12 maja 2016

[10] Moja Alaska


        Budzę się nad ranem z myślą „gdzie moje poduszki?” i ze zdziwieniem stwierdzam, że ktoś śpi obok mnie. Dopiero po chwili przypominają mi się wydarzenia ubiegłego dnia. Cholera… Na szczęście oszczędził mi doświadczenia bycia „na dole”. Moja męska duma z pewnością by wtedy ucierpiała… o ile można tu o niej mówić, zważywszy na to, że wylądowałem z drugim facetem w łóżku i uważam to za całkiem normalne…
        Siadam i spoglądam na Emila. Wygląda na zadowolonego z życia. Przywłaszczył sobie wszystkie moje poduszki i śpi w najlepsze przytulając je do siebie, zamiast na nich leżeć. Dziwny zwyczaj.
        Zauważam migoczący ekran komórki. Dziewiąta godzina. Sześć nieodebranych połączeń i jeden sms od Julki.
Wychodzę do kuchni zadzwonić.
        Odbiera po czterech sygnałach.
- Mat! Coś ty robił?! Ani na treningu cię nie było, ani nie można do się do ciebie dodzwonić!
- W domu jestem. – Wzdycham. Dobrze, że wyciszyłem komórkę… – Miałem wyłączoną komórkę.
- Rafał jest u mnie…
- Czyli, że dobrze, że was samych zostawiłem. Wyjaśnione wszystko?
- Chyba tak… Rafał chciał z tobą pogadać, myślał, że spotka cię na boisku… Ale ani ciebie, ani jakiegoś Emila tam nie było. Jesteście razem? Rafał mówił, że to całkiem możliwe…
- Nie. – Decyduję się skłamać. – Wróciłem do domu jak tylko Rafał do ciebie wypruł, a Emil… nie mam pojęcia gdzie go wcięło.
- Spoko. Możemy do ciebie przyjechać? – Pyta. – Jesteśmy w pobliżu.
        Niemal przekląłem do słuchawki.
- Tak. – Mówię zamiast tego i rozłączam się.
        Wpadam do pokoju i ściągam kołdrę z Emila. Próbuję nie zwracać uwagi na to, że oboje w dalszym ciągu jesteśmy nadzy.
- Wstawaj.
- Co jest? – Zerka na mnie sennie. – Ale bym kurwa zapalił.
- Rafał z Julią za chwilę będą. – Oświadczam, próbując zachować powagę. Mimo wszystko wyszczerzyłem zęby jak idiota. - Powiedziałem im, że cię u mnie nie ma…
- Ehh… - Siada ciężko na posłaniu. – Wczoraj mnie nie źle przerżnąłeś, a teraz każesz mi się wynosić? Niewdzięcznyś…
        Rzucam w niego jego spodniami.
- Ubieraj się. – Sam naciągam na siebie pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z szafy.
- Następnym razem ja cię przelecę. Będziesz widział jak to kurwa fajnie na drugi dzień.
        Podchodzę do niego i mocno całuję w usta.
- Było cudownie. Ale to nie zmienia faktu, że nie chcemy, by ktoś się o nas dowiedział.
- Jasne. – Mruczy i zaczyna się ubierać. – Nie mogłeś ich spławić, powiedzieć, że nie ma cię w domu?
- Już wygadałem, że jestem. A to by było dziwne, gdybym ich nie przyjął.
- Matka Teresa, czy co?
- Nie, Mateusz Zieliński.
- To wiele wyjaśnia. Rozumiem, że o śniadanku mogę pomarzyć?
        Wciskam mu dwadzieścia złotych do ręki.
- A to co? – Dziwi się.
- Na taksówkę, jedzenie czy cokolwiek chcesz.
- Nie chcę od ciebie kasy. – Marszczy brwi.
- Ale…
- Zabieraj to i nie wnerwiaj mnie z samego rana. – Wkłada mi je powrotem do ręki. – Nie było tematu.
        Rusza w stronę drzwi.
- Emil…
- Co? – Odwraca się w moją stronę z lekkim uśmiechem na ustach, który niezdarnie próbuje ukryć.
        Całuję go krótko.
- Do zobaczenia na treningu.
- Uważaj, bo się wzruszę. – Parska i wychodzi.
        Dobrze, że się pośpieszyliśmy, bo już po dziesięciu minutach do moich drzwi pukają goście. Otwieram Julce i Rafałowi.
- Hejka. – Rzuca dziewczyna, gdy wpuszczam ich do środka.
- Hej… - Mruczę, niezbyt zadowolony. Zamykam drzwi do swojego pokoju, by nie widzieli rozgardiaszu jaki w nim panuje.
        Siadamy w trójkę przy stole w jadalni.
- No więc może zacznijmy od najważniejszego. – Zaczyna Rafał, obejmując dziewczynę ramieniem. – Nie musisz się obciążać. Zajmę się Julką i naszym dzieckiem.
        Kiwam głową. Chyba w tym całym nieszczęściu było coś pozytywnego. Trafiła na Rafała.
- Ale… - Kontynuuje. – Mam dla niej warunki i chciałbym byś pomógł mi jej przypilnować.
- Jakie?
- Po pierwsze zakaz łażenia na imprezy i picia alkoholu. Co do tańców… może na razie trenować, ale tylko do czasu, aż będzie czuła się dobrze. – Rzuca jej wymowne spojrzenie. – I żadnego niebezpiecznego wyginania się.
- To ciąża, a nie choroba. – Komentuje dziewczyna.
- Ale nie chcę, by coś wam się stało…
        O matko. Prawdziwy ojciec.
- Coś jeszcze jej zabroniłeś? – Uśmiecham się do nich. Razem wyglądają uroczo. On wysoki i dobrze zbudowany, ona z wyglądem modelki… Przyszła rodzinka jak z obrazka.
- To chyba wszystko… Ale mam jeszcze jeden warunek. Zamieszkamy u mnie.
- Serio tego chcesz? – Dziwię się. Wow… Julka będzie żoną. – Ożenicie się?
- Szczerze powiedziawszy jeszcze o tym nie myślałem… - Śmieje się. – Co ty na to? – Zwraca się do swojej dziewczyny.
- Ja na to, że po ciąży. O ile w ogóle – Mruga do mnie.
- Jak będziecie razem wychowywać dziecko, to lepiej z jednym nazwiskiem. Nie będzie trzeba się nikomu tłumaczyć. – Zauważam. Mistrz praktycznego podejścia. Gratuluję…
- Jeszcze zobaczymy. – Przesuwa dłonią po jej włosach.
- Chcecie coś? – Reflektuje się. – Picie, śniadanie?
        Julka poprosiła o wodę, a Rafał pokręcił jedynie głową. Poszedłem więc do kuchni. Tam oparłem się o blat i westchnąłem. Próbowałem ukryć przed nimi podenerwowanie, ale byłem już tym wszystkim po prostu zmęczony. Do tego doszło dziwne uczucie, że właśnie w tym momencie Rafał zabiera mi Julkę. Moją jedyną przyjaciółkę. Ona teraz będzie miała własną rodzinę i problemy. A ja… Już nawet nie będę miał wymówki, by iść do Marty.
- Co jest? – Dziewczyna staje w drzwiach.
- Nic. – Prostuję się i zajmuję zapełnianiem kubka wodą mineralną.
- Przecież widzę, Mat. – Podchodzi do mnie i obejmuje. – Zawsze będę cię kochać, wiesz?
- Wiem. – Też ją obejmuję i chowam twarz w jej włosach. Jestem o nią zazdrosny. Boję się ją stracić. Zawsze byliśmy razem.
- A tak w ogóle, skąd masz tą malinkę na szyi?
- Co? – Głupieję.
- Malinkę. O tu. – Dotyka miejsca przy obojczyku i śmieje się. – Był tu ktoś wcześniej?
- Nie. Pewnie się gdzieś uderzyłem, albo jakiś robal mnie ugryzł. – Zabiję tego robala, myślę.
- Jaaasne. – Odsuwa się ode mnie trochę. – Teraz ja zaczynam się czuć zazdrosna. Nigdy przede mną niczego nie ukrywałeś. A już szczególnie nie kogoś… - Mruga do mnie.
        Słyszymy chrząknięcie  i oboje patrzymy w kierunku drzwi. Rafał przygląda się nam, mrużąc oczy.
- Dobrze się bawicie?
        Uświadamiam sobie jak to może wyglądać. Stoimy z Julką naprzeciw siebie, przytuleni i roześmiani. Nie wyglądamy na zwykłych przyjaciół. Ehhh… gdyby on wiedział, że nigdy nie miałem ochoty dotykać w ten sposób żadnej kobiety. Cóż, mimo wszystko lepiej, że nie wie.
- Zazdrosny? – Szczerzę zęby. – Przecież wiesz, że dla mnie jest jak siostra.
- Może… - Wyciąga rękę do dziewczyny. – Chodź Julka, wracamy.
        No i się zaczyna zaborczość, komentuję w myślach i puszczam dziewczynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz