30 listopada 2016

[22] Gonitwa


Życie z Patrykiem tutaj, w Pardubicach, zdawało się być snem. Bo czego mi więcej do szczęścia było potrzeba? Nic! Miałem osobę, którą kocham i miałem pasję – Sarnada – codzienne jazdy, treningi. Obserwowanie jak mój wierzchowiec staje się jeszcze lepszy, niż był – jak uspokaja się przy mnie i już nie ma problemów z przeszkodami – jest cudowne. Sarnad całkowicie mi zaufał, poddał się mojej woli. Czasem miałem wrażenie, że wyczekuje mojego przyjścia, bo gdy tylko pojawiałem się w stajni, rżał radośnie i zaczynał kręcić się po boksie, do czasu aż do niego nie podszedłem – wtedy się uspokajał, pozwalał osiodłać i z chęcią wychodził ze mną na trening.
Odkąd Patryk odwzajemnił moje uczucia, czułem się jakbym fruwał nad ziemią. Nie mogłem się powstrzymać od durnego szczerzenia zębów w najdziwniejszych momentach, przez co Adam zaczął mi się uważniej przyglądać. Nawet raz pytał, czemu nagle zmieniłem się w chodzące słoneczko, na co Patryk omal nie spadł z Groma ze śmiechu – byliśmy akurat na treningu na torze.
Seks też stał się lepszy. O niebo lepszy. Czułem się w końcu kochany, szczęśliwy i na swoim właściwym miejscu, a Patryk potrafił doskonale słuchać mojego ciała i sprawiać, że każda moja cząstka niemal krzyczała z przyjemności. Też się go powoli uczyłem. Pomagał mój niedobór wstydu, jak to kiedyś nazwał. Potrafiłem bez ogródek i wprost powiedzieć o co mi chodzi, albo zapytać go na co ma ochotę. Kochaliśmy się już praktycznie w każdym miejscu naszego mieszkania i żałowaliśmy, że nie mogliśmy spróbować w stajni. Jednak tak naprawdę żaden z nas na poważnie o tym nie myślał, bo to byłoby zbyt ryzykowne. Woleliśmy pominąć tę przyjemność, niż stracić całą resztę.
Cóż. Faktycznie czułem się jak dziecko szczęścia, które dostało wymarzonego lizaka. I być może właśnie dlatego nie zauważyłem, że zbliżają się kolejne gradowe chmury.
***

Właśnie kąpałem się po ostatnim treningu z Sarnadem. Był czwartek, szósty października, a jutro w południe miał przyjechać trener. To był ostatni wieczór jaki mogłem spędzić z Patrykiem sam na sam. W niedzielę odbędzie się Wielka Pardubicka. Ten dzień był moim celem od pół roku i wolałem nie myśleć, co będzie dalej.
Nie czułem się dobrze ze świadomością, że wszystko, co do tej pory zdobyłem, może okazać się jedynie bańką mydlaną. Piękną i ulotną, po której zostanie jedynie mokry ślad wspomnień. Prychnąłem do tego porównania. Pieprzony poeta się ze mnie zrobił.
Nagle usłyszałem za sobą otwierane drzwiczki od kabiny prysznicowej i poczułem obejmujące mnie ramiona. Nawet nie zorientowałem się, kiedy Patryk wszedł do łazienki.
Ciepłe ciało przylgnęło do moich pleców, a na szyi poczułem delikatne pocałunki.
– Miałeś poczekać na mnie w łóżku – mruknąłem cicho, czując przyjemny prąd podniecenia, gdy otarł się kroczem o moje pośladki. Chciałem się dobrze umyć i nawet trochę przygotować na niego. Wcześniej kupiliśmy wino, które stało teraz na szafce nocnej przy moim łóżku. To miała być dobrze wykorzystana noc.
– Nudziło mi się – wymruczał. Pomasował dłońmi moje boki i skubnął zębami płatek ucha. – Chcę cię tutaj. Mocno. – Odwrócił mnie gwałtownie i spojrzał w oczy. – Żebyś mnie jeszcze długo czuł.
– I żebym miał problemy z jazdą w pardubickiej? – Uniosłem brew rozbawiony. Patryk zmieszał się trochę i spuścił z tonu. To też było zabawne. Mimo jego dominacji, nie raz stawał się wyjątkowo uległy. Czasem miałem wrażenie, że to przez jego młody wiek i mimo wszystko zaniżoną samoocenę. Uwielbiał narzucać swój własny rytm, ale często nie był w tym stanowczy. Fascynował mnie, bo nigdy nie mogłem przewidzieć jak się zachowa.
– Możemy inaczej… – zaczął, ale zaraz przerwałem mu pocałunkiem.
– Nie – mruknąłem w jego usta. – Chcę cię w sobie. – Bez ostrzeżenia chwyciłem jego penisa i zacząłem pieścić. – W całości. – Westchnąłem, czując jak twardnieje, lubiłem go dotykać na samym początku. – Mocno. – Uśmiechnąłem się, patrząc w jego szerokie źrenice. – Teraz. – Wpiłem się w jego usta i pozwoliłem, by pchnął mnie na ścianę.
Przesunąłem dłonie na jego kark, masując go w trakcie pocałunku. Nie oszczędzaliśmy naszych warg, języków, policzków. Całowaliśmy się łapczywie i z pragnieniem, którego nie potrafiliśmy ugasić.
Ale mimo tępa, jaki nadałem, zmusił mnie do zwolnienia. Przystałem na to. Tak samo jak na odwrócenie się do niego plecami, gdy poprosił. Teraz przesuwał językiem po moich ramionach i pieścił pośladki długimi, zgrabnymi palcami, które uwielbiałem.
– Schudłeś ostatnio? – zapytał nagle, obejmując mnie mocno i ocierając się erekcją o mnie. Musiałem chwilę pomyśleć nad znaczeniem jego słów.
– Chyba tak. – Chrząknąłem, bo irytowała mnie chrypka. – A co?
– Nic. Trzeba cię podtuczyć przez te kilka dni, bo nam jeszcze karę wlepią za niedowagę. – Zaśmiał się cicho i cmoknął mnie w ucho. – Co wziąć do nawilżenia?
– Przecież leci woda – zauważyłem. Miałem świadomość, że to praktycznie żadne nawilżenie, ale byłem ciekawy jakie to byłoby uczucie.
– To za mało – stwierdził sceptycznie.
– Więc ślina. Nie chcę więcej. – Obróciłem głowę, by spojrzeć na niego i zakręciłem tyłkiem. Sapnął cicho i poczułem jak się spiął.
– Ale jeśli będzie za bardzo boleć to mów. Skoczę po coś…
– Sam tu przylazłeś bez żadnego żelu, a teraz marudzisz – zaśmiałem się, a chłopak spochmurniał. Kolejny raz otarłem się o niego, by zwrócić jego myśli na właściwe tory. Chciałem go już w sobie. Przez te niecałe trzy tygodnie regularnego seksu nie byłem już tak ciasny jak z początku. Mogłem więc trochę nagiąć swoje granice, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Znów zaczął mnie całować po karku, barkach i niżej na plecach. Wymruczałem coś cicho, czując mrowienie w miejscach, gdzie mnie dotyka. Usłyszałem jak klęka. A po chwili bez ostrzeżenia wsunął język między moje pośladki. W pierwszym momencie cofnąłem biodra, ale powstrzymał mnie mocnym uściskiem.
– Cholera – jęknąłem, gdy zaczął pieścić moją dziurkę mokrym i gorącym językiem. Oparłem się o kafelki, co jakiś czas wydając z siebie przeciągłe westchnienie. Podobało mi się to doznanie. Było subtelne, ale za to bardzo elektryzujące. I cholernie podniecające. – Patryk… Już… – jęknąłem w pewnym momencie, bo sprawił, że zrobiłem się niezwykle wrażliwy na każdy najmniejszy dotyk. Pragnąłem więcej.
– Mhm… – Przez chwilę jeszcze mnie lizał, by naraz wstać i wsunąć mi palce do ust. Posłusznie je possałem.
– Kiedyś muszę ci się odwdzięczyć – westchnąłem, gdy zanurzył we mnie od razu dwa palce. Rozstawiłem nogi szerzej, by było wygodniej. – To było cudowne.
– To tylko mały fragment tego, co można robić – wymruczał. – Ale dzisiaj chcę spróbować czegoś innego.
Zerknąłem na niego w tył i mocniej się wypiąłem. Bez problemu pieścił moje wrażliwe wnętrze. Uwielbiałem to uczucie. I jego oddech na karku, zapach, dźwięk jego głosu, delikatną skórę, która ukrywa silne, choć małe mięśnie. Kochałem go i w tym momencie, gdy czułem jego gesty, pocałunki, wiedziałem, że też jestem kochany.
Po jakimś czasie wysunął palce i naparł na mnie penisem, na który wcześniej napluł. Jakkolwiek to brzmi, byłem mu wdzięczny. Bolało mnie, jednak spodziewałem się czegoś gorszego. Było mniej komfortowo niż zazwyczaj, ale nadal do wytrzymania.
Stęknąłem i oparłem głowę na ramionach, drżąc na całym ciele. Chłopak zaczął poruszać biodrami, narzucając inny niż do tej pory znałem, otumaniający rytm. Posuwał mnie powoli, sprawiając, że miałem świadomość jego najdrobniejszego ruchu.
– Jesteś piękny – usłyszałem, równocześnie czując jak na moment gubi rytm.
Powtarzał ruchy biodrami raz za razem, a ja miałem wrażenie jakby ogień palił mnie od środka. Co chwila ocierał się o prostatę, przez co drżałem coraz mocniej. To było naprawdę męczące. Oddychał w mój kark nierówno i powstrzymywał się, by nie przyśpieszyć. Nasze jęki mieszały się, tworząc naprawdę bezwstydny dźwięk.
Orgazm jednak nie nadchodził, bo to wszystko, choć bardzo intensywne, pozwalało mi na odczuwanie zbyt dużego dyskomfortu. Dla niego też to było zbyt wolne tempo i, doprawdy, nie miałem pojęcia co on wyprawia, a mimo tego, nie miałem ochoty protestować. To wszystko było na swój sposób bardzo podniecające. Aż zacząłem się zastanawiać, czy nie mam zadatków masochistycznych.
– Unieś nogę – wyszeptał zachrypniętym głosem, a gdy spełniłem prośbę, przycisnął moją nogę do tułowia i przyśpieszył.
– O kurwa! – warknąłem, gdy przyjemność w końcu zdominowała wszystko, co do tej pory czułem. Byłem tak wrażliwy na każdy dotyk! Kolano się pode mną ugięło i nie przewróciłem się tylko dzięki podparciu o ścianę i mocnym ramionom Patryka. – Tak…! – stęknąłem. Szatyn przycisnął mnie mocno do ściany, aż przylgnąłem do niej całą swoją klatką piersiową i udami. Na szczęście dzięki wodzie nie była zimna. Odchyliłem głowę na ramię chłopaka, oddychając szybko i urywanie. Objąłem nieporadnie jego szyję, podtrzymując się na nim odrobinę.
Miałem wrażenie, że tracę świadomość. To wszystko trwało już zbyt długo i chciałem dojść.
– Pa–tryk! – jęknąłem, przekrzywiając głowę w jego stronę. – Dotknij mnie…
Chłopak warknął coś niezrozumiale i wcisnął dłoń między ścianę a moje krocze. Ścisnął mój penis i zaczął mnie masturbować, narzucając naprawdę imponujące tempo, równocześnie nadal mocno mnie pieprząc. Spiąłem się cały i krzyknąłem, czując jak przyjemność przeszywa moje nerwy. Orgazm był niesamowity, długi i wycisnął ze mnie resztki sił.
Nawet nie zorientowałem się kiedy on doszedł – pewnie mniej więcej w tym samym czasie co ja – ale po wszystkim staliśmy przytuleni do siebie, powoli uspokajając nasze ciała. Po chwili poczułem jak puszcza moją nogę i wysuwa się ze mnie, pozostawiając nieprzyjemne uczucie. Stęknąłem z bólu i zacisnąłem palce na jego ręce, obejmującej mnie w pasie. Nadal miałem problem ze stanięciem o własnych siłach.
Kurwa. To było świetne, ale bałem się jakie będą tego konsekwencję.
– Wszystko dobrze? – zapytał, całując mój policzek.
– Nie wiem – mruknąłem zachrypniętym głosem. Było mi trochę słabo i bolał mnie tyłek o wiele mocniej niż zazwyczaj.
– Cholera – sapnął, zauważając jak mu się leję w rękach. – To chyba nie był dobry pomysł.
– Jak na razie jest mi przyjemnie – mruknąłem, nadal półleżąc na jego klatce piersiowej. Wykręciłem głowę, by popatrzeć mu w twarz i uśmiechnąłem się lekko. – Kocham cię.
Spojrzał na mnie jak na wariata i westchnął cierpiętniczo.
– Ja ciebie też, ale jeśli możesz, to stań o własnych siłach. Wcale taki lekki nie jesteś. – Cmoknął mnie w skroń i odepchnął lekko od siebie.
Z niechęcią przeniosłem ciężar na nogi i stęknąłem głucho. O kurwa.
– No dobra. Trochę przesadziliśmy – przyznałem. Naprawdę mnie bolało i miałem ochotę krzywić się przy każdym ruchu. Musiałem się jednak powstrzymać przy Patryku, nie chciałem go niepokoić.
Chłopak obmył mnie delikatnie, a gdy wyszliśmy z kabiny, to też wytarł. Bawiło mnie to, ale równocześnie sprawiało przyjemność, więc się nie odzywałem, by go nie płoszyć. Ubraliśmy na siebie jedynie majtki i ruszyliśmy do łóżka. Niby nie zamierzaliśmy jeszcze spać, ale przyjemnie byłoby po prostu poleżeć obok siebie. Zresztą nie mieliśmy ochoty na oglądanie telewizji.
Z racji wygody wylądowałem na brzuchu, a Patryk wtulił się w mój bok. Kołdrę na razie skopaliśmy w nogi.
– A co z winem? – zapytał, gdy już się ułożyliśmy.
– Teraz o tym mówisz? Już mi się go nie chce szczerze powiedziawszy.
Zaśmiał się cicho i wsunął palce w moje wciąż mokre włosy. Zaczął się nimi bawić, a ja, gdybym mógł, mruczałbym z przyjemności. Uwielbiałem, gdy ktoś gładził mnie po głowie. Przymknąłem na moment oczy.
To właśnie wtedy, gdybym wiedział, wcale nie otwierałbym oczu. Może gdybym pozwolił mu na rozmyślanie, w końcu doszedłby do wniosku, że jednak ja jestem ważny, a nie jakaś głupia obietnica, którą złożył jako dziesięciolatek. Ale nie pozwoliłem mu na to, bo otworzyłem oczy i dostrzegłem, że jego dobry humor wyparował.
– Co się dzieje? – szepnąłem z obawą.
– Ja… – zaciął się i naraz miałem wrażenie, że podjął jakąś decyzję. Jego wzrok stał się pewny swego i nieustępliwy. – Wiem, co zrobię po gonitwie – stwierdził i zamilkł, zagryzając wargę.
– Co? – dopytałem, gdy cisza się przedłużała. Już wiedziałem, że to mi się nie spodoba.
– Wiesz, że muszę wygrać ten wyścig, prawda? – zabrzmiał tak, jakby potrzebował mojego potwierdzenia. Jednak, gdy nie odpowiedziałem, kontynuował – obiecałem to sobie. Jeśli w tym roku mi się nie uda, to przyjadę tu za rok… A jeśli za rok mi się nie uda, to będę próbował do skutku. – Dopiero teraz dostrzegłem niepewność. – Wiesz, co to oznacza?
– Że jeśli przegrasz, nie wrócisz ze mną do stajni – mój głos zadrżał. Stracę go. Już teraz wiedziałem, że go stracę.
– Tak. Znajdę kogoś z dobrym koniem i zatrudnię się u niego – szepnął. – Pytałem Tomasza, czy będzie wystawiał następne konie do Pardubickiej.
– Nie ma takich – mruknąłem. – Wiem.
– Właśnie. – Przymknął oczy i westchnął cicho. – Być może zostanę tutaj, to byłoby w sumie najwygodniejsze.
– Patryk. – Dotknąłem delikatnie jego policzka. – Obiecaj mi coś.
Niebieskie oczy znów spojrzały na mnie. Dostrzegłem w nich ból i zdałem sobie sprawę, że to dla niego tak samo ciężkie jak dla mnie. Obaj nie wierzyliśmy, że nasz związek może przetrwać rozłąkę. Przy Adamie mógł się łudzić, był z nim w końcu cztery lata. Lecz ze mną? Mnie znał pół roku, a od niecałych dwóch miesięcy się pieprzyliśmy.
– Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, byśmy zdobyli pierwsze i drugie miejsce – szepnąłem. – Ja zawalczę o to z całych sił.
– Obiecuję. – Uśmiechnął się. – A ty obiecaj, że nie spowolnisz Sarnada przed metą.
Zaskoczył mnie tym. Naprawdę zaskoczył. To byłoby w moim stylu. W momencie, gdybym miał wybór, czy wybrać Patryka, czy konia, było oczywiste kogo bym wybrał. W przypadku Sarnada mogłem się jeszcze łudzić, że go odkupię.
Zacisnąłem usta, trawiąc przez chwilę tę prośbę.
– Obiecaj mi to – powtórzył. – Nie chcę wygrać na niby, to by się nie liczyło.
– Dobrze. – Mój głos wyraźnie drżał. – Obiecuję.
– Cieszę się. – Uśmiechnął się łagodnie, w sposób, który najbardziej kocham, bo był przeznaczony dla mnie. Nigdy nie widziałem, by uśmiechał się tak do kogoś innego. Ta specyficzna krzywizna ust, zmarszczenie oczu i napięcie policzków należało jedynie do mnie.
Wtuliłem się w niego mocniej.
Chciałem, by czas się zatrzymał.

2 komentarze:

  1. Och, słodziutkie jak miodzik na serduszko...
    No, tak aż mnie się nastrój udzielił 😀
    Emocje na sam koniec i złożone obietnice , ale później i tak wszystko się zmienia.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacja chłopców dopiero się rozwija, jeszcze wiele przed nimi :) Fajnie, że Ci się udzieliło :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń