24 sierpnia 2016

[8] Gonitwa


Miałem wrażenie, że minęły wieki, zanim dotarłem pod odpowiedni adres. Nawet nie powiedziałem swoim, że gdzieś jadę. Byłem już zmęczony, nie myślałem o konsekwencjach, ani o tym, co powinienem, a czego nie powinienem robić. Chciałem jedynie zobaczyć Daniela i mu pomóc – o ile dam radę.
Zadzwoniłem do domofonu Daniela z obawą w sercu. W końcu nie wiedziałem w jakim stanie mogę go zastać. Gdyby było to coś poważnego, to leżałby w szpitalu, prawda? Po chwili już mogłem wejść na klatkę schodową. Przeskakiwałem po dwa schodki, by szybciej dotrzeć na trzecie piętro.
Drzwi do mieszkania były uchylone. Wszedłem do środka, zamykając je za sobą.
– Jestem w kuchni! – usłyszałem.
Daniel siedział przy stoliku kuchennym, pijąc herbatę i kierując na mnie wzrok, gdy znalazłem się w pomieszczeniu. Naprzeciw niego stał drugi kubek. Przyjrzałem się uważniej mężczyźnie, próbując wyłapać jakieś zmiany, które w nim zaszły. Z całą pewnością schudł od ostatniego razu, kiedy go widziałem, a oczy miał jeszcze bardziej podkrążone.
– Akurat gotowałem wodę – powiedział na powitanie – chcesz?
Odpowiedziała mu cisza. Chwilę stałem, wpatrując się w niego, jakbym widział go po raz pierwszy. Cholera. Plułem sobie w brodę, że nie zabiegałem o więcej kontaktu, odkąd miałem jego numer. Jak na dłoni było widać, że dzieje się z nim coś niedobrego.
 W końcu jednak podszedłem do niego, by mocno go przytulić. Nie było wygodnie, gdy siedział, ale nie przeszkadzało mi to. Wciągnąłem do płuc jego zapach i dopiero wtedy się trochę uspokoiłem.
– Wystraszyłeś mnie – westchnąłem w jego włosy.
Daniel pociągnął mnie na swoje kolana i odepchnął lekko, by spojrzeć mi w twarz.
– Przepraszam – mruknął. Jego oczy były pełne nieporadnie ukrywanej nadziei. – Cieszę się, że przyjechałeś.
– Miałem dzisiaj wyścig na Partynicach, dlatego tak szybko – wyjaśniłem. – Mówiłeś, że jesteś chory. – Niepewność mnie dobijała. Pewnie nawet nie byłbym zły, gdyby powiedział, że to zmyślił. Już wolałbym to, niż zamartwianie się o kolejną ważną dla mnie osobę tego samego dnia.
– Mam raka.
– Co? – palnąłem, otwierając szerzej usta.
– Rak – powtórzył, a na jego twarzy jakimś cudem dostrzegłem rozbawienie. Jak mógł się uśmiechać w takiej sytuacji?! – Taka choroba, wiesz… Komórki zaczynają atakować własne ciało, czy coś… Nie wiem, nie znam się, a nie do końca kontaktowałem, gdy mi o tym powiedzieli.
– O Boże. – Tylko na tyle mnie było stać. Miałem wrażenie, że świat usuwa mi się spod nóg. Nie. To się nie dziej naprawdę…
– Bóg tu raczej nie pomoże. – Uniósł brwi. – No chyba, że jesteś mesjaszem i potrafisz uzdrawiać.
Walnąłem go w ramię, aż jęknął.
– Jak możesz z tego żartować!? – wydarłem się niekontrolowanie. Stres z całego dnia skumulował się dla tej chwili. – Czemu wcześniej nie dzwoniłeś?! Czemu się nie odzywałeś?! – Zacisnąłem palce na jego ramionach.
– Seba, to boli. – Skrzywił się, a ja szybko zabrałem dłonie. – Spokojnie. Nie umieram. – Westchnął. – A przynajmniej na razie nie.
Wziąłem głęboki oddech i na sekundę przymknąłem oczy, próbując się uspokoić.
– Co ci dokładnie jest?
Daniel zacisnął usta i odwrócił wzrok. Już miałem zapytać drugi raz, kiedy westchnął i zaczął mówić z niechęcią.
– Rak jądra. Jeden z łagodniejszych i w początkowej fazie, więc tylko mi go wytną… – Przesunął dłonią po twarzy i zaczął mówić pospiesznie, jakby chciał mieć to już za sobą. – Później będę musiał co jakiś czas chodzić na badania, ale to wszystko. Niby nic groźnego… Ale po tych wieściach przestałem przez jakiś czas chodzić do pracy. – Spojrzał na mnie niepewnie. – Dobrze w ogóle, że regularnie chodziłem na badania profilaktyczne. Straciłem pracę… Z resztą może i dobrze. Już od jakiegoś czasu byłem wykończony, za wiele wymagali, a ja miałem już dość… – Jego głos się załamał, a wcześniejsza wesołość wyparowała. Podejrzewałem jednak, że była to tylko forma obronna, by się jeszcze jako tako trzymać w garści.
Patrząc na tego mężczyznę, nie widziałem już jednonocnej przygody. Nie potrafiłem określić co do niego czułem, ale z pewnością był dla mnie ważny.
– Zostanę z tobą, dobrze? – szepnąłem i przytuliłem się do niego. Mężczyzna objął moje plecy ramionami i wtulił twarz w szyję. Dzięki temu mógł ukryć łzy, które powoli pojawiały się na policzkach. – Nie jesteś sam.
Płakał bezgłośnie, jedynie trochę się przy tym trzęsąc. Krajało mi się serce, gdy go takim widziałem. Nigdy wcześniej nie okazywał przy mnie negatywnych emocji. Zawsze udawał, że wszystko jest dobrze i to on mnie pocieszał, a nie odwrotnie.
Dwie godziny później siedzieliśmy razem w salonie, oglądając jakiś durny film. Nie odzywaliśmy się do siebie, pogrążeni w myślach i własnych problemach. Wiedziałem, że muszę powiadomić innych, że nie wrócę z nimi do stajni. Nie wiedziałem jedynie jak to zrobić i jaką wymówkę znaleźć.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Patryk.
– Tak? – mruknąłem, odbierając. Daniel spojrzał na mnie krótko i wrócił do oglądania telewizji.
– Seba, gdzie ty do cholery jesteś?! Szukamy cię po całym szpitalu. – warknął chłopak.
– Trzeba było wcześniej do mnie zadzwonić. – Podniosłem się i ruszyłem do kuchni, by w spokoju porozmawiać.
– Trzeba było informować, że się wychodzi. – prychnął. – To gdzie jesteś?
– U Daniela.
– Gdzie?
– No u Daniela. Ten, z którym spędziłem noc jak byliśmy we Wrocławiu.
– Szlajasz się po dziwkach, kiedy ja… – zaczął ostro i urwał równie gwałtownie. – Nie ważne. Wracaj, bo jedziemy tylko po konie i wracamy do domu.
– Zostanę tu na parę dni – poinformowałem. – Przeproś trenera ode mnie. To naprawdę ważne.
– Seba, co ty wygadujesz? Obraziłeś się o to, co Tomasz powiedział? Przecież to nie ważne. Też bym się pewnie tak zachował, jakby role się odwróciły – wyznał, a mnie zatkało. – Wróć z nami.
– Nie chodzi o Tomasza. Po prostu… Wyjaśnię ci później, ok? – Westchnąłem. – To naprawdę ważne i nie chodzi o nic związanego ze stajnią. Nie chodzi o mnie.
***

Nad ranem następnego dnia po moim przyjeździe, leżałem na łóżku w objęciach Daniela i wpatrywałem się w jego twarz. Słońce już dawno wstało, a ja jak zwykle obudziłem się wraz z nim. Teraz jednak nie musiałem nigdzie wychodzić, niczym się przejmować. Mogłem poleżeć, napawając się ciepłem drugiej osoby.
Przesunąłem opuszkami palców po chłodnym ramieniu Daniela, które zaraz przykryłem kołdrą. Jeszcze trochę i się przeziębi przez tę klimatyzację w mieszkaniu, pomyślałem. Mężczyzna wymamrotał coś niewyraźnie, a ja zastygłem na kilka sekund. Nie chciałem go budzić. Podejrzewałem, że ostatnimi czasy nie spał za wiele, jeśli sądzić po stanie, w jakim go zastałem i tym, że jak tylko się wczoraj położyliśmy do łóżka, zaraz po mojej rozmowie z Patrykiem, on zasnął, zanim w ogóle zdążyłem się wygodniej ułożyć.
W świetle dnia dostrzegłem jak bardzo schudł. Dawniej miał mały brzuszek i mocne mięśnie. Dziś na jego torsie mogłem policzyć żebra, a ramiona miał chudsze od moich. Z przerażeniem omiotłem spojrzeniem jego ciało, które całym sobą krzyczało, że jego właściciel jest w rozsypce.
Wiedziałem, że Daniel nie ma dokąd pójść. Rodzina odrzuciła go po tym, jak dowiedziała się prawdy o jego orientacji. Kiedyś bym powiedział, że go to nie obchodziło, w ogóle na niego nie wpływało, jednak z czasem zauważałem, że jest bardziej samotny ode mnie. Ja w końcu miałem jakiś dom, gdzie mogłem wrócić i porozmawiać, nawet jeśli ukrywałem przed nimi parę rzeczy.
Patrząc na jego pogrążoną we śnie twarz, zastanowiłem się nad jeszcze jedną rzeczą. Kim on dla mnie jest? Już dawno wyszliśmy z relacji „kochanek na jedną noc”. Mogłem go nazwać seks przyjacielem, ale w tej chwili i to nie było zbyt adekwatne. Pogubiłem się. Już dawno przyznałem przed sobą, że jestem zakochany w Patryku, ale czy w stosunku do Daniela byłem obojętny? Na pewno nie. Uczucie do niego było jednak czymś innym. Może zwykłą przyjaźnią? Przywiązaniem? Znałem go kilka lat i zawsze wiedziałem, gdzie mogę go znaleźć w razie czego. Jedynie przez kilka tygodni, gdy skończył z nocnym życiem w klubie, miałem wrażenie, że więcej się nie zobaczymy. A jednak już następnym razem, gdy wyjechałem do Wrocławia, wpadłem na niego na ulicy. Nie znałem tego miejsca bez niego. Być może to on mnie tu przyciągał, choć wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Z rozmyślań wyrwał mnie ruch Daniela. Wykrzywił lekko twarz i zasłonił oczy dłonią, powoli się rozbudzając. Wyglądał lepiej niż wczoraj. Sińce pod jego oczami trochę zmalały.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy spojrzał na mnie niewyraźnie.
– Wyspałeś się? – mruknąłem i obróciłem się w jego stronę, kładąc na boku.
– Tak. – Odwzajemnił uśmiech. – A ty? Wyglądasz na rozbudzonego.
– Zwykle wstaję o świcie. Mój organizm nie potrafi zrozumieć, że mam wolne.
Mężczyzna uniósł brwi i leniwie spojrzał na zegarek, który stał na stoliku.
– Od dwóch godzin tak leżysz? – zdziwił się. – Trzeba było mnie obudzić.
– Nie wygłupiaj się. Potrzebowałeś snu, a ja mogłem chwilę cieszyć się tym, że nie muszę nigdzie iść.
Daniel zerknął na mnie, po czym znów zamknął oczy, przewalając się na brzuch i mrucząc coś w poduszkę. Skojarzył mi się z dużym dzieckiem.
– Co chcesz na śniadanie? – zapytałem, zarzucając rękę na jego plecy i przysuwając się bliżej.
– Nie musisz... Zaraz wstanę – mruknął w poduszkę. Ledwo go zrozumiałem.
– Chcę – poprawiłem. Cmoknąłem go w ramię i zaśmiałem się krótko. To było dziwne, tak po prostu budzić się obok kogoś rano… – Myślisz, że w domu mogę się dopchać do kuchni? Chcę korzystać, póki mogę – parsknąłem rozbawiony.
– Ale gotowałeś kiedyś? – zapał z nutą obawy w głosie.
– Zanim jeszcze pracowałem w stajni, tak. Ale nie martw się, gazu nie dotknę – zapewniłem. – Mam nadzieję, że masz cokolwiek w lodówce.
– Może być problem… Czekaj – rzucił, gdy zbierałem się już do wstania. Chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie, całując lekko w usta. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. – Teraz możesz iść.
Wyszczerzyłem do niego zęby i ruszyłem w stronę kuchni na poszukiwanie jedzenia. Okazało się, że mężczyzna ma tylko końcówkę starego chleba i ser. Westchnąłem i zacząłem robić ubogie kanapki. Nie chciało mi się iść teraz do sklepu, więc postanowiłem odłożyć to na później.
Gdy wróciłem z jedzeniem do pokoju Daniela, on siedział na łóżku w samych majtkach. Obejrzałem go całego, od stóp do głów, kolejny raz niepokojąc się tym, jak bardzo schudł. Usiadłem obok i postawiłem między nami talerz.
– Nie mogłem zaszaleć ze składnikami – powiedziałem zawiedzony. – Kiedy ostatni raz byłeś w sklepie?
Wzruszył ramionami, a ja pokręciłem głową z niedowierzaniem. Dobrze, że tu przyjechałem, bo nie wiem ile by pociągnął w ten sposób. Widać było, że się zaniedbał.
– Bierz – rzuciłem i sam zacząłem jeść.
Przypilnowałem, by zjadł więcej niż ja i dopiero wtedy mogłem spokojnie odnieść czysty talerz do kuchni. Tam go umyłem i odłożyłem na suszarkę.
– Kiedy masz ten zabieg? – zapytałem, gdy wróciłem do Daniela. Usiadłem tam, gdzie przed chwilą.
– Pojutrze. – Oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłonie.
– Szybko. Od kiedy w ogóle wiesz?
– Dowiedziałem się kilka dni po tym jak ostatni raz się widzieliśmy. – Spojrzał na mnie, nadal opierając głowę na rękach. – A szybko, bo trochę zapłaciłem. Na szczęście wcześniej oszczędzałem, by kupić sobie mieszkanie, więc było mnie stać.
– Mogłeś zadzwonić wcześniej – żachnąłem się.
– Nie chciałem ci zawracać głowy…
– To po cholerę chciałem twój numer?! – podniosłem głos. – Przecież chodziło o właśnie takie sytuacje! Żebyśmy nie musieli sami radzić sobie z takimi problemami. Żeby mieć kogoś, kto…
– Seba – przerwał mi gwałtownie – my nie jesteśmy parą.
Zacisnąłem usta, zdając sobie sprawę, że się zagalopowałem. No właśnie, nasze relacje zawsze będą ograniczone. To Daniel zawsze ustawiał nas na odpowiednim torze. To on pilnował, byśmy z niego nie zboczyli i pozostali w dobrych relacjach, jednocześnie mogąc się pieprzyć.
Jednak od zawsze, gdy się spotykaliśmy, mogłem liczyć na jego radę i wsparcie psychiczne. Dlaczego bronił się przed tym, bym i ja mógł mu pomagać?
– Wiem – prychnąłem, próbując tym zagłuszyć emocje. – Ale boję się o ciebie, okej? Nie umiem tego wyłączyć. Już ostatnio coś było nie tak, a ty stawiasz dookoła siebie mury i myślisz, że sam sobie poradzisz. – Machnąłem ręką, jakbym odpędzał się od natrętnej muchy. – Nie poradzisz, rozumiesz? Spójrz do jakiego stanu się doprowadziłeś.
Mężczyzna milczał, uważnie mi się przyglądając. Był poważny i oddałbym wiele, by wiedzieć co w tej chwili myślał.
– Nie jesteśmy parą, to prawda – kontynuowałem powoli – ale chyba łączy nas coś więcej niż seks. Inaczej by mnie tu nie było – zauważyłem.
Darek przymknął oczy i uśmiechnął się lekko, co mnie zaskoczyło.
– Chyba masz rację – powiedział po chwili i znów na mnie spojrzał. – Tylko się we mnie nie zakochuj. – Wyszczerzył się bardziej, a ja uniosłem brwi.
– Bez obaw. Już jeden palant mi wystarczy. – Uniosłem kącik ust w górę z rozbawieniem.
– Och. Co to za palant? – zapytał szczerze zaciekawiony. Aż ożywił się bardziej.
– Patryk. To ten z którym przyjechałem ostatnio.
– Ten, który się o ciebie martwi – skojarzył – i dzwonił do ciebie wczoraj.
– Tak. I ten, który ma chłopaka. – Westchnąłem i opadłem plecami na łóżko. – Jestem po prostu skazany na samotność. Jak już jakiś gej pojawił się we wsi… i do tego mieszka w pokoju obok, to jest zajęty. Niezła ironia, nie?
– Mhm – wymruczał, pochylając się nade mną. Spojrzał w dół, na moje bokserki, jedyne ubranie, które miałem na sobie. Zrobiło mi się przez to cieplej. – Nie docenia tego, co ma przed nosem.
– Nie przesadzaj – zaśmiałem się i pociągnąłem go w dół, przez co stracił równowagę i uderzył mnie łokciem w żebra, próbując się bronić przed upadkiem na mój tors. – Au… – syknąłem.
– Sam jesteś sobie winny – prychnął. Zabrał moją rękę ze swojej szyi i usiadł mi na biodrach.
– Mmm – wymruczałem, patrząc na niego z dołu. Robiło mi się gorąco na samą myśl, że poczuję jego dotyk na sobie. – Chyba trzeba się wyszaleć przed zabiegiem, co?
– Potem post – potaknął. Oparł się dłońmi po obu stronach mojej głowy.
– Jak długo?
– Nie pamiętam. – Zmarszczył brwi w zastanowieniu.
– Jesteś beznadziejny – roześmiałem się głośno.
Wszystkie negatywne emocje odeszły. Cieszyłem się, że mogłem komuś powiedzieć o moim zauroczeniu. I że ta osoba nie przekonuje mnie głupim „na pewno się ułoży”. Nic się nie ułoży. Ale to nieważne, dopóki mogę tu z nim być. Dopóki choć jedna osoba mnie zauważa.
Wpatrywaliśmy się chwilę w swoje oczy. Lubiłem te momenty przed pocałunkiem, gdy Daniel zastygał i po prostu na mnie patrzył. Z nikim innym tak nie miałem. W końcu jednak dotykał moich ust wargami i pozwalał mi przejmować dominację.
Tym razem jednak nie skorzystałem z propozycji. Sam zastygłem, czekając na to, co się wydarzy. Nie dotykałem go rękami, nawet go nie obejmowałem, tylko ułożyłem je wzdłuż ciała.
Mężczyzna westchnął w moje usta i zwilżył je językiem. Spojrzał w dół i zmarszczył brwi, gdy zorientował się, że nie zamierzam niczego robić. W jego oczach pojawiło się pragnienie, którego jeszcze nie znałem.
– Znów to robisz – wymruczał nisko.
Nie zdążyłem zapytać o co mu chodzi, bo pocałował mnie mocno. Aż mi się zakręciło w głowie. Jego wargi były miękkie, zęby ostre, a zachłanny język już po chwili penetrował wnętrze moich ust. Sapnąłem, próbując nadążyć za jego gestami, ale po kilku sekundach poddałem się, czując, że to nie ma sensu.
Daniel otarł się kroczem o moje, przez co wygiąłem się z cichym sapnięciem. Mój penis drgnął, pobudzony. Objąłem plecy Daniela, przesuwając po jego szczupłym ciele palcami. Czułem jak mruczy z aprobatą. Oderwał się od moich ust i zaczął całować szyję, podczas gdy dłonią masował moje udo blisko krocza.
– Kochaj się ze mną – szepnąłem, nie mogąc się powstrzymać. Chyba dotarłem do momentu, gdy mogłem to z nim zrobić. Ufałem mu.
– Co? Seba… – Przestał mnie całować i spojrzał z powagą w oczy. To mnie trochę ostudziło. – Nie chcę ci zabierać ostatniego pierwszego razu… – Odetchnął głębiej. – Uwierz mi, warto czekać na tę odpowiednią osobę.
– W jakim ty świecie żyjesz? – prychnąłem. Mój głos brzmiał dziwnie przez podniecenie. – Na kogo mam czekać? Nikt się nie zjawi.
– Może. Ale ja ci tego nie odbiorę – szepnął wprost w moje usta.
Sapnąłem zirytowany. Dlaczego musiał być taki uparty? Przecież to tylko seks. Uprawiamy go od lat, co za różnica w jakiej konfiguracji?
– To co proponujesz? – warknąłem zły.
– Proponuję, żebyś się wyluzował i dał mi działać, skoro tak bardzo tego chcesz. – Musnął zębami moją szczękę i odsunął się, by ściągnąć nasze bokserki.
Pozbył się ich i położył między moimi nogami. Przymknął oczy, gdy chwycił oba penisy, zaczynając je o siebie pocierać. Nasze erekcje rosły wraz z ciepłem jego dłoni. Obserwowałem Daniela, gdy trzepał nam z uchylonymi ustami i błogim wyrazem twarzy. On sobie coś wyobraża, przemknęło mi przez myśl.
– Jesteś na górze czy na dole? – sapnąłem. Daniel spojrzał na mnie nieprzytomnie i uśmiechnął się groźnie, co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Złość wyparowała, pozostawiając jedynie pożądanie.
– Jestem głęboko w tobie – wymruczał, patrząc mi w oczy bez skrępowania. Puścił swój penis na rzecz mojego. Jęknąłem głośno, czując jak wprawnie porusza dłonią. – Zaciśnij się na mnie… Seba…
Westchnąłem i chwyciłem jego członek, ściskając go i pieszcząc tak jak on to robił ze mną.
– Jestem ciasny – wymamrotałem drżącym głosem, wyobrażając sobie, że jest we mnie. Chciałem, by miał z tego taką samą frajdę jak ja. – Pierwszy raz… ktoś mnie ma…
– Mhm… Jesteś zajebisty.
Płonąłem. Daniel zaczął poruszać biodrami, wbijając się w moją dłoń i powarkując przy tym. Jedną ręką opierał się z boku mojej głowy, a drugą intensywnie pracował na dole, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Jęczałem pod nim, coraz szerzej rozstawiając nogi i unosząc biodra w górę. Czułem jak powoli zbliżam się do spełnienia.
– Mocniej! – jęknąłem niekontrolowanie, cały się trzęsąc. Sam przyśpieszyłem ruchy dłonią.
                – A–ach…! Czek–aj – usłyszałem nad sobą. – Seba…! – warknął mężczyzna, spuszczając się na mój brzuch. Na chwilę zamarł, dysząc ciężko.
                Uniosłem się lekko, by musnąć wargami jego usta.
                – Och… to było… nagłe. – Zaśmiał się słabo i ponownie zaczął mnie masturbować.
                Chwilę później moja sperma dołączyła do jego. Rozluźniłem się, czując w całym ciele przyjemne mrowienie, a Daniel położył się obok, przytulając do mojego boku.
                – Chyba musimy odwiedzić łazienkę. – Zaśmiał się, rozsmarowując lepkość po moim brzuchu.
– Zdecydowanie. – Mruknąłem, zamykając oczy. Byłem wykończony. Może nie tyle tym krótkim wysiłkiem, co emocjami, jakie towarzyszyły mi od rana. Chciałem znów zasnąć, czując jego ciepło przy sobie.

6 komentarzy:

  1. cudowny rozdział :)ciekawa jestem jak potoczy się los bohaterów ,czekam z niecierpliwościom na następny,dużo weny
    ~L.A

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ten uśmiech mówi sam za siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż naprawdę lubię Patryka, wolałabym Sebastiana z Danielem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Daniel byłby pewniejszym "wyborem". Niestety serce nie sługa.
      Dziękuję za komentarz! :D

      Usuń