14 lutego 2017

[6] Wracaj do domu

Z okazji walentynek zrobię Wam niespodziankę. :) Przybywam z rozdziałem dzień wcześniej!
Zapraszam!


Potrzebując…



Wróciłem do domu cały przemoknięty. Zatrzasnąłem drzwi i zrzuciłem obuwie, lepiące się od błota. Ziemia już dawno nie zaznała deszczu, więc teraz, gdy ulewa rozpętała się na dobre, powstała wcześniej skorupa skutecznie chroniła wodę przed wsiąkaniem w głębsze rejony ziemi. Gdy szedłem ulicą, miałem wrażenie, że cały nasz mały światek został rzucony na brzeg morza, który raz zarazem coraz głębiej wchłaniał w siebie nasz dom.
Wszedłem do kuchni i aż przystanąłem zaskoczony. Kamil i Gośka siedzieli przy stole z grobowymi minami, mówiąc coś do siebie cicho. Zaraz, gdy mnie zauważyli, wstali i ruszyli w moim kierunku.
— Gdzieś ty się podziewał?! — krzyknęła Gośka, obejmując mnie ramionami.
— Wiesz ile cię szukaliśmy?! — dodał Kamil tym samym tonem. — Nie widziałeś, że zbliża się burza?!
Na moment uścisnąłem siostrę, zaraz wypuszczając ją z ramion i spojrzałem zdumiony na chłopaka. Też miał mokre ubrania, ale widocznie zaczęły już schnąć. Wilgotne włosy zaczesał do tyłu, zapewne, by woda z nich nie kapała na twarz.
— Idź się przebrać, bo się przeziębisz — zarządziła Gośka.
— Bez przesady — mruknąłem. — To ciepły deszcz. I co się tak spięliście? To tylko burza…
— Kamil mi powiedział, że dowiedziałeś się o Piotrku, dlatego… — wyjaśniła wyraźnie przygaszona. — Bałam się.
— O co? — prychnąłem. — Daj spokój, przecież wiesz, że nic bym sobie nie zrobił — dodałem, domyślając się, że o to się martwili.
— On niby też by tego nie zrobił! — rzuciła roztrzęsionym tonem. — Tego nie można wiedzieć! — Zacisnęła usta i machnęła ręką. — Przebierz się. A ty… — Spojrzała na Kamila. — Zadzwoń do rodziców, że zostajesz na noc.
— Czemu? — zdziwił się chłopak.
— Nie mam zamiaru znowu się martwić. Wrócisz jak przestanie padać. I błyskać się… Nienawidzę burzy — wymamrotała na koniec i ruszyła do swojego pokoju.
— Tam jest telefon — wskazałem mu ręką i poszedłem do swojej szafy. Szybko wyciągnąłem z niej stary dres, ostatni czysty jaki mi został. Przebrałem się, słysząc rozmowę Kamila z kuchni. Po chwili chłopak przyszedł do mnie. Obaj spojrzeliśmy na okno. Na dworze ciemność co jakiś czas rozjaśniała błyskawica. Nie pamiętałem dotąd tak gwałtownej burzy. Cieszyłem się teraz, że nie zostałem na tyłach kościoła. Z Weroniką zebraliśmy się stamtąd, gdy wiatr zaczął targać drzewa, trochę nas to przestraszyło. Sam deszcz nie był nieprzyjemny, oczyszczał mnie z dzisiejszych emocji.
— Będziesz spał u mnie na kanapie — zdecydowałem. Zbliżała się dwudziesta druga, dopiero teraz zorientowałem się jak długo mnie nie było. Weronika znalazła mnie jakąś godzinę temu, teraz przestałem się dziwić, że siostra się martwiła. Też bym jej szukał.
Westchnąłem i zacząłem szykować sobie spanie na podłodze. Wyciągnąłem z szafy dwa koce i jakąś starą poduszkę. Byłem padnięty, więc miałem nadzieję, że młody to wyczuje i sam się zaraz położy.
Kamil usiadł na swoim tymczasowym posłaniu i obserwował mnie.
— No co? — zapytałem zaczepnie. Zaraz jednak wyszedłem zamknąć dom i zgasić światło w kuchni. Przechodząc obok okna, zerknąłem na stajnię. Szlag, nie spodziewałem się deszczu, a nie zawiesiliśmy wczoraj drzwi z Kamilem. Nadal jednak było ciepło, więc olałem to i wróciłem do pokoju.
— Nie wolisz spać tutaj? Ja mogę na podłodze — powiedział niepewnie Kamil, gdy i w naszym pomieszczeniu wyłączyłem światło. Nastał przyjemny półmrok, co jakiś czas rozświetlany wyładowaniami atmosferycznymi. — Wymarzłeś pewnie.
— Nie bardziej niż ty. Zresztą nadal jesteś mokry — zauważyłem. — W ogóle lepiej jak rozwiesisz ubrania na noc na krześle.
Wahał się chwilę, ale w końcu wstał i zaczął się powoli rozbierać. Obserwowałem go, jak zsuwa z siebie bluzkę, a moim oczom ukazują się lekko widoczne pod cienką skórą żebra. Miał trochę mięśni, które ratowały jego chudą sylwetkę, bo mógłbym przysiąc, że jego ciało nie zna słowa tłuszcz. Gdy ściągnął krótkie spodnie, zostając w samych bokserkach, mój oddech nieznacznie przyspieszył. Z trudem odwróciłem wzrok od jego ud i tyłka, orientując się, że chłopak wyłapał moje zainteresowanie.
Przymknąłem oczy, próbując się uspokoić.
— Fabian?
— Tak?
— Chcesz już spać?
Spojrzałem na niego ponownie. Siedział na łóżku, opierając łokcie na swoich kolanach. Bawił się nerwowo palcami, wpatrując się w nie.
— Jestem trochę zmęczony, ale możemy rozmawiać — odpowiedziałem szczerze. Podparłem się na łokciach i przyjrzałem się mu uważniej. Miałem ochotę go przytulić, ale przecież dopiero co mu mówiłem, że nie powinien ze mną czegokolwiek próbować. Wiedziałem, że na samym przytulaniu by się nie skończyło.
— Nie… Jeśli jesteś zmęczony, to…
— Kamil — przerwałem mu — po prostu powiedz o co chodzi.
Nerwowo spojrzał na drzwi mojej siostry. Westchnąłem, domyślając się, że nie chce by to słyszała. Przesunąłem się trochę na kocu i poklepałem miejsce obok siebie, z pełną świadomością tego, że zapraszam go na dzisiejszą noc w swoje objęcia. Biłem się z myślami, jakaś część mnie tego chciała, a druga nie mogła na to pozwolić. Chłopak trochę sztywno usiadł obok, a po chwili namysłu ułożył się podobnie jak ja i podkradł mój koc, którym się przykrywałem.
— Zimno — wyjaśnił, jakby musiał się tłumaczyć.
Uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem głowę w jego stronę. Nasze twarze dzieliła teraz niewielka odległość. Wpatrzyłem się w jego ciemne oczy, trochę irytowało mnie, że nie mogłem dostrzec ich koloru.
— Przepraszam — powiedział cicho. Znów wydawało się, że jego pewność siebie gdzieś uleciała.
— Za co?
— Nie powinienem mówić, że jesteś naiwny…
— Jestem.
— Czasem. — Uśmiechnął się. — Ale nie w tamtym kontekście.
Spojrzałem na niego bez zrozumienia.
— Ja już dawno zapomniałem o co się pokłóciliśmy, nie mam pojęcia o jaki kontekst ci chodzi.
— Oh… — Zaśmiał się krótko. — Więc nieważne…
Aż mi się cieplej na sercu zrobiło, gdy usłyszałem jego śmiech. Bezwiednie przesunąłem po jego policzku palcem. Zamarł na ten gest.
— Fabian… — szepnął.
— Mhm?
— Obchodzę cię?
Wpatrzyłem się w niego zaskoczony. Oczekiwał mojej odpowiedzi, nuta nadziei błyszczała w jego oczach i… och, cholera. Jak mogłem pozwolić, by ten smarkacz się we mnie zadurzył? Już usłyszałem od niego, że mi ufa… ponoć. Bo podobno inaczej nie pozwoliłby mi na wcześniejsze pieszczoty, gdyby wiedział, że mógłbym go skrzywdzić.
A mógłbym? Lata za mną całe życie, nie pomagały próby odpychania go. Mimo tego, że nie pozwalałem mu się zbliżać do naszej paczki, nie dawałem też mówić innym o nim złego słowa. W razie czego zawsze go broniłem.
— Inaczej bym się z tobą nie użerał, nie? — zapytałem z uśmiechem i wsunąłem palce w jego wilgotne włosy. Przyciągnąłem go do siebie, samemu się nie ruszając z miejsca i pocałowałem jego usta. Smakowałem je z rozkoszą, czując jak chłopak nabiera gwałtownie powietrza i wpuszcza mnie między wargi. Jęknął cicho, gdy nasze języki otarły się o siebie. Czułem jak robi mi się gorąco z pragnienia. Warknąłem, całując go żarłocznie i ciągnąc za rękę. Chciałem, by przylgnął do mojego ciała, potrzebowałem go czuć.
Kamil posłuchał niemej prośby i nie odrywając swoich ust od moich, usiadł mi na biodrach, niemal od razu poruszając nimi, by otrzeć się sztywniejącym penisem o moje ciało.
Och, Boże…               
Przesunąłem paznokciami po jego nagich plecach, sprawiając, że wygiął się i na moment odsunął głowę. Sapnął, gdy chwyciłem go za pośladki i przycisnąłem do siebie. Marzyłem, by znaleźć się w jego ciasnej dziurce już teraz, by sam pragnął się na mnie nabić i żeby patrzył z góry tymi cudownymi oczami.
— Chcę cię… — wychrypiałem, obserwując jego reakcję.
Chłopak otworzył szerzej oczy i, mógłbym przysiąc, jego oddech przyspieszył. Po kilku sekundach jęknął coś niewyraźnie, oparł czoło o moją pierś i pokręcił tyłkiem. Aż się we mnie zagotowało. Pchnąłem go na koc, tym razem sam lądując na górze. Przygniotłem go swoim ciałem i pocałowałem gwałtownie, zsuwając jego bokserki. Jedynie na moment się od niego oderwałem, by całkowicie je z niego zrzucić i powróciłem na poprzednie miejsce. Zacząłem pieścić jego jądra, na razie pomijając kutasa. Chłopak i tak był mocno pobudzony, wiercił się pode mną chcąc więcej. Nigdy nie przypuszczałem, że może być tak seksowny, z sekundy na sekundę pragnąłem go coraz bardziej. Chciałem zrzucić z siebie ten cholerny dres w którym się gotowałem i wbić się w jego słodką dziurkę.
Nie mogąc się powstrzymać, zsunąłem rękę niżej i przesunąłem palcem między jego pośladkami. Gdy napiął się pode mną nerwowo, uświadomiłem sobie dwie rzeczy. Po pierwsze nie mam żadnego lubrykantu, po drugie nie mam prezerwatyw.
Zamarłem i odsunąłem dłoń, opierając się łokciami po obu stronach jego twarzy. Chłopak spojrzał na mnie niepewnie.
— Ja… To było silniejsze ode mnie… — zaczął się nerwowo tłumaczyć. Chwilę mi zajęło ogarnięcie, że chodziło mu o jego reakcję na dotyk w tamtym miejscu.
— Nie, Kamil. Nie o to chodzi. — Zmusiłem się do łagodnego uśmiechu. Cmoknąłem go szybko w usta. — Poczekaj tu chwilę.
Niechętnie się od niego odsunąłem i ruszyłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, wyjąłem masło i ukroiłem trochę na serwetkę. Resztę schowałem spowrotem i z nowym nabytkiem wróciłem do Kamila. Cóż. To tyle, kondomów nie wyczaruję, więc będziemy musieli się obejść bez nich. Ja z pewnością byłem zdrowy, w więzieniu zrobili mi badania. Położyłem masło na półce przy łóżku i wyciągnąłem dłoń do leżącego wciąż w tym samym miejscu chłopaka. Jeśli już wstałem, równie dobrze możemy się przenieść na kanapę.
Pomogłem mu stanąć na nogi i przytuliłem go mocno.
— Przepraszam. Teraz już powinno być dobrze — wymamrotałem w jego włosy.
— C-co przyniosłeś? — odchrząknął zakłopotany.
— Zaraz zobaczysz, ale teraz musimy mnie rozebrać. — Odsunąłem się trochę, by spojrzeć mu w twarz. Był trochę spłoszony, więc uśmiechnąłem się do niego zachęcająco. — Mam sam to zrobić, czy może ty chcesz? — mruknąłem cicho. Chciałem by się rozluźnił, zapomniał. Sam pamiętałem jaki stresujący może być pierwszy raz, chciałem mu to chociaż trochę ułatwić.
Kamil niepewnie chwycił dół mojej koszuli i pociągnął ją w górę. Uniosłem ręce, pozwalając mu ją ze mnie zsunąć. Robił to powoli, ale chyba było to umyślne. Gdy tylko materiał opadł na ziemię, poczułem jego dłonie na ramionach, po chwili przesuwające się na brzuch. Dotykał delikatnie mięśni, a gdy je napiąłem, nacisnął na nie nieznacznie. Zadrżałem, widząc, jak bezwiednie oblizał wargi ze wzrokiem wbitym w okolice mojego pępka. Zsunął dłonie w dół i chwycił za pasek luźnych spodni, przez które widać było jak mocno byłem podniecony. Je też ze mnie zsunął. Uniosłem raz jedną, raz drugą nogę by mu pomóc i napawałem się jego reakcją na moje nagie ciało i sztywnego kutasa. Gdy tylko uwolnił go z materiału, nie mógł oderwać od niego wzroku.
Teraz staliśmy przed sobą nadzy, jego dłonie z zaciekawieniem badały moje biodra, choć wiedziałem, że najchętniej zawędrowałyby w inne miejsce.
— Dotknij go — wyszeptałem zduszonym głosem.
Chłopak spojrzał mi w końcu w twarz i nagle coś jakby zaskoczyło w jego głowie. Uśmiechnął się nieco pewniej i klęknął przede mną, biorąc mojego penisa do rąk i liżąc go po całej długości. Nie mogłem dłoni zacisnąć na jego barku, ani przycisnąć go do siebie, nie mogłem nawet oprzeć się o nic, więc całą swoją frustrację i pragnienie ogłosiłem głośnym jękiem i przekleństwem. Mimo szumu deszczu, wiatru i grzmotów od czasu do czasu, moja siostra z pewnością to słyszała.
Kamil spojrzał na drzwi sypialni, ale zaraz jego oczy skierowały się na mnie.
— Ona nie wyjdzie?
— Nie ma w zwyczaju chodzić w nocy do toalety. Szczególnie jak pada — szepnąłem i pogładziłem go po policzku. — Wstań.
Chłopak posłuchał mojej prośby, więc już po chwili całowałem jego usta bez zapamiętania. Potrafił całować, musiałem mu to przyznać. Nie powinienem być zdziwiony, w końcu mówił, że miał dziewczynę.
Po jakimś czasie odsunąłem się od niego i poprosiłem by się położył, a sam usiadłem na jego udach i zacząłem całować jego pierś. Drażniąc sutki, wsunąłem dłoń między jego nogi i rozsunąłem je, teraz leżąc pomiędzy i znajdując się w pozycji, o której marzyłem już od jakiegoś czasu.
— Mów jak będzie boleć — szepnąłem i zanurzyłem palce w maśle obok. Roztarłem je na palcach i wsunąłem rękę między jego pośladki. Chłopak znowu się spiął, więc zacząłem masować jego dziurkę, na razie bez zagłębiania się w niej. — Rozluźnij się, Kamil — sapnąłem i znów wpiłem się w jego usta. Wykorzystałem moment, gdy wygiął biodra w moją stronę, na wsunięcie palca.
Jęknął coś i nagle chwycił moją twarz w dłonie, pogłębiając pocałunek. Mądry chłopak, przemknęło mi przez myśl. Skupiał się na pocałunku, więc chwilę później bez problemu mogłem wsunąć w niego też drugi palec. Rozciągałem go niemal czule, podczas gdy moje ciało boleśnie domagało się o uwagę. Spychałem je na drugi plan, ale wymagało to ode mnie cholernie wiele wysiłku. Szczególnie, gdy zacząłem trafiać w odpowiedni punkt w ciele Kamila, a ten wyginał się pode mną, co chwilę ocierając o krocze. Jeszcze trochę a skończę nawet w niego nie wchodząc.
W końcu, gdy trzy moje palce rozciągnęły odpowiednio jego wnętrze, mogłem przejść do tak wyczekiwanej części naszego zbliżenia.
— Obrócisz się na brzuch? — zapytałem, cmokając jeszcze jego wargi.
— A nie możemy tak? — zdziwił się i jednocześnie trochę spiął.
— Jeśli wolisz… — mruknąłem niepewnie. Jeśli tak będzie się lepiej czuł…
Skinął głową, więc zaplotłem jego nogi na własnych biodrach i chwyciłem swojego penisa.
— Ale pomóż mi… — szepnąłem, patrząc mu w oczy. Mógłbym przysiąc, że w tamtej chwili żaden z nas nie miał niczego do ukrycia. Byliśmy przed sobą tacy, jakich nas stworzono. Bez żadnych masek, bez wątpliwości.
W momencie, kiedy znalazłem się w jego ciele, nie mogłem się powstrzymać przed gwałtownym pchnięciem. Zanurzyłem się w nim niemal do końca, wyrywając z jego ust bolesny, głośny jęk. Zacisnął palce na moich barkach, niemal wbijając paznokcie i napiął wszystkie mięśnie, o ironio, doprowadzając mnie tym niemal do orgazmu.
— O kurwa… Kamil… Przepraszam — wydyszałem wprost do jego ucha. Zamarłem i bałem się teraz ruszyć choćby o milimetr. — Spokojnie… Rozluźnij się… Przepraszam.
Obawiałem się, że każe mi przestać, że się wystraszy i odsunie. Te myśli mnie na szczęście ostudziły odpowiednio. Przesunąłem dłonią po jego brzuchu, gładząc wciąż napięte mięśnie. Miał zamknięte powieki i mocno przyspieszony oddech. Łapał powietrze rozwartymi ustami. Przez ułamek sekundy, gdy niebo rozjaśniła błyskawica, mogłem widzieć jego zarumienioną twarz. Czułem jak się na mnie zaciska, próbując się przyzwyczaić do tego specyficznego rozciągania. To pulsowanie było cholernie przyjemne.
— Kamil, spójrz na mnie — poprosiłem, teraz gładząc jego policzek. — Kamil…
Gdy w końcu otworzył oczy, był już spokojny. Patrząc na mnie, zaczął się rozluźniać.
— To takie dziwne… — sapnął. Puścił mnie i ułożył ręce nad głową. — Chyba już… — powiedział zażenowany.
W tamtym momencie naprawdę podziwiałem, że w ten sposób zareagował. Sam nie wiem jak bym się na jego miejscu zachował, ale z pewnością trudno by mi było znów się do tego stopnia rozluźnić.
Wsunąłem się do końca, patrząc mu w oczy i próbując dostrzec jakiekolwiek oznaki bólu. Zrobiłem parę płytkich pchnięć, by zaraz wysunąć się niemal całkowicie i wsunąć, po drodze drażniąc odpowiedni punkt w jego ciele. Oboje zgodnie wydaliśmy z siebie jęk przyjemności. Nadałem odpowiedni rytm swoim ruchom, nastawiając się przede wszystkim na jego rozkosz. Jeszcze jakiś czas chłopak spinał się z mniej przyjemnych doznań, ale w końcu nawet nimi zaczął się rozkoszować. Nie trwało to długo, obaj byliśmy już zbyt podnieceni. Gdy po paru chwilach przesunąłem po jego penisie dłonią, chłopak warknął coś niezrozumiale i doszedł, plamiąc nasze brzuchy. Zacisnął się mocno na mnie, posyłając na granicę rozkoszy. Półświadomie, poruszając chaotycznie biodrami, rozlałem się w jego wnętrzu. Błogie uczucie przyjemności sprawiło, że na moment kompletnie straciłem panowanie. Nie wiedziałem, czy krzyczę, czy może przestałem oddychać. Trwało to kilka sekund, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie i potężne zmęczenie.
Przymknąłem oczy, próbując opanować drżenie mięśni. Opadłem obok chłopaka wykończony, pragnąc teraz jedynie snu. I niemal, o zgrozo, zasnąłem zaraz po, na szczęście poczułem pocałunki na twarzy. Objąłem Kamila, przyciskając go do swojego boku.
— Co mam zrobić z… — urwał nagle speszony.
Zmusiłem się do rozwarcia powiek i spojrzenia na niego.
— Hm? — mruknąłem.
— No… ze spermą… — odwrócił wzrok zażenowany.
— Jeśli chcesz możesz się umyć w misce, ale jeśli ci to nie przeszkadza, to olej — mruknąłem.
— Ale pościel…
— I tak jest brudna — przerwałem mu.
Przesunąłem dłonią po jego boku i wsunąłem ją między pośladki. Podrażniłem jego dziurkę, sprawiając, że więcej mojej spermy wypłynęło na zewnątrz.
— Chcę cię takiego jutro — szepnąłem, gryząc go w ucho.
Kamil z głuchym pomrukiem wypiął się do mojej ręki i pocałował w półotwarte usta. Pieściłem delikatnie jego dziurkę i wargi.
Och, mógłbym go mieć zawsze…
***

Słońce wspięło się po ścianie, docierając do moich oczu. Przekręciłem głowę, by ukryć twarz w zgięciu szyi Kamila i odetchnąłem głęboko jego zapachem. Pachniał deszczem, potem i zeszłą nocą. Swoją drogą wylądowaliśmy w dość śmiesznej pozycji z poplątanymi kończynami i dziwnie pozawijaną pościelą. Było to niewygodne, więc spróbowałem się wyplątać tak, by nie obudzić chłopaka. Chwilę mi zajęło uwolnienie rąk i nóg. Usiadłem na kanapie i przetarłem twarz.
Nagle przytomność umysłu wróciła i uświadomiłem sobie pewną rzecz. Słońce już dawno wstało, więc moja siostra także. I musiała przejść przez ten pokój. Jęknąłem cicho z zażenowaniem, gdy dotarło do mnie, że Gośka widziała nasze gołe tyłki. Wczoraj już mi było obojętne jak to będzie wyglądać, w końcu i tak musiała nas słyszeć, ale teraz czułem, że moje policzki robią się czerwone. Kurde, jak ja spojrzę jej w twarz.
Wstałem z zamiarem ubrania się, ale jeszcze na moment spojrzałem na Kamila. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, gdy widziałem go takiego, śpiącego z niewinną minką, ale wciąż pobrudzonego po wczorajszym seksie. Uch, mógłbym to powtórzyć.
Ale teraz trzeba było stanąć twarzą w twarz z siostrą.
Po ogarnięciu nieco swojej osoby i ubraniu się, ruszyłem do stajni, bo tam spodziewałem się zastać Gośkę. Wczorajsza burza zostawiła swoje ślady w postaci gdzieniegdzie rozrzuconych gałęzi i mokrej ziemi, która całą wodę chciwie wchłaniała. Nie było kałuż, jedynie ciemniejsza ziemia mogła świadczyć o tym, że w nocy padało.
Siostrę znalazłem na korytarzu stajni, kończącą zamiatać. Oparłem się o osamotnione skrzydło drzwi i uśmiechnąłem się lekko.
— Burza niczego nie zniszczyła? — zapytałem.
— Nie, raczej nie — odpowiedziała i spojrzała na mnie z zastanowieniem.
— Trzeba było mnie obudzić, pomógłbym ci.
— Wiem. — Westchnęła. — Słuchaj… Jesteś pewien, że to dobry pomysł? — Przeszła od razu do sedna sprawy, jak to ona.
Uniosłem brwi, udając durnia.
— Kamil to wciąż dzieciak — kontynuowała. — Jesteś pewien, że traktuje cię poważnie?
— Wątpię — przyznałem.
— Więc dlaczego to zrobiłeś? — zapytała, doskonale zdając sobie sprawę po wczorajszych odgłosach, że musiał być to nasz pierwszy raz – przynajmniej taki w pełni.
— Lubię go — odpowiedziałem cicho, patrząc w bok. — I pragnę. Nie miałem nikogo tak długo…
— Więc jest po prostu pierwszym lepszym? — powiedziała ze złością. — Fabian, zrozum, mnie zależy na was obu, nie chcę, żebyście się nawzajem ranili. — Odłożyła miotłę i podeszła na odległość wyciągnięcia ręki. — On niedługo wyjedzie na studia.
— Czy możesz nie uprzedzać faktów? — warknąłem. — Stało się. Na chwilę obecną tego potrzebowaliśmy. Nie wiem co będzie jutro i nie obchodzi mnie to. Po Piotrku przyrzekłem sobie, że już nigdy się od nikogo w ten sposób nie uzależnię.
Gośka patrzyła na mnie chwilę, po czym wzruszyła ramionami.
— Jak uważasz — rzuciła, mijając mnie w drzwiach.
***

To był radosny dzień. Wraz z Kamilem dokończyliśmy obiecaną Gośce robotę, śmiejąc się przy tym dużo i zaczepiając siebie nawzajem. Wstawiliśmy nowe zawiasy i wspólnie zawiesiliśmy na nich zrobione przez nas skrzydła drzwi. Zakończoną robotę uczciliśmy długim, namiętnym pocałunkiem.
— Nadal cię czuję… — powiedział chłopak, muskając moje ucho wargami.
Siedzieliśmy razem na sianie przed stodołą, ja czytałem zakupioną w sklepie gazetę, a Kamil zerkał na nią ponad moim ramieniem. Przyjemnie było czuć go przy sobie, jakby dawał mi dziwnego rodzaju oparcie. Obejmował mnie tak, jakby to było normalne, jakbyśmy byli tacy całe życie.
Spojrzałem na niego z uśmiechem i cmoknąłem w usta. Dziś też nie zamierzałem go puszczać do domu. Już teraz planowałem, jak wyglądać będzie nasza druga wspólna noc.
— Niedługo poczujesz o wiele mocniej… — mruknąłem z obiecującym uśmiechem.
— Mmm… — Złączył na sekundę nasze usta. — Jesteś pewien, że ja to poczuję? — szepnął, patrząc mi pewnie w oczy. Przesunął przy tym dłoń w dół moich pleców. Zamarłem na sekundę, lecz chłopak zaraz zabrał rękę i wyszczerzył zęby wesoło. — Po co w ogóle ci ta gazeta? — zapytał, całkowicie zmieniając temat. Cóż. Zdążyłem już się przyzwyczaić. Wróciłem do przeglądania ogłoszeń.
— Szukam pracy.
— Przecież tu nie ma żadnych ogłoszeń z naszego… och — urwał nagle, orientując się. — Chcesz wyjechać do miasta?
— Tak, mówiłem już.
— Ale… — zaciął się, odsuwając nieznacznie.
— Hm? — Zerknąłem na niego krótko. — Wyrwiemy się stąd z Gośką. Tutaj nie ma przyszłości.
— To już postanowione?
— No tak. Muszę tylko zarobić jakoś na początek. — Uśmiechnąłem się do siebie. — I zostawimy wszystko w tyle! — wykrzyknąłem, aż unosząc ręce z radością, zaraz jednak wróciłem do gazety. — O, zobacz. Na przykład to, potrzebują kogoś na budowę… — wskazałem na odpowiednie miejsce, by Kamil mógł zobaczyć.
Ten jednak nawet nie zerknął, wstając nagle i odchodząc.
— Kamil! — krzyknąłem za nim zdezorientowany. Gdy nawet się nie odwrócił, porzuciłem gazetę i pobiegłem za nim. Chwilę później chwytałem go za rękę i odwracałem w swoim kierunku. — Co ci nagle odwaliło?
— To nie ma sensu — powiedział po prostu.
— Co?
— TO! — krzyknął, wskazując na mnie. — I tak wyjedziesz. Jak zawsze, odepchniesz mnie, gdy będę niewygodny — warknął. — Pierdol się.
Wyrwał mi się, więc znów go musiałem dogonić.
— Przecież niczego sobie nie obiecywaliśmy! — krzyknąłem, idąc za nim.
— Ty! — Odwrócił się z błyskiem gniewu w oczach. — Wykorzystałeś mnie!
— Sam tego chciałeś! Przyszedłeś do mnie! — wrzasnąłem, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co się dzieje. Czy ten chłopak myślał, że po wczorajszym będziemy razem na dobre i na złe? Czy on ma w ogóle rozum?! — Przecież ci mówiłem, że masz się trzymać z daleka!
— Właśnie chcę! — ryknął jeszcze głośniej. — Odpierdol się ode mnie!
Wbiłem w niego wzrok pełen niedowierzania i po chwili, zbierając resztki swojej cierpliwości i spokoju, odwróciłem się na pięcie i wróciłem do domu. Spojrzałem na Gośkę stojącą w drzwiach.
— Cóż. Długo to nie potrwało — skomentowała.
Miałem ochotę zaszczycić ją ostatnimi słowami Kamila.

8 komentarzy:

  1. Podoba mi się reakcja Fabiana, całkowicie ją rozumiem. Natomiast zachowanie Kamila jest dla mnie niezbyt zrozumiałe, to znaczy jest ok i ... Po prostu nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy uważają, że pójście z kimś do łóżka rodzi wielkie zobowiązania, zwłaszcza po tak krótkim ale intensywnym okresie znajomości.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamil jest młody... To nawet nie tak, że sobie coś wyobrażał (no dobra, może trochę). Wyjaśnienie będzie dalej, może nie jakieś rzucające się w oczy, ale będzie można skojarzyć.
      Bardzo dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja tu tylko cos poprawie!
    ,,Szlak, nie spodziewałem się deszczu, a...'' - Szlak to jakby droga. Pisze sie ,,szlag'' :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osz, dzięki. Już mi to ktoś poprawiał, ale jak się okazuje jest więcej szlaków do przebycia xD

      Usuń
  3. Pewnie na miejscu Kamila też było by mi trochę...dziwnie. Może kapkę przykro, ale EJJJ... Fabian jeszcze nigdzie nie wyjeżdża, a on już robi gównoburzę xD...A poza tym no umówmy się, kto nie chciał by się wyrwać z takiej dziury, w jakiej oni mieszkają, noo maamooo moooja...No i oczywiście Fabian to dorosły facet, inczej już patrzy na życie i no...raczej takie przygody, nawet jak mu się młody podoba, spokojnie może przejść bez większych ekscesów. Chociaż mam wrazenie, że jak się serio wyniesie, to i tak będzie mu brakować Kamila. Hah...
    No nic, pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mam ochotę bronić Kamila xD Ale nie, nie zrobię tego. Też z tego względu, że się z Tobą zgadzam. ;d Ale i tak znalazłabym parę argumentów...
      Zaczynam się zastanawiać jak zareagujecie na kolejne rozdziały. :D Fajnie śledzić reakcje czytelników, to też uczy.
      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Witam, a ja Kamila rozumiem. Przecież sam Fabian przyznał że Kamil zawsze był obok, chłopak już dawno się zadurzył a teraz poczuł się wykorzystany. No nic czyta się bardzo dobrze. Tylko tak dalej:)

    OdpowiedzUsuń