Budzę
się nad ranem z myślą „gdzie moje poduszki?” i ze zdziwieniem stwierdzam, że
ktoś śpi obok mnie. Dopiero po chwili przypominają mi się wydarzenia ubiegłego
dnia. Cholera… Na szczęście oszczędził mi doświadczenia bycia „na dole”. Moja
męska duma z pewnością by wtedy ucierpiała… o ile można tu o niej mówić,
zważywszy na to, że wylądowałem z drugim facetem w łóżku i uważam to za całkiem
normalne…
Siadam
i spoglądam na Emila. Wygląda na zadowolonego z życia. Przywłaszczył sobie
wszystkie moje poduszki i śpi w najlepsze przytulając je do siebie, zamiast na
nich leżeć. Dziwny zwyczaj.
Zauważam
migoczący ekran komórki. Dziewiąta godzina. Sześć nieodebranych połączeń i
jeden sms od Julki.
Wychodzę do kuchni
zadzwonić.
Odbiera
po czterech sygnałach.
- Mat! Coś ty robił?! Ani na
treningu cię nie było, ani nie można do się do ciebie dodzwonić!
- W domu jestem. – Wzdycham.
Dobrze, że wyciszyłem komórkę… – Miałem wyłączoną komórkę.
- Rafał jest u mnie…
- Czyli, że dobrze, że was
samych zostawiłem. Wyjaśnione wszystko?
- Chyba tak… Rafał chciał z
tobą pogadać, myślał, że spotka cię na boisku… Ale ani ciebie, ani jakiegoś
Emila tam nie było. Jesteście razem? Rafał mówił, że to całkiem możliwe…
- Nie. – Decyduję się
skłamać. – Wróciłem do domu jak tylko Rafał do ciebie wypruł, a Emil… nie mam
pojęcia gdzie go wcięło.
- Spoko. Możemy do ciebie
przyjechać? – Pyta. – Jesteśmy w pobliżu.
Niemal
przekląłem do słuchawki.
- Tak. – Mówię zamiast tego
i rozłączam się.
Wpadam
do pokoju i ściągam kołdrę z Emila. Próbuję nie zwracać uwagi na to, że oboje w
dalszym ciągu jesteśmy nadzy.
- Wstawaj.
- Co jest? – Zerka na mnie
sennie. – Ale bym kurwa zapalił.
- Rafał z Julią za chwilę
będą. – Oświadczam, próbując zachować powagę. Mimo wszystko wyszczerzyłem zęby
jak idiota. - Powiedziałem im, że cię u mnie nie ma…
- Ehh… - Siada ciężko na
posłaniu. – Wczoraj mnie nie źle przerżnąłeś, a teraz każesz mi się wynosić?
Niewdzięcznyś…
Rzucam
w niego jego spodniami.
- Ubieraj się. – Sam
naciągam na siebie pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z szafy.
- Następnym razem ja cię
przelecę. Będziesz widział jak to kurwa fajnie na drugi dzień.
Podchodzę
do niego i mocno całuję w usta.
- Było cudownie. Ale to nie
zmienia faktu, że nie chcemy, by ktoś się o nas dowiedział.
- Jasne. – Mruczy i zaczyna
się ubierać. – Nie mogłeś ich spławić, powiedzieć, że nie ma cię w domu?
- Już wygadałem, że jestem.
A to by było dziwne, gdybym ich nie przyjął.
- Matka Teresa, czy co?
- Nie, Mateusz Zieliński.
- To wiele wyjaśnia.
Rozumiem, że o śniadanku mogę pomarzyć?
Wciskam
mu dwadzieścia złotych do ręki.
- A to co? – Dziwi się.
- Na taksówkę, jedzenie czy
cokolwiek chcesz.
- Nie chcę od ciebie kasy. –
Marszczy brwi.
- Ale…
- Zabieraj to i nie wnerwiaj
mnie z samego rana. – Wkłada mi je powrotem do ręki. – Nie było tematu.
Rusza
w stronę drzwi.
- Emil…
- Co? – Odwraca się w moją
stronę z lekkim uśmiechem na ustach, który niezdarnie próbuje ukryć.
Całuję
go krótko.
- Do zobaczenia na treningu.
- Uważaj, bo się wzruszę. –
Parska i wychodzi.
Dobrze,
że się pośpieszyliśmy, bo już po dziesięciu minutach do moich drzwi pukają
goście. Otwieram Julce i Rafałowi.
- Hejka. – Rzuca dziewczyna,
gdy wpuszczam ich do środka.
- Hej… - Mruczę, niezbyt
zadowolony. Zamykam drzwi do swojego pokoju, by nie widzieli rozgardiaszu jaki
w nim panuje.
Siadamy
w trójkę przy stole w jadalni.
- No więc może zacznijmy od
najważniejszego. – Zaczyna Rafał, obejmując dziewczynę ramieniem. – Nie musisz
się obciążać. Zajmę się Julką i naszym dzieckiem.
Kiwam
głową. Chyba w tym całym nieszczęściu było coś pozytywnego. Trafiła na Rafała.
- Ale… - Kontynuuje. – Mam
dla niej warunki i chciałbym byś pomógł mi jej przypilnować.
- Jakie?
- Po pierwsze zakaz łażenia
na imprezy i picia alkoholu. Co do tańców… może na razie trenować, ale tylko do
czasu, aż będzie czuła się dobrze. – Rzuca jej wymowne spojrzenie. – I żadnego
niebezpiecznego wyginania się.
- To ciąża, a nie choroba. –
Komentuje dziewczyna.
- Ale nie chcę, by coś wam
się stało…
O
matko. Prawdziwy ojciec.
- Coś jeszcze jej
zabroniłeś? – Uśmiecham się do nich. Razem wyglądają uroczo. On wysoki i dobrze
zbudowany, ona z wyglądem modelki… Przyszła rodzinka jak z obrazka.
- To chyba wszystko… Ale mam
jeszcze jeden warunek. Zamieszkamy u mnie.
- Serio tego chcesz? –
Dziwię się. Wow… Julka będzie żoną. – Ożenicie się?
- Szczerze powiedziawszy
jeszcze o tym nie myślałem… - Śmieje się. – Co ty na to? – Zwraca się do swojej
dziewczyny.
- Ja na to, że po ciąży. O
ile w ogóle – Mruga do mnie.
- Jak będziecie razem
wychowywać dziecko, to lepiej z jednym nazwiskiem. Nie będzie trzeba się nikomu
tłumaczyć. – Zauważam. Mistrz praktycznego podejścia. Gratuluję…
- Jeszcze zobaczymy. –
Przesuwa dłonią po jej włosach.
- Chcecie coś? – Reflektuje
się. – Picie, śniadanie?
Julka
poprosiła o wodę, a Rafał pokręcił jedynie głową. Poszedłem więc do kuchni. Tam
oparłem się o blat i westchnąłem. Próbowałem ukryć przed nimi podenerwowanie,
ale byłem już tym wszystkim po prostu zmęczony. Do tego doszło dziwne uczucie,
że właśnie w tym momencie Rafał zabiera mi Julkę. Moją jedyną przyjaciółkę. Ona
teraz będzie miała własną rodzinę i problemy. A ja… Już nawet nie będę miał
wymówki, by iść do Marty.
- Co jest? – Dziewczyna
staje w drzwiach.
- Nic. – Prostuję się i
zajmuję zapełnianiem kubka wodą mineralną.
- Przecież widzę, Mat. –
Podchodzi do mnie i obejmuje. – Zawsze będę cię kochać, wiesz?
- Wiem. – Też ją obejmuję i
chowam twarz w jej włosach. Jestem o nią zazdrosny. Boję się ją stracić. Zawsze
byliśmy razem.
- A tak w ogóle, skąd masz
tą malinkę na szyi?
- Co? – Głupieję.
- Malinkę. O tu. – Dotyka
miejsca przy obojczyku i śmieje się. – Był tu ktoś wcześniej?
- Nie. Pewnie się gdzieś
uderzyłem, albo jakiś robal mnie ugryzł. – Zabiję tego robala, myślę.
- Jaaasne. – Odsuwa się ode
mnie trochę. – Teraz ja zaczynam się czuć zazdrosna. Nigdy przede mną niczego
nie ukrywałeś. A już szczególnie nie kogoś… - Mruga do mnie.
Słyszymy
chrząknięcie i oboje patrzymy w kierunku
drzwi. Rafał przygląda się nam, mrużąc oczy.
- Dobrze się bawicie?
Uświadamiam
sobie jak to może wyglądać. Stoimy z Julką naprzeciw siebie, przytuleni i
roześmiani. Nie wyglądamy na zwykłych przyjaciół. Ehhh… gdyby on wiedział, że
nigdy nie miałem ochoty dotykać w ten sposób żadnej kobiety. Cóż, mimo wszystko
lepiej, że nie wie.
- Zazdrosny? – Szczerzę
zęby. – Przecież wiesz, że dla mnie jest jak siostra.
- Może… - Wyciąga rękę do
dziewczyny. – Chodź Julka, wracamy.
No i
się zaczyna zaborczość, komentuję w myślach i puszczam dziewczynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz