Tydzień zleciał nam błyskawicznie. Nie mogłem
jeździć, ale nie nudziło mi się, gdy obserwowałem Patryka, trenującego z Gromem
i Sarnadem. Byłem dumny, że nasze konie są w tak dobrej kondycji, przez co
szatyn, gdy tylko wracaliśmy do domu, padał na łóżko i odsypiał, a ja szedłem
do sklepu po produkty na obiad. No i robiłem ten obiad, wprawiając chłopaka w
coraz większy podziw. Mieliśmy zwykłą, domową kuchnię do dyspozycji i cały jej
sprzęt, więc mogłem szaleć z potrawami typu rolada z kurczaka ze szpinakiem.
Miałem masę czasu, więc nawet odrobinę usztywniona dłoń nie mogła mi
przeszkodzić w panoszeniu się w podobno kobiecej roli. A mówią, że to mężczyźni
najlepiej gotują.
To w piątek zrobiłem właśnie tą roladę, a gdy
usiedliśmy do stołu, Patryk spojrzał na mnie jak na jakiegoś przybysza z kosmosu,
który jest, co prawda fajny, ale i równie niepokojący. Ja w zamian miałem
ochotę parsknąć śmiechem, gdy kolejny raz z obawą spróbował danie, by z ulgą
przyjąć, że jest pyszne. Nie rozumiałem, dlaczego cały czas wyczekiwał, aż coś
zepsuję.
– Gdzie ty się nauczyłeś gotować? – zapytał po paru
kęsach. Widać było, że powstrzymuje się, by nie rzucić się na jedzenie. Z
pewnością był głodny, bo śniadanie jedliśmy przed ósmą, a teraz było parę minut
przed czwartą po południu.
– W domu. – Wzruszyłem ramionami. – Gdy moja mama i
tata pracowali na polu, ja robiłem obiady. Później zaczęła mi pomagać siostra…
W sumie bardziej przeszkadzać. – Parsknąłem, przypominając sobie jaki czasem
bałagan robiliśmy. Nigdy nie byłem dobry w ogarnianiu kuchni z równoczesnym
robieniem obiadu. Dopiero, gdy miałem gotową potrawę, zaczynałem sprzątać.
– Ja niby też robiłem obiady… – mruknął, gdy
przełknął. – Wiesz, dla mnie i dla ojca. Ale u mnie ograniczało się to do
spalenia makaronu i zrobienia zbyt wodnistego sosu.
Spojrzałem na niego z rozbawieniem. Niektórzy
ludzie – w tym on – uznają, że są ponad instrukcje na opakowaniu. Później się
dziwią, że nie wychodzi.
– Jak twoja ręka? – zapytał po chwili milczenia i
pochłaniania obiadu.
Ja miałem o wiele mniej nałożone, a i tak Patryk
zjadł szybciej. Nie byłem głodny, gdy nie miałem żadnego wysiłku fizycznego.
Siedzenie w miejscu było dla mnie wręcz nienaturalne i miało trochę dziwne
konsekwencje – jak na przykład brak głodu i znużenie.
– Lepiej – wymlaskałem, oblizując przy tym widelec.
– Opuchlizna już zeszła i tylko czasem mnie coś kłuje.
– To co, od poniedziałku jeździsz? – Odłożył
sztućce na pusty talerz. – Dzięki. Było pyszne. – Uśmiechnął się szeroko.
– No pewnie. Dłużej w bezruchu nie wytrzymam.
Gdy i ja skończyłem jeść, Patryk zabrał nasze
talerze do umycia. Przez chwilę mogłem bezkarnie wgapiać się w jego plecy.
Ostatni raz kochaliśmy się jeszcze w Polsce i naprawdę zaczynało mi tego
brakować. A mimo to po naszej kłótni miałem jakieś durne opory i nie mogłem się
ich pozbyć. Nie obawiałem się go w sensie fizycznym, ale w psychicznym. Odkąd
dopuściłem do siebie możliwość, że może mnie wykorzystywać, mój umysł nie
potrafił się tego tak łatwo pozbyć i pozwolić mu na zbliżenie się. Cóż. Może to
i dziwne, może i normalne, ale potrafiłem się oddać tylko komuś, komu ufałem.
Patryk na szczęście do tej pory niczego nie
próbował, jakby czekając na mój ruch. Wyczuł zmianę we mnie i starał się do
niej dostosować. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny.
– A tak w ogóle – rzucił, zakręcając wodę i
odwracając się w moją stronę. – Miałem cię wcześniej pytać, ale zapomniałem.
Adam zapraszał nas do jakiegoś klubu. Podobno zebrał parę osób ze stajni i chcą
dzisiaj się trochę wyszaleć.
– Myślisz, że to dobry pomysł? – Skrzywiłem się
nieznacznie. – Wiesz, że będziemy musieli udawać, że podobają nam się
dziewczyny.
– Wiem. Dla mnie to nie problem. – Uśmiechnął się
lekko. – Przecież nie musimy przelecieć tych, z którymi będziemy tańczyć.
Chodzi tylko o rozrywkę, żeby nie siedzieć w mieszkaniu jak te kołki. –
Przechylił głowę na bok, uśmiechając się przy tym dość specyficznie. – I możemy
trochę wypić. Jutro i tak są jakieś zawody, więc nie ma gdzie jeździć.
– No to dobra. – Wzruszyłem ramionami. – Możemy
iść.
W sumie nie za bardzo mi się chciało, ale
widziałem, że Patryk ma ochotę na to wyjście. A nie poszedłby sam, gdybym
odmówił. Już od dawna robiliśmy wszystko albo razem, albo wcale. Nie miałem
pojęcia w którym momencie stało się to dla nas tak oczywiste.
***
Ubraliśmy się wyjściowo, ja w moje zwyczajowe
czarne spodnie i tym razem niebieską, przydługą bluzę – zakrywającą ramiona, na
których wciąż widniały słabe ślady naszej szarpaniny – a Patryk założył białe
spodnie, czarną bluzkę i skórzaną kurtkę. Coś czułem, że dziewczyny nie dadzą
mu dzisiaj spokoju. A przynajmniej ja bym mu nie dał, gdybyśmy byli w innych,
bardziej sprzyjających warunkach.
Około dwudziestej pierwszej zamówiliśmy taksówkę
(Patryk, skubany, zdobył numer) i pojechaliśmy na wskazany przez Adama adres.
Wylądowaliśmy w dość zadbanej ulicy, zaraz przy klubie. Zdziwił mnie porządek i
dobre oświetlenie tego miejsca. Widać też było, że kamienice są czyste i
zadbane.
Weszliśmy z Patrykiem do klubu i zaczęliśmy szukać
Adama w tłumie ludzi. Trochę nam zajęło, zanim wypatrzyliśmy go siedzącego w
jednej z loży z dwoma mężczyznami i kobietą. Dołączyliśmy do nich.
– Seba, Patryk! – krzyknął Adam, gdy tylko nas
zobaczył. – Myślałem już, że nie przyjdziecie! – Wstał i klepnął Patryka w
ramię, bo był bliżej. Uśmiechnąłem się, widząc skrzywienie na twarzy chłopaka.
Uderzenie Indianina zwykle odczuwało się przez jakiś czas.
Adam szybko przedstawił wszystkich, po prostu
wymieniając imiona. Klara, Mirek i Natan, jak się okazało, cała nasza szóstka
była z Polski, a wodzu postanowił nas zintegrować, by pokazać Czechom jak się
powinno pić. Od razu skrzywiłem się na te słowa, bo wcale nie lubiłem dużej
ilości alkoholu. Czasem zdarzało mi się przesadzić, święty nie byłem, ale zwykle
próbowałem wypić tyle, by na drugi dzień nie umierać od odwodnienia.
Wszystkich tutaj – oprócz Patryka – można było
opisać jednakowo. Niscy, szczupli i w miarę dobrze zbudowani. Jak to dżokeje.
Ale i tak zauważyłem, że byłem najniższy z mężczyzn. Jedynym pocieszeniem była
drobniejsza ode mnie Klara, choć w sumie to żadne pocieszenie, bo jest kobietą.
Czasem mój kompleks odnoście wzrostu wkurzał mnie samego. Zawsze musiałem się
porównywać. Co z tego, że byłem przystojniejszy od Mirka i Natana razem wziętych…
Tak… Cóż. Jakoś musiałem się dowartościować.
– Chcesz piwo czy jakiś drink? – zapytał mnie
Patryk. Zmarszczyłem lekko brwi, z początku nie wiedząc po co pyta, przecież
sam mogłem sobie kupić. Na szczęście po kilku sekundach wgapiania się w niego,
przypomniało mi się, że przecież nie znam czeskiego.
– Piwo – powiedziałem w końcu i wbiłem wzrok w
stolik, przy którym usiedliśmy. Był brązowy z czarnymi żyłkami, gładki i zimny
w dotyku.
Uwinął się z tym szybko. A przynajmniej na tyle, by
czwórka naszych starszych towarzyszy nie przypomniała sobie, że siedzę obok i
nie zagadała do mnie. Podobało mi się, gdy mogłem ich słuchać i sam nic nie
mówić. Tematem były oczywiście wyścigi. A konkretnie jutrzejsza gonitwa.
Kłócili się o to, który z koni jest najlepszy, a ja serio nie miałem pojęcia po
co się tak ekscytują pochodzeniem rodowym jednego z koni. I tak połowę sukcesu
wierzchowiec zawdzięcza jeźdźcowi, a z tego, co słyszałem, gdy wymieniali
nazwiska, owy tak wspaniały koń będzie miał beznadziejnego dżokeja. Nie ma
szans na wygraną.
Patryk podał mi piwo i sam usiadł obok mnie ze
swoim.
– Jak wam idą treningi? – zapytał Adam, gdy ich
dyskusja trochę ucichła.
– A dobrze. – Szatyn uśmiechnął się szeroko i
odstawił kufel. – Teraz, gdy jestem zmuszony jeździć na obu koniach. – Poklepał
delikatnie moją zabandażowaną dłoń, którą chwilę wcześniej położyłem na
stoliku. – To naprawdę treningi dają mi w kość. Przez ostatnie pół roku
jeździłem tylko na Gromie, trochę się odzwyczaiłem. – Wzruszył ramionami i
zerknął na mnie.
– No. Bylebyś nie przesadził – stwierdził Adam. –
Tomasz by mnie zabił, gdybyś się przetrenował – zaśmiał się cicho.
– A co? Obiecałeś nas pilnować? – prychnąłem.
Wiedziałem, że Adam i trener się przyjaźnią, ale nigdy nie umiałem rozgryźć, na
ile sobie ufają, a na ile chcą po prostu poznać swojego przeciwnika.
– Coś w tym stylu – mruknął Indianin i popił swoje
piwo.
– Tak bardzo nadajesz się na niańkę – prychnęła
kobieta i zaśmiała się cicho.
Adam jedynie na nią spojrzał krótko i wzruszył
ramionami. Widać było, że nie obchodzi go jej zdanie.
– Wasza trójka bierze udział w Wielkiej
Pardubickiej? – zdziwił się Mirek. Facet miał około trzydziestki i kilkudniowy
zarost na twarzy, co go jeszcze bardziej postarzało. Teraz przecierał go dłonią
z zamyśleniem.
– No tak. Mówiłem ci – odpowiedział Adam.
– Wiem, ale nie spodziewałem się dzieci. – Wskazał
na nas. – Ile macie lat?
– Dwadzieścia. – Patryk wzruszył ramionami. Nie
widać było, żeby ubódł go komentarz o dzieciach. W końcu to my braliśmy udział
w Pardubickiej, a nie ten mężczyzna. Mógł sobie więc gadać, co chce. – A Seba
dwadzieścia trzy.
– I macie już tytuł dżokejski? – Tym razem
zdziwionym był Natan.
– Tak – mruknąłem. Nie rozumiałem ich poruszenia.
– Wow. Gratulacje. Ja zdobyłem go dopiero po pięciu
latach wyścigów. – Mężczyzna uśmiechnął się do nas szeroko.
Na szczęście temat szybko zszedł na jakieś pierdoły
i mogłem się wyłączyć, pozwalając, by Patryk przejął na siebie ich
zainteresowanie. Ja w spokoju popijałem piwo i co jakiś czas zerkałem na
parkiet, gdzie tłumek ludzi wywijał do rytmu muzyki. Sam chętnie bym zatańczył.
Po trzecim piwie – później ja po nie szedłem, gdy
Patryk powiedział mi jak je kupić – stwierdziłem, że mogę już poprosić Klarę na
parkiet. Była trochę zdziwiona, bo pewnie uznała mnie za jakiegoś mruka, gdy
się nie odzywałem, ale i tak chętnie na to przystała.
Dołączyliśmy do tańczących i sami zaczęliśmy się
ruszać. Było przyjemnie i rozluźniająco. Nie musiałem się bardzo starać, bo
Klara sama nie umiała tańczyć. Bawiliśmy się więc, co jakiś czas śmiejąc się z
naszych poczynań. Musieliśmy wyglądać dość zabawnie.
W pewnym momencie zauważyłem, że reszta też wyszła
na parkiet i zaczęli tańczyć z jakimiś dziewczynami. Odnalazłem wzrokiem
Patryka i pociągnąłem Klarę w jego stronę. Po chwili odbiłem mu dziewczynę, a
on trochę zdziwiony zaczął tańczyć z Klarą. Musiałem przyznać, że miał dobry
gust. Brunetka, którą wcześniej wybrał, tańczyła świetnie i mogłem patrzeć w
nieskończoność jak się obraca. Podziwiałem kobiety, że nie kręci się im w
głowach. Chociaż może nie była to do końca prawda, bo nie raz musiałem
nieznajomą ustawić do pionu, gry traciła równowagę. Ale mimo tych krótkich
chwil, poddawała się mojej woli i kręciła naokoło mnie. Miałem z tego niezłą
zabawę – trochę niemal sadystyczną, bo chciałem sprawdzić ile wytrzyma.
– Niezła jest, co? – usłyszałem w pewnym momencie
głos Patryka przy swoim uchu. Klara gdzieś mu uciekła, a on stanął bardzo
blisko mnie. Spojrzałem na niego krótko i zaraz się odsunąłem, bo miałem
wrażenie, że się zapomniał.
Patryk uśmiechnął się na moją reakcję. Tym razem to
on odbił mi dziewczynę i pociągnął ją w tłum, pozostawiając mnie z niczym. I
dobrze, pomyślałem.
Wróciłem do naszego stolika i usiadłem ciężko na
ławie, którą wcześniej zajmowali nasi starsi towarzysze. Po chwili bezczynnego
siedzenia poszedłem sobie po piwo i wróciłem na to samo miejsce. Wypatrywałem
Patryka na parkiecie i piłem powoli z kufla.
Jakiś czas później dołączył do mnie Adam. Chyba też
miał dość tańca. W sumie trochę dziwiło mnie, że wybrał takie miejsce. Z tego
co wiedziałem, ma żonę i córkę, i nie za bardzo przepada za jakąkolwiek formą
imprez. No, ale zwykle tak było przed zawodami. Nie znałem go z innej strony,
gdy siedzi bezczynnie i nie ma nic do roboty. Teraz był w Pardubicach, ale jego
koń miał dopiero przyjechać kilka dni przed gonitwą. Jeszcze co najmniej przez
dwa tygodnie nie będzie miał co robić.
– Co? Nie udało się odbić brunetki z rąk Patryka? –
zaśmiał się do mnie i poprawił gumkę, którą związał włosy.
Wzruszyłem jedynie ramionami i dalej wgapiałem się
w mojego chłopaka. Byłem już w takim stanie, że bawił mnie komentarz Adama.
Tak, niech sobie myśli, że patrzę na dziewczynę, podczas gdy pożerałem wzrokiem
Patryka. Gorzej, gdy chłopak wyłapał to spojrzenie i teraz co chwilę zerkał w
naszym kierunku. To już mogło być bardziej podejrzane, więc niechętnie
odwróciłem od nich wzrok.
– O co wam w ogóle wtedy poszło? – zapytał Adam, na
co zmarszczyłem się z niezrozumieniem. Powie ci taki od środka i weź się
domyślaj o co chodzi. – Czemu uderzyłeś Patryka? – sparafrazował.
– Wkurzył mnie – zaśmiałem się cicho i do twarzy
przylepił mi się głupi uśmiech. No bo co miałem powiedzieć? Niech się domyśla o
co chodzi. – Szkoda tylko, że sam zrobiłem sobie przy tym większą krzywdę niż
jemu.
– Czasem was nie rozumiem – stwierdził mężczyzna,
wzdychając. – Na poprzednich zawodach zatrzymałeś się, gdy spadł. Ogólnie
trzymacie się razem, obojętnie co byście nie robili, z tego co dowiedziałem się
od Tomasza. Kilka dni temu walnąłeś go po mordzie, bo cię wkurzył i nie
odzywaliście się do siebie, dopóki nie zorientował się, że coś ci się stało. A
teraz próbujecie sobie nawzajem odebrać panienkę i widać, że was to szczerze
bawi.
– Widzisz? Prawdziwa przyjaźń. – Parsknąłem śmiechem
po raz kolejny. Nie wiem, gdzie on widział to podbieranie. Po prostu oboje z
nią zatańczyliśmy. Wielka mi rzecz.
Adam nie odpowiedział, tylko wlepił wzrok w
parkiet. No i w Patryka, który debilnie co chwilę odwracał wzrok w naszą stronę
– niby przypadkiem. Wsadziłby sobie ten przypadek w dupę, bo z dala widać o co
chodzi.
Spochmurniałem trochę. Adam za dużo myśli i
analizuje. Po cholerę mu to?
– Muszę do łazienki – stwierdziłem nagle i wstałem.
Zostawiłem Adama samego ze swoimi przemyśleniami. Niech sobie robi z nimi co
chce, byleby nie zaglądał do naszej sypialni.
Wysikałem się, umyłem ręce i już wychodziłem z
kibla, gdy nagle ktoś wepchnął mnie do niego spowrotem. Miałem szczęście, że
nikogo tu teraz nie było, bo tym kimś okazał się Patryk, który przycisnął mnie
do ściany i mocno pocałował.
Stęknąłem mu w usta bynajmniej nie z przyjemności i
odepchnąłem.
– Co ty kurwa robisz? – warknąłem wściekły, a
chłopak spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Widać było, że jest wstawiony. A niby
tylko trzy piwa.
– Myślałem, że… – zaczął niepewnie i cicho.
Usłyszałem go tylko dlatego, że drzwi tłumiły muzykę.
– Raczej nie myślałeś – prychnąłem. – Moje gapienie
się na ciebie i brunetkę to co innego jak twoje na mnie, gdy obok siedzi Adam –
wytknąłem.
Patrzyliśmy chwilę na siebie. Ja wściekły, a on
trochę wystraszony.
– Sorry – mruknął w końcu i przetarł twarz dłońmi.
Widziałem, że mu głupio. I wiedziałem, że te moje gapienie się, dało mu w końcu
sygnał, że jestem zainteresowany. Z pewnością na niego czekał, więc widząc go,
stwierdził, że pewnie wiem co robię. Powinniśmy porozmawiać, pomyślałem, a nie
bawić się w jakieś dziwne podchody i domysły. W których zresztą nigdy nie byłem
dobry.
– Jedziemy do mieszkania, co? – zapytałem z
nadzieją.
– Mhm – mruknął.
Wyszliśmy z kibla i poszliśmy po kurtkę Patryka,
która została na siedzeniu przy naszym stoliku. Adam spojrzał na nas uważniej.
– Jedziemy już – wyjaśniłem. – Patryk źle się
poczuł.
Cóż. Przynajmniej wyglądał na takiego. Jego
naburmuszona i zmęczona twarz mogła to potwierdzać. Nie przejął się tym, że
zwalam winę na niego.
– Spoko. Uważajcie na siebie – usłyszeliśmy na
pożegnanie od Adama i wyszliśmy z klubu.
– Musisz zadzwonić po taksówkę – przypomniałem, gdy
zauważyłem, że przystanął i bezmyślnie wgapia się w przestrzeń.
Zerknął na mnie krótko i wyciągnął komórkę, by
zadzwonić. Czekaliśmy w milczeniu kilka minut, by w końcu móc wsiąść do
samochodu i pojechać do mieszkania.
Gdy zamykaliśmy za sobą drzwi na klucz, była już
pierwsza w nocy. Patryk od razu zajął łazienkę, a ja przysiadłem na podłodze
małego korytarza. Byłem zmęczony, a atmosfera między nami zrobiła się nie do
zniesienia. Nie wiedziałem jak i czy mogę ją naprawić.
Chłopak wyszedł z łazienki po jakichś dziesięciu
minutach w samych spodniach dresowych. Mój wzrok automatycznie padł na jego
tors, ładnie opalony i płaski. Nie dane mi było go długo oglądać, bo chłopak
odwrócił się ode mnie z zamiarem wejścia do sypialni.
– Patryk… – szepnąłem, wstając z podłogi –
Poczekaj.
Przystanął i zerknął na mnie niepewnie. Było mi dziwnie
widzieć go takim. Nie pasowała do niego ta uległość i w pewnym sensie
zrezygnowanie.
– Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem. – Stanąłem
pomiędzy nim a drzwiami do sypialni. Chciałem widzieć jego twarz.
– Co się w ogóle dzieje? – zapytał spokojnie. – W
sensie… Mam wrażenie, że się mnie boisz od tamtej kłótni. Uciekasz przed moim
dotykiem, a gdy widzisz, że chcę cię pocałować… To robisz taką minę, że mam
wrażenie, że ci robię krzywdę. – Westchnął. – Niby mi wybaczyłeś, a jednak… Coś
się zepsuło.
– Sam nie wiem, dlaczego tak reaguję.– Skrzywiłem
się. W sumie wiedziałem, ale dziwnie byłoby to powiedzieć na głos. To był
strasznie głupi powód. Niemal się go wstydziłem.
– To co mam zrobić? – szepnął. – Chciałem ci dać
czas. Poczekać aż sam będziesz chciał… – zaciął się. – Ja wiem, że wcale dużo
nie minęło, ale męczy mnie to. Nie tyle brak kontaktu, co niepewność, co się w
ogóle dzieje.
– Przepraszam – mruknąłem.
– Boisz się mnie? – zapytał, robiąc mały krok w
moją stronę.
– Nie…
– Nie ufasz mi? – Tym razem trafił z pytaniem.
Zagryzłem wargi i wbiłem wzrok w podłogę między nami. – Dlaczego?
– To głupie – jęknąłem. Alkohol trochę ułatwił
rozplątanie języka. Nie byłem pijany, nie kręciło mi się w głowie, ale czułem
się rozluźniony. Tyle wystarczyło. – Zobaczyłem wtedy, że wystarczyłoby parę
słów i zniszczyłbyś mi życie… Ja… Wystraszyłem się.
– Przecież wiesz, że bym tego nie zrobił – mruknął.
– To jest coś, co wychodzi ponad nasze kłótnie. Obojętnie co by się stało,
obojętnie na co i dlaczego byłbym zły, nie mam prawa mówić Tomaszowi o twojej
orientacji. Jemu ani nikomu innemu.
Zaskoczony spojrzałem mu w oczy. Trafił dokładnie w
to, czego się obawiałem. Ale skąd miałbym wiedzieć, że kiedyś mu się nie
odwidzi i nie zechce się na mnie o coś zemścić?
– I tak w ogóle… – zaczął już trochę pewniej. – Nie
uważam cię za gorszego, bo pozwalasz mi dominować. Z Adamem tylko dwa razy w
ciągu naszego czteroletniego związku byłem na górze. I to tylko dlatego, że za
pierwszym razem bałem mu się oddać, a za drugim zagroziłem, że od niego odejdę.
Uśmiechnął się lekko, widząc na mojej twarzy
zaskoczenie i niedowierzanie.
– Oj, no nie patrz tak – prychnął z rozbawieniem. –
Widziałeś nas razem. Chyba nie sądziłeś, że pozwoliłby mi się rządzić?
Kompletnie nie spodziewałem się, że powie mi kiedykolwiek,
co było pomiędzy nim, a Adamem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić jak mógł między
nimi wyglądać seks. W sumie nawet nie chciałem. Patryk był teraz ze mną i
wydawał się być zadowolony z naszych zbliżeń.
– Ale ty… – zaciąłem się. – Ty uwielbiasz dominować…
– A ty uwielbiasz być na dole. – Uśmiechnął się
radośnie. – Nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli.
Skrzywiłem się i oparłem o zamknięte drzwi. Jego
szczerość pozytywnie na mnie wpływała.
– Wiesz… – szepnął po chwili naszego milczenia i
wgapiania w siebie. – Jeśli cię to uspokoi, możemy się zamienić… W sensie… No w
sumie w każdej chwili możesz, jeśli chcesz, ale teraz…
Nie powstrzymałem cichego śmiechu, słysząc jego
plątanie, a Patryk zamilkł, zaciskając mocno usta. Zawsze bardziej krępował się
ode mnie, choć wcale nie miał powodu. To było urocze.
– A mógłbyś powiedzieć o co ci chodzi w jednym, w
miarę krótkim zdaniu? – zapytałem.
– Chcę ci się oddać – mruknął, czerwieniejąc na
twarzy.
Zamrugałem zaskoczony. Nie. Tego stanowczo nie
potrzebowałem. Ale dzięki tym słowom poczułem się o wiele bardziej pewnie.
Jakby wszystko trafiło na swoje miejsce. Zaskoczyło.
– Jeśli kiedyś naprawdę będziesz chciał… – zacząłem
i naraz objąłem go za szyję, ciągnąć w swoją stronę i zbliżając usta do jego
ucha. – Ale teraz myślę, że nie musimy niczego udowadniać.
Jego silne ręce objęły mnie mocno, pewnie. Schował
twarz w moich włosach na sekundę, po czym pocałował w skroń. Westchnąłem cicho
i wtuliłem się w jego ramiona. O dziwo ta rozmowa wystarczyła. Poczułem się pewniej,
gdy dostrzegłem, że on też to wszystko przeżywa. Na swój własny, zamknięty
sposób, ale jednak.
– Kocham cię – szepnąłem i odwróciłem twarz ku
niemu, by go pocałować. Niestety – albo stety – zostałem powstrzymany. Chłopak
złapał dłońmi moją twarz i wpatrzył się w moje oczy.
– Też cię kocham – powiedział z pewnością w głosie
i przyciągnął do czułego pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz