20 listopada 2017

[5] Wróć do domu


Patrząc na prawdę


Siedzimy na moim łóżku. Razem z Fabianem patrzymy wszędzie, byle nie na siebie. Tak długo unikaliśmy poważnych rozmów, że teraz nie mamy pojęcia jak zacząć. Nie wiem czy potrafimy na spokojnie do wszystkiego podejść. Nasz związek opiera się na zapominaniu. Wybaczamy swoje potknięcia i idziemy dalej. A przynajmniej próbujemy. Teraz skończyło się udawanie, że wszystko jest w porządku. Obaj wiemy, że nie ma najmniejszego sensu uciekać przed problemami. Już dawno wygrały ten wyścig.

Pół godziny temu jedliśmy śniadanie, które Fabian przygotował. Wczoraj musiał zrobić zakupy, bo nie przypominam sobie, żebym miał w lodówce jajka oraz parę innych użytych produktów. To miłe. Wiedział, że będę miał pustki w lodówce i jeszcze zanim po mnie przyjechał na zajęcia, zrobił zakupy.

Zerkam na mężczyznę. Kolejny raz uderza mnie skala jego zmian. Tym razem nie jest jednak pozytywna. Oczy ma lekko podkrążone, ciało szczuplejsze, skórę poszarzałą. Ogólnie sprawia wrażenie osoby zmęczonej życiem.

— Czemu schudłeś? — pytam niemal szeptem. Dziwnie przerywać panującą wokół nas ciszę.

Fabian patrzy na mnie bez wyrazu. Wzrusza ramionami.

— Nie mogłem spać i jeść. Do tego w robocie było ciężej. Wiele rzeczy się złożyło.

— Przestałeś ćwiczyć?

— Nie. Ale zamiast trenować mięśnie to je spalałem.

— Czemu?

Wzdycha z wyraźną irytacją. Przeczesuje włosy i siada tak, by mi bez problemu patrzeć w twarz. Wygląda na bardziej zdeterminowanego niż jeszcze chwilę wcześniej.

— O tym chcemy rozmawiać? — pyta z nieukrywanym wyrzutem. — Nie odzywałeś się przez miesiąc! Jak mogłem się nie stresować?

— To czemu nie przyjechałeś?

— Miałem zapieprz w robocie. Dopiero teraz mogłem sobie pozwolić na wolne… A nawet musiałem. Coś ty sobie myślał biorąc jakieś świństwa w trakcie zajęć?!

Zaciskam usta i odwracam głowę. Wczoraj mnie poniosło. Mogłem naprawdę wiele stracić przez ten wygłup. Cieszę się z interwencji Przemka, a mimo to boli mnie, że Fabian przyjechał dopiero wtedy, gdy to on do niego zadzwonił. Ja nie raz prosiłem, by mnie odwiedził. Raz na pół roku robił to dla świętego spokoju, ale i tak miałem wrażenie, że nie jest mu to na rękę.

— Nie rozumiem — jęczę zaciskając dłonie na kolanach.

— Czego?

— Dlaczego nie chcesz tu ze mną być…

— Rozmawialiśmy już o tym setki razy. Co jeszcze mam powiedzieć?

— Nie wiem… Coś, co brzmiałoby sensownie. Jestem tym zmęczony. Wszystko co mówisz to wymówki wypowiedziane tylko po to, żeby zmydlić mi oczy. Nie wiem czy będę chciał zamieszkać u ciebie po studiach. A jeśli wybiorę pracę choćby tutaj, w tym mieście? Nadal będziemy w związku na odległość?

— Masz wybór, Kamil. Do niczego cię nie zmuszam.

— To żaden wybór! Chcę z tobą być, ale dlaczego mam się zgadzać wyłącznie na twoje warunki!? Nie możemy wypracować jakiegoś kompromisu? Czemu jesteś aż tak uparty!? O co w tym wszystkim chodzi?

Mężczyzna oddycha głębiej. Przez jego twarz przebiega cień niepewności.

— Okej… Zacznijmy może od początku — zaczyna. Chwyta mnie za rękę i nerwowo bawi się moimi palcami. — Powiem ci jak to wszystko wygląda z mojej perspektywy, a ty później powiesz swoją… Nie denerwuj się tylko. Zawsze chciałem dobrze. — Patrzy chwilę na moją twarz, doszukując się jakiejś reakcji, po czym kontynuuje: — Jak poszedłeś na studia byłem pewien, że się mną znudzisz. Znajdziesz sobie kogoś i z nim zostaniesz. Michał był jak spełnienie moich najgorszych myśli. To wtedy rozważałem przeprowadzkę… Ale jak wiesz, praca, siostra i moje obawy przed kolejnym poznawaniem okolicy, gdy już w swojej czułem się dobrze, wszystko utrudniały. Wtedy też udowodniłeś, że nadal chcesz mnie, nie jego. Pamiętasz naszą kłótnię? Byłem zdziwiony, o ile to dobre słowo. Byłem też przekonany, że poradzimy sobie z tym wszystkim. Po roku już wiedziałem, że się męczysz. Nam obu brakowało bliskości, a ty nie miałeś nikogo przy sobie… Wpadłem na głupi pomysł, żeby cię sprawdzić.

— Dlatego chciałeś otwartego związku? — pytam z niedowierzaniem.

— Tak. Bałem się też, że w końcu nie wytrzymasz i sam pójdziesz swoją drogą.

— Nie jestem jakimś napaleńcem! Potrafię się powstrzymać, Fabian — warczę. — Dlaczego myślisz o mnie tak źle? Byłeś moim pierwszym, nikogo więcej nie miałem!

— Myślałem, że będziesz chciał sprawdzić jak to jest z innymi…

— Bzdura! — Wyszarpuję dłoń z jego uścisku. Prawda jest taka, że pierwszy raz przespałem się z Michałem tylko dlatego, że byłem wściekły na Fabiana. To było zaraz po tym jak zdecydowaliśmy się na związek otwarty. Byłem zły, że wolał zaproponować to, niż zamieszkać ze mną. Jednocześnie nie chciałem wywierać na nim presji. Dlatego się zgodziłem. — Nie zwalaj swoich obaw na mnie. Nie mam z tym nic wspólnego. Nie dałem ci powodów, żebyś musiał się martwić.

— Nie dałeś — przytakuje. — Ale i tak się tego bałem…

— Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś?

Wzrusza ramionami i odwraca twarz. Znów się zamyka, oddala ode mnie.

— Co było dalej? — zachęcam. Wiem, że i tak nie odpowie na tamto pytanie. Szczerze powiedziawszy powoli mam to gdzieś. Sam się o to prosi.

— Zgodziłeś się na ten układ i po pewnym czasie się zorientowałem, że z nim sypiasz… Byłem wkurzony jak nigdy. Ale nie mogłem mieć do ciebie pretensji.

Spuszczam głowę ze zrezygnowaniem. Nie ma sensu pytać dlaczego nie zerwał naszej umowy. Dlaczego nie przerwał tej szopki. Jedyne co mogłem teraz zrobić, to w milczeniu słuchać dalej. Fabian mówił z trudem, jakby coś w jego gardle blokowało słowa.

— W pierwszych latach częściej do ciebie wpadałem. Raz zastałem go u ciebie w mieszkaniu. To od tamtej pory nie chciałem przyjeżdżać. Nie chciałem widzieć go na oczy. Nie chciałem dowodów, że masz przy sobie kogoś, kto jest ci coraz bliższy, podczas gdy my się oddalaliśmy… — urywa nagle. — Prawie pięć lat. Nigdy nie byłem i chyba nigdy nie będę pewien czy jestem dla ciebie odpowiedni… W pewnym momencie zdecydowałem, że nie będę ingerował w twoje życie. Jeśli zechcesz ze mną być, ok. Ale jeśli nie… zostawię ci wolną drogę.

Nie wiem co odpowiedzieć. Nie sądziłem, że jest mnie aż tak bardzo niepewny. Zawsze musiałem mu udowadniać, że chcę naszego związku. Teraz czuję niechęć. Wiem, że mi nie ufa. Nigdy nie mówił mi o swoich obawach. Ukrywał je. Bił się z myślami, podczas gdy ja się dobrze bawiłem. Teoretycznie. Tak naprawdę i mnie to wszystko męczyło. Tylko nie byłem pewien co było przyczyną.

— Wychodzę na strasznego egoistę — zauważam. — Sypiałeś z kimś, kiedy ja pieprzyłem się z kim popadnie?

Mężczyzna krzywi się i kręci głową przecząco.

— Nikogo? Przez te pięć lat? — dopytuję. Chcę uzyskać odpowiedź słowną.

— Nie, Kamil.

— Kurwa, to dlaczego mnie na to pozwoliłeś?! — wybucham. Czuję się jak śmieć. Mam wyrzuty sumienia i świadomość, że Fabian cały czas podkładał się na baty, a ja tego nie widziałem. Nie chciałem widzieć. — Nie raz się zastanawiałem dlaczego nie powiesz czego ty oczekujesz! Zawsze było tylko to, czego ja chcę, co ja zdecyduję. Zwalałeś na mnie całą odpowiedzialność!

Zaciskam usta i wbijam w niego wściekły wzrok. Irytacja miesza się z uczuciem zniechęcenia. Mam dość. Nie chcę takiego związku, uświadamiam sobie. Nie chcę, by poświęcał się dla mnie w taki sposób. Łatwiej jest mu pozwolić, bym się z kimś pieprzył, niż przezwyciężyć lęk przed nowością. Naprawdę jestem mniej ważny od mieszkania? Przecież miasta tak wiele się nie różnią. Bez problemu mógłby odwiedzać Gośkę. Znalazłby pracę choćby i na mojej uczelni. Przy rzeźbach zawsze potrzeba silnych osób. Wystarczyłoby, żeby mnie posłuchał naprawdę. Zastanowił się. Kiedyś, gdy zaproponowałem mu owy pomysł, wyśmiał mnie. Nie wierzył, że mówię poważnie. Przypominają mi się słowa Michała, że ani to pieprzenie ani rozmowa. Miał rację. Kocham Fabiana… Ale czy nasz związek jest wart udręki? Nie taki jest przecież cel, a ten stan trwa już zbyt długo. I nie sądzę, żeby skończenie moich studiów coś zmieniło. Nie rozumiem. Niby jest okej, ale jednak dzieje się coś, czego nawet nie mogę nazwać. Coś nas niszczy. A ja mogę tylko bezradnie się przyglądać.

— Domyślałem się, że nie spałeś z nikim innym — mówię, patrząc mu w oczy poważnie. Widzę w nich smutek, który jest odbiciem mojego. — Odpychałem tą świadomość za każdym razem. Nie chciałem jej. Ale była. Wiedziałem, że nie jestem w porządku wobec ciebie. Czasem mnie to nawet cieszyło. — Zaciskam usta i odwracam twarz. — To nie ma sensu…

— Jeszcze parę miesięcy… — zaczyna mężczyzna i milknie, gdy zrywam się z miejsca.

— Nieprawda! Ty nigdy się nie zmienisz! I ja też!

— Nie chcę żebyś się zmieniał. — mówi niemal kurcząc się w sobie. — Chcę cię tylko w domu…

— Nie zamieszkam z tobą po magisterce — mówię tak spokojnym głosem na jaki w tej chwili mnie stać. — Nie w tym mieszkaniu, które masz teraz. Ty możesz znaleźć pracę wszędzie. Obojętnie gdzie wyjedziesz. I nie wmówisz mi, że jest inaczej. Ja zamierzam dopiero szukać swojego miejsca. Będziesz w stanie mi towarzyszyć?

Jego milczenie przedłuża się z minuty do wieczności. Jestem bezradny.

— Dobrze — mamroczę czując coraz większy ciężar na sercu. — Więc lepiej zakończmy to teraz… Nie ma sensu czekać i tylko ranić siebie nawzajem. Jeśli i tak nie mamy przyszłości…

— Kamil, to nie jest takie proste — przerywa mi.

— Owszem, jest. Chcę zwiedzać. Odkrywać. Imprezować z przyjaciółmi. Chcę móc porozmawiać z kimś o sztuce. O tym co robię, co tworzę — specjalnie przesadzam, żeby mu dopiec. Tak naprawdę nigdy nie wymagałem od niego wiedzy, jakichś górnolotnych rozmów. Chcę po prostu, żeby przy mnie był. — Z tobą nie mogę ani porozmawiać, ani… Ile razy się widzimy? Raz na miesiąc? Rzadziej? Nawet seksu z tobą nie mam!

Milknę, gdy zrywa się na równe nogi. Wygląda niczym zranione zwierze. Strach powoli zmienia się w agresję. Podchodzi do mnie i boleśnie chwyta za ramię drżącą dłonią. Jestem w szoku, że doprowadziłem go do takiego stanu pustymi słowami. Nie oponuję, gdy szarpie mną mocno.

— Może i nie mamy najlepszego związku, ale nie pozwolę ci sprowadzać go do tak błahych rzeczy — cedzi przez zęby.

— Błahych? — Unoszę brwi, jak głupiec chcąc go sprowokować jeszcze bardziej. Wycisnąć każdą emocje. Zmusić, żeby o mnie zawalczył. — Zadurzyłem się kiedyś w tobie jako szczeniak. Byłeś taki dorosły… Imponowałeś mi. A teraz stoisz w miejscu. Nie zamierzam skończyć jak ty…

Nie wiem co dostrzegam w jego twarzy. Odpycha mnie gwałtownie.

— Jeśli tak chcesz, dobrze — mówi stłumionym głosem. — Żegnaj.

Otwieram szeroko oczy. Nie takiej reakcji oczekiwałem. Całe moje ciało sprzeciwia się temu, czego doświadcza. Niewiele myśląc — ba, wcale nie myśląc — chwytam go za ramię, w momencie gdy odwraca się ode mnie z zamiarem odejścia. Nie wyrywa się tylko patrzy na mnie z irytacją i zaskoczeniem. Nie mam pojęcia co powiedzieć. Powinienem dać mu odejść. Tak byłoby lepiej. Przecież on się poddał… Po pięciu latach… Po paru złośliwie wypowiedzianych zdaniach. Puszczam go zdezorientowany i robię krok w tył.

— Nie rozumiem cię, Kamil — mówi wpatrując się we mnie, jakby chciał przewiercić na wylot, zajrzeć do mózgu i wydobyć odpowiednie informacje. — Totalnie nie rozumiem. Myślałem, że jesteś mądrym chłopakiem. — Znów się zbliża. Popycha mnie na ścianę. — Ale ty najpierw chcesz, żebym dał ci spokój, a później oczekujesz, że będę za tobą latał. Zdecyduj się w końcu. Nie siedzę w twojej głowie…

Jest tak blisko. Czuję jego zapach. Oddech na swojej skórze. Chcę go dotknąć i naprawdę ciężko jest mi się powstrzymać. Wiem, że to tylko wszystko skomplikuje.

— Czemu nigdy mi nie zabroniłeś spotykać się z Michałem? — szepczę drżącym głosem. — Czemu o mnie nie zawalczyłeś?

— Nie chciałeś tego — stwierdza kładąc mi dłoń na policzku. Nie ma w tym jednak czułości. — Straciłbym cię prędzej, gdybym coś chciał wymusić… Myślałem, że wszystko się jakoś ułoży, jeśli pozwolę ci decydować samemu. Miałem przynajmniej nadzieję. Ale nie we wszystkim potrafiłem się ugiąć. Mój dom jest jedną z nielicznych stałych, które w tej chwili mam…

Nie damy rady dojść do kompromisu, uświadamiam sobie. Obaj mamy swoje plany na życie, z których nie zamierzamy rezygnować. Jesteśmy na innych etapach. Z innymi doświadczeniami. Nasze drogi się mijają. Musimy się z tym pogodzić… Tylko jak? Przypominają mi się te wszystkie razy, gdy przyjaciele mówili mi, że powinienem to zakończyć. Może mieli rację? Nie potrafię myśleć przy nim racjonalnie. Być może ten jeden raz powinienem.

— Idź już — mówię zachrypniętym głosem. — To koniec.

Uświadamiam sobie, że płaczę. Łzy spływają po moich policzkach, zaczynam się trząść. Tak długo nie widziałem oczywistego. Teraz prawda dociera do mnie wraz z konsekwencjami. Powinienem wiedzieć wcześniej. Zorientować się, że ten związek już dawno się skończył. Przez długi czas szliśmy własnymi ścieżkami, które, owszem, znajdowały się w pobliżu, jednak z czasem zaczęły się rozwidlać, a my uparcie próbowaliśmy je naginać. Dłużej już się tak nie da. Chcę by zniknął i został przy mnie jednocześnie. Zbyt wiele sprzecznych i silnych emocji sprawia, że niemal popadam w histerię.

— Kamil…

Próbuje mnie przytulić, ale odpycham jego dłonie.

— Nie, Fabian. Zostaw mnie. Nie chcę…

Wtedy mnie całuje. Wpija się w moje wargi, gryzie je i jęczy coś niezrozumiale. Z początku nie reaguję zbyt mocno zaskoczony. Czuję potwierdzenie jego podniecenia na biodrze. Dotyka mnie niecierpliwie i wyczuwam w nim potrzebę, która mnie przeraża. Nie chcę się z nim kochać. Nie teraz. Próbuję go odepchnąć, a on przygniata moje ciało do ściany.

— Kurwa — sapię, gdy czuję spragnione usta na szyi. Łapie moje dłonie w żelazny uścisk uniemożliwiając mi próbę ucieczki. — Fabian, zostaw…

Przerywa i patrzy mi w oczy. Niestety wciąż ociera się o mnie biodrami.

— Ostatni raz… — niemal jęczy.

Widzę, że próbuje nad sobą zapanować. Mój strach i spięte ciało chyba go studzą. Przynajmniej na chwilę. Potem znów gryzie moją szyję, wydzierając ze mnie jęk. Drżę. Już sam nie wiem czy ze strachu czy pożądania. W końcu wyrywam dłonie i szarpię go w tył za włosy, by po sekundzie całować uchylone z zaskoczenia wargi. Chcę odzyskać kontrolę. Nie wiem, czy jest tego świadom, ale seks w ostatnim czasie stał się moim sposobem na radzenie sobie z rzeczywistością. Tylko z tego powodu jestem w stanie pozwolić mu na ten nagły atak. Z resztą chyba nawet nie miałbym wyjścia.

Wszystko dzieje się szybko. Fabian niemal zrywa z nas ubrania. Przyciska mnie do ściany coraz mocniej, o ile to możliwe i całuje gdzie tylko na daną chwilę ma ochotę. Przez moment poddaję się jego poczynaniom, ale szybko też wykorzystuję chwilę jego nieuwagi i popycham go w stronę łóżka. Siada na nim ciągnąc mnie na swoje kolana. Nie ma w nas czułości. Gryziemy się, drapiemy skórę, zgarniamy co tylko się da. Sapiemy jak po sprincie. Wykorzystujemy dla własnej przyjemności. Pożądanie przejmuje kontrolę. Gdy mężczyzna mnie pieprzy, czuję ból.

— Jesteś mój — warczy, a ja nie jestem w stanie oponować.

Nawet przy naszym pierwszym razie nie było tak nieprzyjemnie. Mimo to uczepiam się dyskomfortu jak tonący brzytwy. Chcę, żeby bolało i mam z tego satysfakcję. Potwierdzeniem jest silny orgazm, który sprawia, że niemal tracę świadomość. Zwijam się w pozycję embrionalną, gdy Fabian wyciąga ze mnie kutasa i zaczyna się ubierać. Czuję się jak śmieć.

— Spieprzaj — rzucam słabo. — Nie chcę cię widzieć.

Wychodzi. Ucieka. Tak jak powiedziałem, spieprza z mojego życia.

Zostaję sam w mieszkaniu. Nie wiem ile leżę bezmyślnie, ale gdy w końcu wstaję cały obolały, na dworze już dawno panuje zmrok. Próbuję powstrzymać łzy, które po odzyskaniu kontroli nad umysłem, chcą wylać się ze mnie strumieniami. Potrzebuję czyjejś obecności. Kogoś, komu mógłbym zaufać. Bezmyślnie znajduję spodnie i wyciągam z kieszeni komórkę. Kładę się spowrotem na łóżku i wybieram numer. Po paru sygnałach słyszę głos:

— Tak?

— Przyjedź do mnie… — mówię niemal niezrozumiale. Zaczynam płakać, przez co mój głos się załamuje. Wyłączam komórkę i rzucam ją w kąt pokoju. Olewam dźwięk dzwonka sygnalizującego, że Michał próbuje się znów ze mną skontaktować. Wtulam się w poduszkę i ryczę. Nie wiem czy cokolwiek z tego zrozumiał, ale mam to gdzieś.

***


Słyszę kroki w korytarzu i głosy należące do trzech osób. Mimo to nie przejmuję się, że leżę nagi na łóżku wyglądając jak ofiara gwałtu. Ci ludzie mogliby mnie okraść, a ja nie kiwnąłbym palcem. To by nic nie zmieniło. Nie wiem jak teraz ma wyglądać moje życie. To śmieszne, bo o ironio będę tylko mniej rozmawiał przez telefon. Tylko tym przejawiała się obecność Fabiana.

— O Boże! — krzyczy Kaśka z progu pomieszczenia.

— Kurwa — wtóruje jej Michał. — Nie wchodź tu. Ty też wyjdź. Zajmę się nim.

Słyszę dźwięk zamykanych drzwi i kroków w stronę łóżka.

— Kamil, słyszysz mnie? — Michał łapie mnie za ramię i odwraca ku sobie. — Co on ci, kurwa, zrobił?

Patrzę na niego zamglonym wzrokiem. Troska na jego twarzy jest aż nazbyt widoczna. Nie zasługuję na nią. Sam doprowadziłem do tego wszystkiego.

— Nic — mówię zachrypniętym głosem. — Nic mi nie zrobił… Po prostu…

— Krwawisz — przerywa mi.

— Chrzanić to…

Unosi brwi i wzdycha ciężko. Siada obok mnie. Jestem zaskoczony, że nie czuję się źle pokazując mu się tak… upodlony. Wiem, że nic nie stracę w jego oczach. Nie wiem jednak czy po prostu niżej się upaść nie da, czy serio mu ufam.

— Rozstaliśmy się… Już go nie zobaczę…

Znów zaczynam płakać. Jak już pozwoliłem sobie na słabość, trudniej jest nad sobą panować. Michał głaszcze moje ramię. Milczy. Trwa po prostu przy moim boku, daje mi czas. Daje mi obecność. On daje, uświadamiam sobie. Cały czas to robił.

— Nienawidzę siebie — szlocham. — Nienawidzę.

— Wiem — mówi. — To nasza specjalność, nie sądzisz?

Kładzie się obok nie zważając na mój bród i zapach seksu. Przytula mnie. To śmieszne jak jego drobne ciało może okazać mi się potrzebne.

— Teraz będzie już lepiej. Tylko lepiej — słyszę.

***


Michał pomaga mi się ogarnąć. Kiedy ja się kąpię, on wraca do Kasi i Przemka, którzy czekają w kuchni. Kazałem wyjaśnić im co się stało. Całe to zdarzenie ma jedną dobrą stronę. W końcu wiem, że nie jestem sam. Moi przyjaciele są nimi naprawdę. Dotąd byliśmy blisko, ale nigdy nie śmiałem oczekiwać, że pomogliby mi w jakiejś ciężkiej sytuacji. Z tą myślą myję się dokładnie, ubieram i idę do nich. Jest mi wstyd, że mnie takiego widzą.

Staję w progu i patrzę na trójkę przez chwilę. Szepcą coś do siebie, a naraz urywają nieco zaskoczeni moją obecnością.

— Kamil! — Kaśka zrywa się z miejsca i tuli mnie mocno. — Tak mi przykro — mówi z nosem w mojej koszuli.

— No już, bo znowu się rozryczę.

Próbuję się zaśmiać, ale przez ściśnięte gardło wychodzi z tego karykatura rozbawienia. Dziewczyna ciągnie mnie do stolika, więc siadam obok nich. Krępuję się nieco, ale rozluźnia mnie Michał, który posyła mi lekki uśmiech.

— Wybacz, że musimy o to zapytać — zaczyna Przemek. — Czy Fabian zrobił coś wbrew twojej woli?

— Nie…

Zaciskam usta i odwracam twarz. Czuję, że mam czerwone policzki. Nie raz widzieli jak całuję Michała. Często obmacywaliśmy się na ich oczach bez krępacji. Ale to było co innego, niż widok mnie nagiego ze spermą i krwią na dupie. Dopiero teraz żałuję, że nie ubrałem chociaż spodni przed ich przyjściem. W łazience dostrzegłem, że jestem cały w siniakach, podrapany. Do tego gwałtowna penetracja musiała mnie nieco uszkodzić. Pod prysznicem zmywałem z ud zakrzepłą krew. Nie boli jakoś mocno, więc sądzę, że to tylko jakieś drobne skaleczenie. Więcej strachu niż faktycznych szkód.

— Inaczej to wyglądało — wtrąca Kasia. — Znam cię…

— Nie — przerywam jej z irytacją. Teoretycznie nie zrobił nic wbrew mojej woli… — Nie zgwałcił mnie. Sam się podłożyłem, okej? Przestańcie drążyć.

Dziewczyna rzuca Michałowi spojrzenie, na co ten wzrusza ramionami. Nastaje pełna krępacji cisza. Chciałem mieć kogoś przy sobie, ale trzy osoby wydają mi się być tłumem w tej sytuacji. Trochę mnie to męczy.

— Nie musicie przy mnie siedzieć — mówię cichym głosem.

— Nie zostaniesz teraz sam — oburza się Michał.

— Chcę spać.

Garbię się mocno, podczas gdy moi przyjaciele wymieniają spojrzenia. W końcu Przemek podejmuje decyzję:

— To Michał zostań tu, a my z Kasią się zbieramy. Tylko nie ćpajcie nic… — rzuca gniewnym tonem.

— Mam dość wrażeń jak na jeden dzień — zauważam.

— Wiem. Wypocznij, ale jutro chcę cię widzieć na zajęciach. Masz pracę do dokończenia. Wczoraj zabezpieczyłem wszystko.

Para zebrała się, uściskała nas na pożegnanie po czym wyszła. Ja zaś wróciłem do łóżka. Położyłem się i wtuliłem twarz w pościel pachnącą jeszcze mną i Fabianem. Chciałem zniknąć. To przerażające jakie wahania nastrojów miałem w ciągu dwóch dni.

Jakiś czas później słyszę Michała i czuję jak przytula się do moich pleców.

— Kamil…

— Mhm?

Nie słysząc odpowiedzi odwracam się ku niemu. Zagryza wargę i wygląda jakby bił się z myślami.

— Co? — dopytuję.

— Nigdy nie pozwalałeś, żebym… — zacina się. — Och, po prostu chodzi o to, że nie wierzę, że pozwoliłbyś mu na przerżnięcie się i wyjście. W ogólnie nie wyobrażam sobie, że byłeś w związku tym na dole. Nawet jeśli wiem jak on wyglądał…

— Nie mamy… — przymykam na moment oczy. Nie chcę się kolejny raz rozpłakać. Oczy mnie już od tego bolą. — Nie mieliśmy z Fabianem ścisłych ról w łóżku. Jak akurat chcieliśmy, tak robiliśmy. Z resztą też potrzebuję się czasem odprężyć.

— Ale teraz… Z pewnością był wściekły.

— On… To nie tak… Kurwa, nie chcę o tym rozmawiać. — Odwracam głowę i wpatruję się w sufit. — Kiedyś prawie został zgwałcony. Nie zrobiłby mi krzywdy. Trochę trwało, nim przyzwyczaił się do mojego dotyku, a jeszcze więcej czasu pozbywał się odruchów obronnych. Zerwaliśmy, ale to nie oznacza, że się nienawidzimy… Nadal go kocham…

Chcę wierzyć, że nie zrobiłby mi krzywdy, gdybym powiedział nie. Muszę w to wierzyć. Gdyby było inaczej… Nie wiem czy potrafiłbym już komukolwiek zaufać.

Przegrywam ze łzami, które razem z uczuciami torują sobie drogę na zewnątrz. Michał łapie mnie za brodę i przyciąga ku sobie. Patrzy mi w oczy z dziwnym wyrazem twarzy, którego jeszcze u niego nie widziałem.

— Dobrze. Nie myśl już o tym — mówi i przybliża się do mnie z zamiarem złączenia naszych ust.

Odwracam głowę uniemożliwiając mu to.

— Sam zacząłeś — zbywam go. — Chcę spać.

Odwracam się i pozwalam powiekom opaść a łzom płynąć. Nie mogę sobie wyobrazić jak będzie wyglądał mój następny dzień.




9 komentarzy:

  1. Dziękuję za rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde. Fabian stoi w miejscu, ale jakis bardziej go lubie. No Michal wciagnal Kamila w te narkotyki, jest taki zazdrosnik maly ;/
    Fabian wydaje sie byc zagubiony tez troche i chyba dlatego bardziej mi przypadl do gustu.
    A Kamil... narazie nie mam o nim zdania. Nie wiem czy jest bardziej fajny czy zly. Czy to on zawinil czy Fabian.
    Ile bedzie ogolnie rozdzialow?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamil i Fabian są niemal swoimi przeciwieństwami. Ja bardzo zżyłam się z młodym w czasie pisania Wróć do domu. I zaakceptowałam go do tego stopnia, że mogłabym wybaczyć mu wszystko. Fabianowi z resztą też.
      Kamil myśli przyszłościowo. Nie ma hamulców. Wszystko przed nim i zamierza korzystać z życia, bawić się, próbować. Potrzebuje mieć ludzi, którymi może się otoczyć - jak jego teraźniejsza paczka przyjaciół.
      Fabian zaś... trochę o nim będzie w następnym rozdziale.
      Naprawdę trudno mi o tym pisać, żeby czegoś nie powiedzieć za dużo :)
      Rozdziałów będzie dziesięć.
      Dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Powaznie, tak malutki? :o
      Z jednej strony dobrze, bo nie bedzie takiego przeciagania, a z drugiej no bede pewnie za nimi tesknic :D
      Ale nie, dobra. Dobrze, ze jest krotkie. Jak ktorys z nich np. umrze to bede mniej cierpial xd

      Usuń
    3. Mogłabym napisać więcej, ale zdecydowałam się nawiązać tym do poprzedniej części. Chciałam też w miarę szybko skończyć przed sesją, by się historii, a w głowie "grało" tylko Wróć do domu :x
      I tak koniec końców zdawałam we Wrześniu haha
      Nie no, spokojnie. Sesja miała na to opowiadanie tylko taki wpływ, że szybciej je skończyłam xD (Matura? Sesja? Egzaminy? Wena nadchodzi!)
      Ogólnie rzecz biorąc - we Wróć do domu przeczytacie tylko to, co było potrzebne do przedstawienia tej historii. Bez rozwlekania, bez owijania w bawełnę. Taki miałam główny cel. Swoją drogą chyba po prostu lubię tak robić :) Ale w przyszłości będę już tego unikać.

      Usuń
    4. by uczyć się historii*
      xD

      Usuń
  3. Smutny ten rozdział... Rozumiem zarzuty Kamila do Fabiana i jednocześnie rozumiem też jak trudne dla Fabiana muszą być jakiekolwiek zmiany. Mimo wszystko uważam, że nie można tak przejść bokiem przez życie, trzeba przełamywać swój strach i stawiać przed sobą wyzwania, dlatego liczę że jednak Fabian zechce coś zrobić ze swoim życiem. Nie wiem jak w tym wszystkim wygląda Michał, polubiłam go :) No dobra nie będę gdybać tylko grzecznie poczekam na następny rozdział :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał ma teraz pole do popisu. Pytanie na co pozwoli mu Kamil.
      Fabian powinien ogarnąć życie. Już nawet nie chodzi o Kamila. Dla samego siebie powinien postarać się ruszyć do przodu.
      Dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam!

      Usuń