuk.

— Co to w ogóle jest?

— Imitacja jakiegoś materiału. Kamienia najczęściej. Ja będę chciał marmur.

— Szlachetnie.

— No ba. — Uśmiecham się szeroko. — Każda moja praca jest szlachetna.

— Miałeś mnie wyrzeźbić — przypomina z rozbawieniem.

— Nie chciałeś aktu to nie.

— Och, to tylko nagie postacie potrafisz robić? Co to za wybiórczy talent?

— Zasłaniać takie ciało to grzech!

Przesuwam dłonią po jego ramieniu. Mięśnie doskonale zarysowują się pod jasną skórą. Czasem mam ochotę porobić mu zdjęcia jak kulturystom. Niestety wiem, że gdybym tylko zaproponował wyśmiałby mnie. A jednak czasem warto coś napomknąć.

— Mógłbym wyrzeźbić cię kiedyś w takiej pozycji, jakie robią kulturyści na pokazach. — Widząc jego niezadowoloną minę kontynuuję: — W każdym razie wyszło mi na dobre badanie twojego ciała.

— To znaczy?

— Wiesz, rzeźbiarz powinien wiedzieć, gdzie jakie mięśnie ma człowiek. A ty jesteś doskonałym przykładem — chwalę, uśmiechając się przymilnie.

Fabian prycha, pstrykając mnie w nos. Odchylam przez to głowę, a on wbija wzrok w moją szyję. Przez moment zdaje się, że coś mu nie gra, ale zanim choćby mrugnę, opanowuje wyraz twarzy.

— Przez ten miesiąc znowu przybrałeś mięśni — drążę. — Niedługo będziesz potrzebował kogoś, kto cię będzie drapał w plecy — śmieję się na samo wyobrażenie.

— Już teraz mam problem. — Krzywi się. — Będę musiał trochę odpuścić. Przesadzam ostatnio. Ty chodzisz na imprezy, ja na siłownię. Nie wiem, które z nas bardziej sobie szkodzi.

— Nie masz co robić całymi dniami, że chodzisz ćwiczyć?

— Od poniedziałku do piątku praca, po niej czasem wpadam do Gośki. Jak nie, to telewizja w domu. To niewiele. Zawsze znajdę czas na siłownię.

— Nie masz dość po harówce na rusztowaniu?

— To co innego.

— Też potrzeba siły.

Wzrusza ramionami uciekając wzrokiem. W głowie zapala mi się czerwona lampka. Czemu dokłada sobie pracy? Przecież nie musi.

— Wyżywasz się w ten sposób? — rzucam pierwsze, co mi przychodzi na myśl i aż mnie coś ściska w środku, gdy kiwa głową. — Dlaczego? — szepczę.

Odsuwam się odrobinę, by łatwiej móc spoglądać w jego twarz.

— A jak myślisz?

— Nie chcę zgadywać.

— A ja o tym rozmawiać.

— Masz jakieś problemy? — drążę, olewając jego wcześniejszą wypowiedź.

Znów wbija wzrok w moją szyję i po chwili kręci głową.

— To nie tak, Kamil. Potrzebuję tego. Po prostu.

— Przecież to cię męczy. Nie rozumiem. Wyglądasz bardzo dobrze. Niczego ci nie trzeba nawet bez mięśni. Uzależniłeś się od ćwiczeń?

Cisza, która nasta między nami zaczyna mnie irytować. Nie może być ze mną szczery? Jest dobrze, jeśli spotykamy się raz na miesiąc, ale zawsze mamy problemy z rozmową na poważniejsze tematy.

— Po prostu potrzebuję wyjść z domu — mówi. Wydaje się być o wiele bardziej zmęczony niż jeszcze chwilę temu. Jakby to wyznanie wyssało z niego całą energię. — Nie jestem uzależniony… Chyba po prostu w jakimś sensie mi to pomaga.

— Ale czemu tego potrzebujesz?

Chcę go zrozumieć. Wydusić to z niego, bo jak na razie kręcimy się w kółko. Więc patrzę na niego z wyczekiwaniem jakby to mogło sprawić, że cokolwiek powie. Niestety on odwraca wzrok, a po przedłużającej się ciszy wyswobadza z moich objęć. Wstaje i wychodzi, zamykając za sobą drzwi na korytarz. Zdziwiony spoglądam za nim. Z początku mnie wcięło, ale już po chwili czuję gniew. Idę za nim do sypialni, gdzie zastaję go stojącego przodem do okna.

— Nie możesz mi normalnie odpowiedzieć?! — pytam ze złością. — O co chodzi?

— Nie wiem — warczy, odwracając się w moim kierunku. Znów wbija wzrok w moją szyję. Zaczyna mnie to niepokoić. — Musisz drążyć?

— Tak! Co przyjeżdżam tylko jest gorzej! Musimy rozmawiać!

Jestem wściekły. Czuję też lęk przed świadomością, że tak bardzo oddaliłem się od Fabiana. Nawet nie zorientowałem się, kiedy to się zaczęło. Jeśli dalej tak pójdzie, stracę grunt pod nogami. On przecież był przy mnie zawsze. Niezmiennie.

— Ty się wyżywasz na imprezach, ja na siłowni, okej? Myślę, że wiesz o co chodzi nawet lepiej ode mnie!

Jego wzrok przewierca mnie niemal na wylot. O ironio, właśnie to mnie uspokaja. Przypominają mi się wczorajsze słowa Michała, że jesteśmy dziwną parą. To prawda. Z przyjacielem spędzam więcej czasu niż ze swoim chłopakiem. Tak nie powinno być. Ale co mam zrobić? Fabian tak zdecydował. Sam chce żyć w ten sposób. Wie, że nie mogę przyjeżdżać do niego w każdy weekend z powodu pracy. Przez to wszystko widzimy się naprawdę rzadko.

— Czemu nadal jesteśmy w innych miastach? — Próbuję wypchnąć z myśli fakt, że to przez Michała zadaję to pytanie.

— Bo mam tu prace. A ty tam studia. Nie przeskoczymy tego. — Ten tekst słyszałem już z milion razy.

— Mógłbyś znaleźć pracę w moim mieście…

— Jeszcze tylko parę miesięcy. — Kolejna stara śpiewka wyprowadzająca mnie z równowagi.

— I co? Skończę studia i się tu przeprowadzę? — prycham z niedowierzaniem. — A może będę chciał znaleźć robotę na drugim końcu kraju. Co wtedy? Przecież nie zarabiasz kroci. Ba! Zarabiasz trochę ponad podstawową płacę. Coś takiego znajdziesz wszędzie.

— Nie zapominaj, że jestem po odsiadce. — Marszczy gniewnie brwi. — Gdzie mógłbym pracować? W sklepie? Kim miałbym tam być? Nie przyjmą mnie na ochroniarza, do kasy czy rozkładania towarów. Nie nadaję się. Próbowałem już. A na budowie ciężko o takiego szefa, jakiego mam teraz. Raz na milion się trafia. Nie chcę wylądować gdzieś, gdzie będę harował za dwóch i to jeszcze po godzinach! — Potok słów zakańcza machnięciem ręką.

— Fabian…

— Co?!

— Przyznaj po prostu, że nadal nie możesz zostawić Gośki samej. Musisz być w tym samym mieście. Inaczej szlag cię trafi — mówię z niechęcią. Odpowiada mi cisza, więc kontynuuję: — Ona ma chłopaka.

— Co z tego?

Wzruszam ramionami, a on oddycha głębiej, jakby się uspokajając.

— Kamil, oprócz siostry nie mam nikogo. Chcę być blisko, gdyby coś się stało. Mnie czy jej. Obojętnie.

— Dobrze, ale to wpływa na nasz związek! Jesteśmy razem czy nie?! Przecież mógłbyś do niej jeździć w każdy weekend. Droga wolna! Nie widzisz, że twój upór nas niszczy?! Nam obu czegoś brakuje!

— Czego? Seksu? — prycha.

— Nie tylko. Też zwykłej obecności. Ja…

— To ty się puszczasz dzień przed przyjazdem tu — przerywa mi z irytacją w głosie.

— Nawet jeśli… sam zaproponowałeś taki układ.

— Ale kurwa… — Macha w moją stronę dłonią. — Chociaż nie robię tego przed.

— Skąd niby wiesz co robię?

Fabian śmieje się nieco histerycznie. Nie ogarniam go w tej chwili. W ogóle nie mam pojęcia, dlaczego przyczepił się seksu. Przecież jeśli byłbym z nim z tego powodu, już dawno byśmy się rozeszli.

— Idź może do lustra.

— Po cholerę?!

— Kurwa, idź, później przyjdź i powiedz jakbyś się czuł, gdybym zrobił ci coś takiego!

Przeklinam głośno, ale idę do łazienki. Mam ochotę rozwalić lustro, w które teraz spoglądam. Wszystko się jednak rozmywa, gdy zauważam jeden drobny szczegół. Malinka. Krwiste znamię wczorajszego zbliżenia z Michałem widnieje po boku mojej szyi. Jestem wściekły, że wcześniej tego nie zauważyłem. Doskonale pamiętam moment, gdy mój przyjaciel wpił się wczoraj… to znaczy dzisiaj… w to konkretne miejsce, nie zważając na moje protesty i prośby, żeby nie zostawiał śladów. Później tego nie sprawdziłem. Rano byłem zbyt nieprzytomny, by cokolwiek dostrzec.

Prawda jest niezaprzeczalna. Też bym się wkurzył, gdybym zobaczył na ciele Fabiana tego typu dowody. Świadomość, że z kimś sypiamy jest jednak czym innym niż tego namacalne potwierdzenie. Nigdy nie dowiedziałem się czy faktycznie wykorzystuje nasz układ. Nie dał mi żadnego sygnału, żebym tak sądził. Wręcz przeciwnie. Zawsze, gdy widzieliśmy się po dłuższym czasie, był spragniony seksu. Wiedziałem, że nie mógł być z kimś zaraz przed naszymi spotkaniami. Wyrzucałem z głowy myśli, że nie robił tego wcale.

Siadam na zimnych kafelkach i zakrywam twarz dłońmi. Próbuję powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Czuję bezsilność. Nie mam pojęcia, co z nią zrobić. W najbliższym czasie muszę zdecydować czy chcę być z Fabianem, czy może wybrać jakąś inną ścieżkę. Przecież wiem, że on się nie zmieni. Znalazł już swój bezpieczny kąt i będzie się go uparcie trzymać. O takim życiu marzył. Ja od takiego uciekam. Denerwuje mnie, że nie mam innej alternatywy, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Jeśli nie ugnę się pod jego zasady, nadal będziemy trwać w tym, co mamy teraz. O ile w ogóle. Być może to egoistyczne, ale chciałbym być u niego na pierwszym miejscu. Żeby to dla mnie rezygnował z niektórych rzeczy. By ruszył za mną i to mi towarzyszył a nie siostrze.

Słysząc kroki w korytarzu unoszę gwałtownie głowę. Fabian otwiera drzwi łazienki i zatrzymuje się w progu. Jego wzrok pada na mnie. Nie dostrzegam w nim wcześniejszej złości tylko zmęczenie.

— Chodź do łóżka. To był ciężki dzień — mówi spokojnie.

— Wykąpię się i przyjdę.

Tak naprawdę nie potrzebuję się myć. Siedziałem już dzisiaj dosyć pod wodą zmywając z siebie brud ciała i wyrzuty sumienia. Teraz te powracają ze zdwojoną siłą. Potrzebuję samotności, by pozbierać się do kupy.

Gdy zostaję sam, rozbieram się. Nagi raz jeszcze spoglądam w lustro. Przesuwam wzrokiem po znienawidzonym, wychudzonym ciele. Widok kości źle współgra z wysokim wzrostem. Stałem się karykaturą siebie sprzed lat. Wiem, że podobam się innym, ale nie mam pojęcia dlaczego. Kręcę głową. Odwracam się od odbicia. Nie powinienem na nie patrzeć. Na ogół unikam luster. Przez nie powracam myślami do moich wad. Od tego prosta droga do jakiejś choroby psychicznej.

Myję się z wręcz pedantyczną dokładnością, po czym wracam do Fabiana, ubrany w jego dresowe spodnie znalezione w łazience. Zastaję go leżącego na łóżku i oglądającego telewizję. Kładę się obok.

— Co chcesz obejrzeć? — pyta neutralnie.

— Obojętnie.

Tulę się do jego boku mocno wyginając głowę, by na niego spojrzeć. Obserwuję skupienie z jakim wpatruje się w migający obraz. Zauważam delikatny ruch źrenic tylko z pozoru wpatrzonych w jeden punkt. Jego oczy rysowałem już dziesiątki razy. Znam je lepiej od własnych.

Mógłbym z nim żyć. Zamieszkać tutaj. Wieczorem oglądać telewizję i przynajmniej raz w tygodniu odwiedzać Gośkę. Pytanie czy wytrzymałbym w jednym miejscu. Przez te pięć lat studiów wiele zwiedziłem, dużo imprezowałem. Co wakacje wyjeżdżałem gdzieś do pracy. Jak tylko mogłem, zapisywałem się na przeróżne wycieczki naukowe czy krajoznawcze. Co tydzień chodziłem na imprezy, próbując godzić je z pracą. Teraz też mógłbym to robić, ale znacznie ciężej byłoby wyjść z domu. Uzgadniałbym wszystko z Fabianem, oczekując, że do mnie dołączy, ale on jest o wiele bardziej statyczny. Chcę… potrzebuję czuć się wolny, nieograniczony. Nie przeszkadza mi niepewność co do mojej przyszłości. Wiem, że sobie poradzę. W razie czego mam osoby, które mi pomogą. Korzystam z tego, póki to możliwe.

— Przepraszam — mówię cicho.

— Stało się. Trudno — stwierdza, wciąż wgapiając się w ekran.

— Ale ja nie o malince…

Patrzy na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy.

— To o czym?

— Ogólnie. Przepraszam, że musisz się tak ze mną męczyć…

Prycha i naraz obejmuje mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Całuje w usta, spogląda w oczy. Jego twarz w końcu się rozpogadza.

— Chcę z tobą być. Obojętnie co się stanie — mówi z lekkim zażenowaniem. — Nie karz mi tego powtarzać.

— Mów jak coś ci będzie nie odpowiadać. Mogę przestać z nim sypiać — oferuję.

— Po prostu nie chcę o tym wiedzieć.

Czuję irracjonalną ulgę. Powinienem się zezłościć, że nadal chce to wszystko ciągnąć w ten sposób, że sam tego pragnę. Jednak świadomie nie zrobię nic wbrew mojej obecnej sytuacji. Nie potrafiłbym odmówić Michałowi. Ten chłopak dziwnie na mnie działa. Przestaję przy nim myśleć racjonalnie. No i te dragi…

Fabian nigdy się nie poskarży. Da mi wybór, nieograniczenie. Wszystko czego chcę, a co nie zagrozi jego bezpieczeństwu. Spycham tę prawdę na samo dno umysłu, zasypuję ją toną pragnień, uczuć i głupoty. Jeszcze przez parę miesięcy zdołam się oszukiwać. Jeszcze jakiś czas będę potrafił z tym żyć.

Kim się w takim razie stałem?


________
Betowały Kasia i Patrycja. Dziękuję!





7 komentarzy:

  1. Ja.. serio? Fabian kurde mol pierdzielnij go w dupe!!! Tak się nie da! Można z kimś być na odległość... ale zdrada? Po kątach seks z innymi? Nie... to już przegięcie. :/

    Weny Kyna! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie nazywałabym tego zdradą... Chociaż... Nie wiem. Obaj wiedzą na co się piszą. Fabian zdecydowanie "przespał" moment w tym rozdziale, gdy mógł coś z tą dziwną umową zrobić. Może jednak aż tak mu nie przeszkadza? Albo ma inny powód?
      Dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Dziękuję :) Uwielbiam Twoje opowiadania. Weny i czasu życzę y je napisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Czas ostatnio przyda się w szczególności.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Kurcze skomplikowana ta ich sytuacja... Tylko czy ten ich związek można nazwać miłością? Są bardzo wygodni, ale z drugiej strony dają sobie to czego ta druga strona potrzebuje w przypadku Kamila to wolność i możliwość poznania świata a u Fabiana to po prostu stabilizacja. Ciekawe czy Fabian ma jakieś oczekiwania co do Kamila gdy ten skończy studia? Ja ich lubię jako parę więc życzę im umiejętności kompromisu 😊 Dziękuję i pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, umiejętność wypracowania kompromisu będzie u nich kluczowy. Czy ten związek można nazwać miłością? Cóż... Świetne pytanie. Sprawiło, że sama się zastanowiłam nad prawidłową odpowiedzią. Kochają się, to jasne. Inaczej już dawno by od siebie odeszli. Coś ich musiało do tej pory przy sobie trzymać. Jednak może niekoniecznie prawidłowo do tej miłości podchodzą...
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. ,,— Chcę z tobą być. Obojętnie co się stanie — mówi z lekkim zażenowaniem. — Nie karz mi tego powtarzać.'' - ,,każ''

    OdpowiedzUsuń