Życie z Patrykiem tutaj, w Pardubicach, zdawało się
być snem. Bo czego mi więcej do szczęścia było potrzeba? Nic! Miałem osobę, którą
kocham i miałem pasję – Sarnada – codzienne jazdy, treningi. Obserwowanie jak
mój wierzchowiec staje się jeszcze lepszy, niż był – jak uspokaja się przy mnie
i już nie ma problemów z przeszkodami – jest cudowne. Sarnad całkowicie mi
zaufał, poddał się mojej woli. Czasem miałem wrażenie, że wyczekuje mojego
przyjścia, bo gdy tylko pojawiałem się w stajni, rżał radośnie i zaczynał
kręcić się po boksie, do czasu aż do niego nie podszedłem – wtedy się
uspokajał, pozwalał osiodłać i z chęcią wychodził ze mną na trening.
Odkąd Patryk odwzajemnił moje uczucia, czułem się
jakbym fruwał nad ziemią. Nie mogłem się powstrzymać od durnego szczerzenia
zębów w najdziwniejszych momentach, przez co Adam zaczął mi się uważniej
przyglądać. Nawet raz pytał, czemu nagle zmieniłem się w chodzące słoneczko, na
co Patryk omal nie spadł z Groma ze śmiechu – byliśmy akurat na treningu na
torze.
Seks też stał się lepszy. O niebo lepszy. Czułem
się w końcu kochany, szczęśliwy i na swoim właściwym miejscu, a Patryk potrafił
doskonale słuchać mojego ciała i sprawiać, że każda moja cząstka niemal
krzyczała z przyjemności. Też się go powoli uczyłem. Pomagał mój niedobór
wstydu, jak to kiedyś nazwał. Potrafiłem bez ogródek i wprost powiedzieć o co
mi chodzi, albo zapytać go na co ma ochotę. Kochaliśmy się już praktycznie w
każdym miejscu naszego mieszkania i żałowaliśmy, że nie mogliśmy spróbować w
stajni. Jednak tak naprawdę żaden z nas na poważnie o tym nie myślał, bo to
byłoby zbyt ryzykowne. Woleliśmy pominąć tę przyjemność, niż stracić całą
resztę.
Cóż. Faktycznie czułem się jak dziecko szczęścia,
które dostało wymarzonego lizaka. I być może właśnie dlatego nie zauważyłem, że
zbliżają się kolejne gradowe chmury.
***
Właśnie kąpałem się po ostatnim treningu z
Sarnadem. Był czwartek, szósty października, a jutro w południe miał przyjechać
trener. To był ostatni wieczór jaki mogłem spędzić z Patrykiem sam na sam. W
niedzielę odbędzie się Wielka Pardubicka. Ten dzień był moim celem od pół roku
i wolałem nie myśleć, co będzie dalej.
Nie czułem się dobrze ze świadomością, że wszystko,
co do tej pory zdobyłem, może okazać się jedynie bańką mydlaną. Piękną i
ulotną, po której zostanie jedynie mokry ślad wspomnień. Prychnąłem do tego
porównania. Pieprzony poeta się ze mnie zrobił.
Nagle usłyszałem za sobą otwierane drzwiczki od
kabiny prysznicowej i poczułem obejmujące mnie ramiona. Nawet nie zorientowałem
się, kiedy Patryk wszedł do łazienki.
Ciepłe ciało przylgnęło do moich pleców, a na szyi
poczułem delikatne pocałunki.
– Miałeś poczekać na mnie w łóżku – mruknąłem
cicho, czując przyjemny prąd podniecenia, gdy otarł się kroczem o moje
pośladki. Chciałem się dobrze umyć i nawet trochę przygotować na niego.
Wcześniej kupiliśmy wino, które stało teraz na szafce nocnej przy moim łóżku.
To miała być dobrze wykorzystana noc.
– Nudziło mi się – wymruczał. Pomasował dłońmi moje
boki i skubnął zębami płatek ucha. – Chcę cię tutaj. Mocno. – Odwrócił mnie
gwałtownie i spojrzał w oczy. – Żebyś mnie jeszcze długo czuł.
– I żebym miał problemy z jazdą w pardubickiej? –
Uniosłem brew rozbawiony. Patryk zmieszał się trochę i spuścił z tonu. To też
było zabawne. Mimo jego dominacji, nie raz stawał się wyjątkowo uległy. Czasem
miałem wrażenie, że to przez jego młody wiek i mimo wszystko zaniżoną
samoocenę. Uwielbiał narzucać swój własny rytm, ale często nie był w tym
stanowczy. Fascynował mnie, bo nigdy nie mogłem przewidzieć jak się zachowa.
– Możemy inaczej… – zaczął, ale zaraz przerwałem mu
pocałunkiem.
– Nie – mruknąłem w jego usta. – Chcę cię w sobie.
– Bez ostrzeżenia chwyciłem jego penisa i zacząłem pieścić. – W całości. –
Westchnąłem, czując jak twardnieje, lubiłem go dotykać na samym początku. –
Mocno. – Uśmiechnąłem się, patrząc w jego szerokie źrenice. – Teraz. – Wpiłem
się w jego usta i pozwoliłem, by pchnął mnie na ścianę.
Przesunąłem dłonie na jego kark, masując go w
trakcie pocałunku. Nie oszczędzaliśmy naszych warg, języków, policzków.
Całowaliśmy się łapczywie i z pragnieniem, którego nie potrafiliśmy ugasić.
Ale mimo tępa, jaki nadałem, zmusił mnie do
zwolnienia. Przystałem na to. Tak samo jak na odwrócenie się do niego plecami,
gdy poprosił. Teraz przesuwał językiem po moich ramionach i pieścił pośladki
długimi, zgrabnymi palcami, które uwielbiałem.
– Schudłeś ostatnio? – zapytał nagle, obejmując
mnie mocno i ocierając się erekcją o mnie. Musiałem chwilę pomyśleć nad
znaczeniem jego słów.
– Chyba tak. – Chrząknąłem, bo irytowała mnie
chrypka. – A co?
– Nic. Trzeba cię podtuczyć przez te kilka dni, bo
nam jeszcze karę wlepią za niedowagę. – Zaśmiał się cicho i cmoknął mnie w
ucho. – Co wziąć do nawilżenia?
– Przecież leci woda – zauważyłem. Miałem
świadomość, że to praktycznie żadne nawilżenie, ale byłem ciekawy jakie to
byłoby uczucie.
– To za mało – stwierdził sceptycznie.
– Więc ślina. Nie chcę więcej. – Obróciłem głowę,
by spojrzeć na niego i zakręciłem tyłkiem. Sapnął cicho i poczułem jak się
spiął.
– Ale jeśli będzie za bardzo boleć to mów. Skoczę
po coś…
– Sam tu przylazłeś bez żadnego żelu, a teraz
marudzisz – zaśmiałem się, a chłopak spochmurniał. Kolejny raz otarłem się o
niego, by zwrócić jego myśli na właściwe tory. Chciałem go już w sobie. Przez
te niecałe trzy tygodnie regularnego seksu nie byłem już tak ciasny jak z
początku. Mogłem więc trochę nagiąć swoje granice, nie robiąc sobie przy tym
krzywdy. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Znów zaczął mnie całować po karku, barkach i niżej
na plecach. Wymruczałem coś cicho, czując mrowienie w miejscach, gdzie mnie
dotyka. Usłyszałem jak klęka. A po chwili bez ostrzeżenia wsunął język między
moje pośladki. W pierwszym momencie cofnąłem biodra, ale powstrzymał mnie
mocnym uściskiem.
– Cholera – jęknąłem, gdy zaczął pieścić moją
dziurkę mokrym i gorącym językiem. Oparłem się o kafelki, co jakiś czas wydając
z siebie przeciągłe westchnienie. Podobało mi się to doznanie. Było subtelne,
ale za to bardzo elektryzujące. I cholernie podniecające. – Patryk… Już… –
jęknąłem w pewnym momencie, bo sprawił, że zrobiłem się niezwykle wrażliwy na
każdy najmniejszy dotyk. Pragnąłem więcej.
– Mhm… – Przez chwilę jeszcze mnie lizał, by naraz
wstać i wsunąć mi palce do ust. Posłusznie je possałem.
– Kiedyś muszę ci się odwdzięczyć – westchnąłem,
gdy zanurzył we mnie od razu dwa palce. Rozstawiłem nogi szerzej, by było
wygodniej. – To było cudowne.
– To tylko mały fragment tego, co można robić –
wymruczał. – Ale dzisiaj chcę spróbować czegoś innego.
Zerknąłem na niego w tył i mocniej się wypiąłem.
Bez problemu pieścił moje wrażliwe wnętrze. Uwielbiałem to uczucie. I jego
oddech na karku, zapach, dźwięk jego głosu, delikatną skórę, która ukrywa
silne, choć małe mięśnie. Kochałem go i w tym momencie, gdy czułem jego gesty,
pocałunki, wiedziałem, że też jestem kochany.
Po jakimś czasie wysunął palce i naparł na mnie
penisem, na który wcześniej napluł. Jakkolwiek to brzmi, byłem mu wdzięczny.
Bolało mnie, jednak spodziewałem się czegoś gorszego. Było mniej komfortowo niż
zazwyczaj, ale nadal do wytrzymania.
Stęknąłem i oparłem głowę na ramionach, drżąc na
całym ciele. Chłopak zaczął poruszać biodrami, narzucając inny niż do tej pory
znałem, otumaniający rytm. Posuwał mnie powoli, sprawiając, że miałem
świadomość jego najdrobniejszego ruchu.
– Jesteś piękny – usłyszałem, równocześnie czując
jak na moment gubi rytm.
Powtarzał ruchy biodrami raz za razem, a ja miałem
wrażenie jakby ogień palił mnie od środka. Co chwila ocierał się o prostatę,
przez co drżałem coraz mocniej. To było naprawdę męczące. Oddychał w mój kark
nierówno i powstrzymywał się, by nie przyśpieszyć. Nasze jęki mieszały się, tworząc
naprawdę bezwstydny dźwięk.
Orgazm jednak nie nadchodził, bo to wszystko, choć
bardzo intensywne, pozwalało mi na odczuwanie zbyt dużego dyskomfortu. Dla
niego też to było zbyt wolne tempo i, doprawdy, nie miałem pojęcia co on
wyprawia, a mimo tego, nie miałem ochoty protestować. To wszystko było na swój
sposób bardzo podniecające. Aż zacząłem się zastanawiać, czy nie mam zadatków
masochistycznych.
– Unieś nogę – wyszeptał zachrypniętym głosem, a
gdy spełniłem prośbę, przycisnął moją nogę do tułowia i przyśpieszył.
– O kurwa! – warknąłem, gdy przyjemność w końcu
zdominowała wszystko, co do tej pory czułem. Byłem tak wrażliwy na każdy dotyk!
Kolano się pode mną ugięło i nie przewróciłem się tylko dzięki podparciu o
ścianę i mocnym ramionom Patryka. – Tak…! – stęknąłem. Szatyn przycisnął mnie
mocno do ściany, aż przylgnąłem do niej całą swoją klatką piersiową i udami. Na
szczęście dzięki wodzie nie była zimna. Odchyliłem głowę na ramię chłopaka,
oddychając szybko i urywanie. Objąłem nieporadnie jego szyję, podtrzymując się
na nim odrobinę.
Miałem wrażenie, że tracę świadomość. To wszystko
trwało już zbyt długo i chciałem dojść.
– Pa–tryk! – jęknąłem, przekrzywiając głowę w jego
stronę. – Dotknij mnie…
Chłopak warknął coś niezrozumiale i wcisnął dłoń
między ścianę a moje krocze. Ścisnął mój penis i zaczął mnie masturbować, narzucając
naprawdę imponujące tempo, równocześnie nadal mocno mnie pieprząc. Spiąłem się
cały i krzyknąłem, czując jak przyjemność przeszywa moje nerwy. Orgazm był
niesamowity, długi i wycisnął ze mnie resztki sił.
Nawet nie zorientowałem się kiedy on doszedł –
pewnie mniej więcej w tym samym czasie co ja – ale po wszystkim staliśmy
przytuleni do siebie, powoli uspokajając nasze ciała. Po chwili poczułem jak
puszcza moją nogę i wysuwa się ze mnie, pozostawiając nieprzyjemne uczucie.
Stęknąłem z bólu i zacisnąłem palce na jego ręce, obejmującej mnie w pasie.
Nadal miałem problem ze stanięciem o własnych siłach.
Kurwa. To było świetne, ale bałem się jakie będą
tego konsekwencję.
– Wszystko dobrze? – zapytał, całując mój policzek.
– Nie wiem – mruknąłem zachrypniętym głosem. Było
mi trochę słabo i bolał mnie tyłek o wiele mocniej niż zazwyczaj.
– Cholera – sapnął, zauważając jak mu się leję w
rękach. – To chyba nie był dobry pomysł.
– Jak na razie jest mi przyjemnie – mruknąłem,
nadal półleżąc na jego klatce piersiowej. Wykręciłem głowę, by popatrzeć mu w
twarz i uśmiechnąłem się lekko. – Kocham cię.
Spojrzał na mnie jak na wariata i westchnął
cierpiętniczo.
– Ja ciebie też, ale jeśli możesz, to stań o własnych
siłach. Wcale taki lekki nie jesteś. – Cmoknął mnie w skroń i odepchnął lekko
od siebie.
Z niechęcią przeniosłem ciężar na nogi i stęknąłem
głucho. O kurwa.
– No dobra. Trochę przesadziliśmy – przyznałem.
Naprawdę mnie bolało i miałem ochotę krzywić się przy każdym ruchu. Musiałem
się jednak powstrzymać przy Patryku, nie chciałem go niepokoić.
Chłopak obmył mnie delikatnie, a gdy wyszliśmy z
kabiny, to też wytarł. Bawiło mnie to, ale równocześnie sprawiało przyjemność,
więc się nie odzywałem, by go nie płoszyć. Ubraliśmy na siebie jedynie majtki i
ruszyliśmy do łóżka. Niby nie zamierzaliśmy jeszcze spać, ale przyjemnie byłoby
po prostu poleżeć obok siebie. Zresztą nie mieliśmy ochoty na oglądanie
telewizji.
Z racji wygody wylądowałem na brzuchu, a Patryk
wtulił się w mój bok. Kołdrę na razie skopaliśmy w nogi.
– A co z winem? – zapytał, gdy już się ułożyliśmy.
– Teraz o tym mówisz? Już mi się go nie chce
szczerze powiedziawszy.
Zaśmiał się cicho i wsunął palce w moje wciąż mokre
włosy. Zaczął się nimi bawić, a ja, gdybym mógł, mruczałbym z przyjemności.
Uwielbiałem, gdy ktoś gładził mnie po głowie. Przymknąłem na moment oczy.
To właśnie wtedy, gdybym wiedział, wcale nie
otwierałbym oczu. Może gdybym pozwolił mu na rozmyślanie, w końcu doszedłby do
wniosku, że jednak ja jestem ważny, a nie jakaś głupia obietnica, którą złożył
jako dziesięciolatek. Ale nie pozwoliłem mu na to, bo otworzyłem oczy i
dostrzegłem, że jego dobry humor wyparował.
– Co się dzieje? – szepnąłem z obawą.
– Ja… – zaciął się i naraz miałem wrażenie, że
podjął jakąś decyzję. Jego wzrok stał się pewny swego i nieustępliwy. – Wiem,
co zrobię po gonitwie – stwierdził i zamilkł, zagryzając wargę.
– Co? – dopytałem, gdy cisza się przedłużała. Już
wiedziałem, że to mi się nie spodoba.
– Wiesz, że muszę wygrać ten wyścig, prawda? –
zabrzmiał tak, jakby potrzebował mojego potwierdzenia. Jednak, gdy nie
odpowiedziałem, kontynuował – obiecałem to sobie. Jeśli w tym roku mi się nie
uda, to przyjadę tu za rok… A jeśli za rok mi się nie uda, to będę próbował do
skutku. – Dopiero teraz dostrzegłem niepewność. – Wiesz, co to oznacza?
– Że jeśli przegrasz, nie wrócisz ze mną do stajni
– mój głos zadrżał. Stracę go. Już teraz wiedziałem, że go stracę.
– Tak. Znajdę kogoś z dobrym koniem i zatrudnię się
u niego – szepnął. – Pytałem Tomasza, czy będzie wystawiał następne konie do
Pardubickiej.
– Nie ma takich – mruknąłem. – Wiem.
– Właśnie. – Przymknął oczy i westchnął cicho. – Być
może zostanę tutaj, to byłoby w sumie najwygodniejsze.
– Patryk. – Dotknąłem delikatnie jego policzka. –
Obiecaj mi coś.
Niebieskie oczy znów spojrzały na mnie. Dostrzegłem
w nich ból i zdałem sobie sprawę, że to dla niego tak samo ciężkie jak dla
mnie. Obaj nie wierzyliśmy, że nasz związek może przetrwać rozłąkę. Przy Adamie
mógł się łudzić, był z nim w końcu cztery lata. Lecz ze mną? Mnie znał pół
roku, a od niecałych dwóch miesięcy się pieprzyliśmy.
– Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, byśmy zdobyli
pierwsze i drugie miejsce – szepnąłem. – Ja zawalczę o to z całych sił.
– Obiecuję. – Uśmiechnął się. – A ty obiecaj, że
nie spowolnisz Sarnada przed metą.
Zaskoczył mnie tym. Naprawdę zaskoczył. To byłoby w
moim stylu. W momencie, gdybym miał wybór, czy wybrać Patryka, czy konia, było
oczywiste kogo bym wybrał. W przypadku Sarnada mogłem się jeszcze łudzić, że go
odkupię.
Zacisnąłem usta, trawiąc przez chwilę tę prośbę.
– Obiecaj mi to – powtórzył. – Nie chcę wygrać na
niby, to by się nie liczyło.
– Dobrze. – Mój głos wyraźnie drżał. – Obiecuję.
– Cieszę się. – Uśmiechnął się łagodnie, w sposób,
który najbardziej kocham, bo był przeznaczony dla mnie. Nigdy nie widziałem, by
uśmiechał się tak do kogoś innego. Ta specyficzna krzywizna ust, zmarszczenie
oczu i napięcie policzków należało jedynie do mnie.
Wtuliłem się w niego mocniej.
Chciałem, by czas się zatrzymał.
Och, słodziutkie jak miodzik na serduszko...
OdpowiedzUsuńNo, tak aż mnie się nastrój udzielił 😀
Emocje na sam koniec i złożone obietnice , ale później i tak wszystko się zmienia.
Pozdrawiam i życzę weny.
Relacja chłopców dopiero się rozwija, jeszcze wiele przed nimi :) Fajnie, że Ci się udzieliło :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!