Wąskie uliczki miasta są zimne i ciemne. Czuję zapach wilgoci, ludzi i zwierząt. Słyszę dziwne pojazdy
człowieka, oraz rozmowy zza ścian budynków. Jednak tu, gdzie jestem, nikogo nie
ma. Idę więc spokojnie, rozglądając się wkoło i kołysząc białym, puchatym
ogonem. Mam nadzieję, że nie przybłąka się dzisiaj żaden pies. Prych! Na samą
myśl włosy stają mi dęba. Co ludzie widzą w tych brudnych-paskudach-pasch? To
naprawdę nierozsądne trzymać w domu źródło chaosu. Łażą wszędzie, brudzą,
gryzą, szczekają. Głośne i nierozgarnięte. Prych!
Wskakuję na parapet jednego z
nielicznych okien. Miauczę, próbując zwrócić na siebie uwagę któregoś z
domowników. Wszyscy homo sapiens siedzą na wielkiej kanapie przed migoczącym
ekranem. Ludzie. Prych! Gapią się non stop w jakieś ekrany i nie ruszając przez
cały dzień. Nie mam pojęcia co ich ciekawi w tych kolorowych obrazkach.
Przecież są bez sensu.
Zeskakuję zirytowana z
parapetu, lądując niefortunnie w kałuży. Prycham, zła o swoją nieuwagę. Wychodzę
z wody i siadam pod parapetem, bo tylko tam jest sucho. Przeszedł mnie dreszcz. Moje
mokre łapki zaczynają marznąć, liżę je więc, by się osuszyć.
Muszę znaleźć jakieś
schronienie. Może w śmietniku będzie jakieś suche miejsce? Kto to myślał, żebym
musiała tułać się po ulicach w środku nocy! Moja pani zapłaci za to! Jak wrócę
do domu, to rozwalę jej poduszkę. Albo nasikam na kołdrę. Albo jedno i drugie…
Zrobiłabym to, gdybym
wiedziała, gdzie teraz jest. Zostawiła mnie tak nagle.
W oddali zauważam niedomknięte
drzwi jednej z kamienic. Uradowana biegnę do środka. Jest tu cieplej niż na
zewnątrz, ale podłoga holu jest z kamienia, co nie jest przyjemne. Rozglądam
się, ale nie ma żadnej poduszeczki... Nic nie ma. Prych! Jak tak
można? Miska mleka dla spragnionego wędrowca, to nie łaska? Prych! Ludzie.
Łapki coraz bardziej mi marzną,
przebieram więc w miejscu, zastanawiając się, czy nie zadrapać w czyjeś drzwi.
Ludzie czasem dają coś ciepłego. Może i tym razem się uda? Postanawiam
spróbować.
- Edward! - Słyszę wrzask
jakiejś starszej pani. - Weź zobacz co tak drapie w te cholerne drzwi!
- Już, już! - Wielkie
drewno-drzwi uchylają się, ukazując w progu starszego mężczyznę. Od
razu wyczuwam od niego coś śmierdzącego i szczypiącego w nos.
Chyba nie najlepszym pomysłem było drapać akurat w te drzwi. Jakby na potwierdzenie
tych myśli, dostaję potężnego kopniaka, który odrzuca mnie na ścianę. Dzwoni mi
w uszach. Przez moment nie potrafię dojść do siebie, a gdy otwieram oczy i z bólem
szyi rozglądam się dookoła, drzwi mieszkania są już zamknięte. Żadnej
ciepłej miseczki mleka, żadnej poduszeczki. Teraz tylko ból pleców i głowy.
Prych!
Wychodzę z kamienicy, próbując
nie zwracać uwagi na ból. Idę powoli w stronę ruchliwej ulicy. Ktoś się
zlituje. Na pewno. Ludzie są dobrzy, nie chcą zrobić krzywdy bezbronnym
zwierzętom. Ten tam był chory, nie myślał o tym co robi. Chyba...
Moja pani była dobra. I inni
ludzi, których spotykałam. Tylko dlaczego mnie zostawili? Wyszłam jak zwykle z
domu, by nie brudzić swoją potrzebą mieszkania pani, ale już mnie więcej nie
wpuściła… Zawsze mnie wpuszczała! Później przyjechało więcej ludzi. Naprawdę
dużo. Bałam się tłumu, więc nie wchodziłam do domu. W końcu odjechali. Ale mój
dom już się więcej nie otworzył.
Każdy krok sprawia mi potworny
ból. Mam wielka nadzieję, że nic sobie nie zrobiłam, jak mam w wkrótce uciec
przed gromadą psów? Na pewno mnie złapią, jeśli nie będę zwinna i
szybka.
Moja pani…
Ja tylko żartowałam z psotami…
Tę historię mogę opisać jednym słowem-smutne...a zwierzęta także mają uczucia,niestety wiele ludzi traktuje ich przedmiotowo.cieplutko pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~L.A