5 października 2016

[14] Gonitwa


Usta Patryka naparły na moje, a jego język już po chwili wdarł się między wargi. Całowaliśmy się gwałtownie, z pragnieniem, które dotąd tłumiliśmy. Przyjąłem uległą rolę, nie mając żadnych obaw. Wszelkie myśli wyparowały na rzecz przyjemności obezwładniającej moje ciało. Jęknąłem, gdy Patryk całe wieki później niecierpliwie potarł dłonią o moje krocze, drażniąc już pobudzonego penisa.
Spojrzał mi w oczy, na chwilę zaprzestając pocałunków i odetchnął głęboko, sprawiając wrażenia, jakby wdychał mój zapach.
– Już dawno chciałem to zrobić – wymruczał wprost w moje wargi.
– Mnie to mówisz? – Zaśmiałem się cicho i objąłem go ciaśniej. Wciąż trzymał dłoń na moim kroczu i co jakiś czas czułem jak przesuwa palcem po skórze nad krawędzią spodni. – Nie przestawaj – szepnąłem, znów przyciągając go do pocałunku.
Tym razem nasze usta powoli się o siebie ocierały, poznając siebie nawzajem. To było cudowne uczucie. Jego dotyk pobudzał mnie. Zacząłem się obawiać, że to tylko sen, że to niemożliwe, byśmy tu tak po prostu wylądowali, dając upust temu, czego obaj pragnęliśmy. Obaj. Nie tylko ja.
Zsunąłem jedną dłoń z jego szyi na biodro i uniosłem koszulę, bym mógł dotknąć brzucha chłopaka. Napiął się pod moim dotykiem i wymruczał coś niewyraźnie.
– Nie mam gumek – sapnął, odsuwając się ode mnie odrobinę.
– Ja też nie.
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się szeroko.
– Trudno – stwierdził i rozpiął mi spodnie, przez co miałem wrażenie, że temperatura otoczenia wzrosła dwukrotnie.
Też sięgnąłem do jego spodni i wyczułem, że jesteśmy na równi podnieceni. Dodało mi to trochę pewności siebie. Cholera. Przecież zwykle to ja panowałem nad sytuacją. Teraz miałem wrażenie, że to wszystko to tylko jakiś żart, który dodatkowo sobie wymyśliłem.
A jednak byliśmy tu obaj prawdziwi, pragnący swojego dotyku. Jęknęliśmy równocześnie, gdy nasze dłonie zaczęły pieścić najwrażliwsze części ciała. Spodnie i majtki zostały zsunięte na tyle, byśmy mogli się nawzajem masturbować. Przyjemność zaćmiła mój już i tak niedziałający umysł. Odchyliłem głowę w tył, opierając ją o mur i wypchnąłem biodra, wbijając się mocniej w jego rękę. Sam poruszałem dłonią po członku chłopaka, napawając się jego długością. Nie był gruby, a ja już wyobrażałem sobie jak to by było mieć go w sobie. Z nim nie powinno być problemów z bólem, jeśli bym się dobrze przygotował…
Sapnąłem, gdy szybciej zaczął poruszać ręką, doprowadzając mnie tym na skraj. Co jakiś czas się całowaliśmy, nie mogąc się powstrzymać mimo szybkich oddechów.
– Seba… – warknął tuż przy moim uchu i zaczął poruszać biodrami. Jego głos był zachrypnięty i doskonale słyszałem napięcie, które nim owładnęło. – Jeszcze chwila…
– Mhm… Ja też. – Drugą dłonią pogładziłem policzek Patryka. Spojrzałem mu w oczy w samą porę, gdy jęknął niekontrolowanie i zadrżał. Doszedł w mojej dłoni, robiąc przy tym minę, którą z pewnością jeszcze długo będę pamiętać. Nie zaprzestał ruchów na moim penisie, sprawiając, że już po chwili i mnie dosięgną orgazm. – Och tak… – sapnąłem, wyginając się przy tym mocno.
Patryk obserwował mnie uważnie, uśmiechając się lekko.
– Masz chusteczki? – zapytał, gdy już odrobinę uspokoiliśmy oddechy.
– Mhm. W tylnej kieszeni – szepnąłem. Miałem wrażenie, że nogi mam jak z waty. Cieszyłem się, że mogę się opierać o ścianę, bo było mi głupio, że tak reaguję.
Chłopak wyciągnął chusteczki i wytarł nas ze spermy. Pozwalałem mu to robić, bo sam naprawdę nie miałem ochoty się ruszać. Dalej nie potrafiłem uwierzyć w to, co się stało. Być może zbyt długo czekałem, nie widząc żadnych szans… A teraz zrobiliśmy to tak po prostu… Bez żadnego uprzedzenia.
Podciągnęliśmy i zapięliśmy spodnie, kończąc doprowadzać się do porządku. Teraz mógł nas zdradzić jedynie pot. Z tym jednak nie mieliśmy co zrobić.
– Wracamy? – zapytał Patryk. – Mogą zacząć nas szukać.
Znaleźliśmy Magdę i Marcina na parkiecie i wbrew temu, co wcześniej ustaliliśmy, zamówiliśmy drugie piwo. Usiedliśmy na barowych krzesełkach i wpatrzyliśmy się w tłum.
– Magda dobrze tańczy – oceniłem po chwili wgapiania się w parę.
– Fajnie razem wyglądaliście. – Patryk szturchnął mnie w ramię z uśmiechem na ustach. – Mimo tego, że jest wyższa.
– Ej! – fuknąłem. – Coś ci we mnie nie pasuje?
Chłopak zaśmiał się i pochylił w moją stronę, patrząc mi głęboko w oczy.
– Jest idealnie – powiedział na tyle cicho, że ledwo go usłyszałem w panującym tu hałasie. Zrobiło mi się cieplej na sercu i miałem ochotę go pocałować, jednak nie mogłem sobie na to pozwolić w tej sytuacji. Magda mogła nas zobaczyć. Jednak ta świadomość nie przeszkadzała mi we wgapianiu się w jego niebieskie oczy.
Co ja do cholery robię?
 Do domu wróciliśmy nad ranem i praktycznie musieliśmy od razu iść nakarmić konie. Chciało mi się spać, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. Magda, jak wcześniej obiecała, pomogła nam ze wszystkim. Po wyprowadzeniu koni na padok, stwierdziliśmy w trójkę, że się trochę prześpimy, a dopiero później zrobimy obrządek.
Patryk poszedł ze mną do pokoju i obaj padliśmy na moje łóżko, wcześniej zamykając drzwi na klucz. I tak będzie to dziwnie wyglądać, ale nie chciało nam się o tym myśleć. Ułożyliśmy się obok siebie wygodnie i zasnęliśmy, wykończeni wrażeniami.
***

– Sebastian – usłyszałem, wybudzając się ze snu. Chciałem otworzyć oczy, ale szczypały mnie niemiłosiernie. To są właśnie skutki nieprzespanej nocy.
– Co? – jęknąłem niezadowolony.
Poczułem pocałunki na policzkach, co ostatecznie mnie rozbudziło. Spojrzałem niewyraźnie na Patryka, który uśmiechał się do mnie lekko, z twarzą naprawdę blisko mojej. O tak. Ten widok mógłbym mieć zawsze po przebudzeniu.
– Mamy jeszcze robotę – przypomniał chłopak i przeczesał palcami moje włosy. Podejrzewałem, że wyglądały okropnie, bo od wczoraj nie poświęciłem im ani grama uwagi.
– Ile spaliśmy? – mruknąłem.
– Cztery godziny.
– Cholera… – Przewaliłem się na brzuch i uniosłem na łokciach, zakrywając twarz dłońmi. – Nie chce mi się nigdzie iść.
Patryk ułożył się na boku, patrząc na mnie uważnie. Dłonią delikatnie gładził moje plecy, trochę jakby nie był pewien, czy może. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnąłem się szeroko, czując specyficzne ciepło w klatce piersiowej.
Niestety on nie podzielał mojego entuzjazmu.
– Seba… Ja… – zaczął koślawo i westchnął, przerywając. Jego dłoń znieruchomiała na moich łopatkach. – Nie chcę cię oszukiwać, bo nadal coś czuję do Adama… – wymamrotał w końcu, a mój uśmiech zniknął z twarzy. – Kurde, nie wiem, co z tym zrobić… Podobasz mi się… Ale…
– Patryk – przerwałem mu. Jeśli ma to tak wyglądać, rozumiem. – Niczego sobie nie obiecywaliśmy.
– Wiem. Ale głupio się z tym czuję – mruknął i spojrzał na mnie smutno. – Przepraszam. Nie chcę ci robić nadziei czy coś…
Uśmiechnąłem się lekko, sztucznie. Już zrobiłeś, pomyślałem. Teraz jednak, gdy go spróbowałem, nie mogłem dopuścić, by się odsunął. Chciałem brać chociaż to, na co miałem szansę. Najwyżej później będę ponosił tego konsekwencje.
– Moje relacje z facetami nigdy nie opierały się na czymś więcej niż seksie – przypomniałem mu. – Ty chyba nigdy… – Zmarszczyłem brwi i spróbowałem na nowo. – Obaj potrzebujemy bliskości. Tylko tyle, nic więcej. – Spojrzałem na niego z napięciem. Bałem się jego reakcji. Zaboli mnie, jeśli zostanę teraz odepchnięty.
– Czyli co mamy robić? – dopytał zmieszany.
– Nic. Możemy robić co nam się żywnie podoba, w końcu nie jesteśmy razem. – Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust. – Ale skoro obaj jesteśmy samotni, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby uprawiać seks.
Patryk uniósł brwi i roześmiał się cicho. Na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
– Czy ty nie masz wstydu? – spytał wesoło. – Skoro tak do tego podchodzisz, to dobrze. – Położył dłoń na moim karku i przyciągnął do krótkiego pocałunku, przez który mój żołądek wywinął koziołka. – Spróbujmy w takim układzie – szepnął z zadowoleniem.
Kurwa. Co ja najlepszego zrobiłem? Mogłem go odepchnąć, albo powoli namówić do związku. A ja zrobiłem najgorsze, co mogłem w tym przypadku! Jestem w nim do cholery zakochany, seks mi nie wystarczy. Czuję, że w najbliższym czasie skończę ze złamanym sercem.
Patryk odsunął się odrobinę i spojrzał mi w oczy. Dziękowałem Bogu, w którego nie wierzę, że nie jestem AŻ takim złym aktorem, bo z pewnością dostrzegłby, że coś jest nie tak.
– Ale teraz serio musimy iść – powiedział. – Lepiej żebyśmy my poszli po Magdę, a nie ona po nas.
***

O siedemnastej skończyliśmy obrządki i w trójkę usiedliśmy przed padokiem, gdzie jeździły dzieciaki.
Patryk i Magda rozmawiali o czymś, a ja nawet nie próbowałem wyłapać kontekstu. Siedziałem obok nich, zamyślony i nieobecny. Nie miałem sił na myślenie o dziwnym układzie, który powstał między mną a szatynem. Obserwowałem za to jak trener upomina dzieciaki. Wszystkie jego uwagi były jak rzucanie grochem o ścianę. Na chwilę mali jeźdźcy się poprawiali, by zaraz popełniać te same błędy.
                Nagle usłyszałem sygnał w mojej komórce. Odblokowałem ją, by przeczytać sms od, jak się okazało, Daniela.
                „Cześć. Właśnie pożegnałem się z pierwszym, oficjalnym klientem mojej firmy. Nie wiedziałem, że to będzie takie stresujące! Opowiadaj co u ciebie, dawno się nie odzywałeś.”
                Uśmiechnąłem się lekko do ekranu i zaraz wystukałem odpowiedź.
                „Super! Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że nie będziesz za dużo harował…”
                „Nie martw się, mam wszystko pod kontrolą. W końcu :) To co tam u ciebie?”
                „Nie jestem pewien… Chyba potrzebuję porozmawiać, ale jeżeli już, to jutro. Jestem wykończony.”
                „Możesz dzwonić kiedy chcesz.”
                Uśmiechnąłem się smutno, wyłączyłem komórkę i schowałem ją do kieszeni moich spranych spodni.
                – Coś się stało? – zapytał szatyn i trącił mnie bokiem, przez co musiałem się podeprzeć o murek, by nie stracić równowagi. W odpowiedzi naparłem na niego ramieniem, a gdy chciałem się odsunąć, położył mi rękę na barku i przytrzymał tak, żebym mógł się o niego oprzeć.
                – Chce mi się spać – stęknąłem.
                – Noo. Mi też – dodała Magda i oparła się o Patryka z drugiej strony. Chłopak zaśmiał się cicho i jej też założył rękę na ramiona.
                Spojrzałem na nich z boku, uśmiechając się ciepło. Magda zerknęła na mnie i odwzajemniła gest. Czasem śmieszyło mnie, że jeszcze kilka lat temu wszyscy myśleli, że będziemy razem. I to tylko z tego powodu, że nie jesteśmy spokrewnieni i mieszkamy pod jednym dachem – coś musiało z tego wyjść! Podobno... Jednak przypuszczam, że nawet jeśli nie byłbym gejem, nie potrafiłbym się z nią związać. W końcu razem się wychowaliśmy, jest dla mnie jak siostra.
                Miałem wrażenie, że wieczór nastał milion lat później. Byłem wykończony nieprzespaną nocą i emocjami, które z jednej strony we mnie szalały, z drugiej całkowicie zostałem ich pozbawiony. Nie pomógł też Patryk, który przed drzwiami do mojego pokoju, zamiast wejść jak zwykle, mocno mnie pocałował i zostawił w korytarzu oniemiałego. Przez te zagranie miałem problem z zaśnięciem. Myśli przelatywały przez moją głowę z zawrotną prędkością. W końcu jednak zmęczenie wzięło górę i zapadłem w niespokojny sen.

4 komentarze: