12 maja 2016

[9] Moja Alaska


        Wpadam do mieszkania Modowskich i od razu idę do pokoju Julki. Rodziców nie ma, a zastaję ją siedzącą na łóżku i kompletnie rozklejoną.
- Mała… - Siadam obok niej, a ona wtula się w moje ramię. Ma czerwone oczy od łez. – Coś ty najlepszego zrobiła…
        Tulę ją do siebie i patrzę na pozytywny test ciążowy, który leży na pościeli.
- Zrobiłam trzy. – Wyjaśnia. – Nie mogłam uwierzyć, że to prawda…
- Chcesz pojechać do lekarza? – Szepczę tuż przy jej uchu. Mam nadzieję, że nie wyłapała mojego zdenerwowania. – Będziesz pewna na sto procent, zanim powiesz rodzicom.
        Jest wieczór, ale kliniki ginekologiczne powinny być jeszcze otwarte. Tak więc wsiadamy do auta i jedziemy.
        Po USG lekarka z uśmiechem na ustach oświadczyła, że będziemy mieli dziecko, wskazując coś na ekranie komputera… A ja miałem ochotę uderzyć głową w najbliższą ścianę. Wciąż miałem nadzieję, że to będzie nie prawda. No cóż… Teraz będzie trzeba uświadomić jej rodziców.
        Do domu wracamy w jeszcze gorszych nastrojach co wcześniej.
        Wchodzimy do mieszkania, zastając Martę i Pawła w jadalni.
- Co się stało? – Pyta jej ojciec, poważniejąc, gdy zauważa łzy w oczach córki.
        Dziewczyna wtula się w moje ramię. Boi się i widocznie nie zamierza sama przekazać rodzicom „dobrej nowiny”.
- Julia… jest w ciąży. – Wyręczam ją.
        Obserwuję jak twarze jej rodziców najpierw przybierają maskę niedowierzania, następnie przerażenia, by w końcu Paweł wskazał na mnie palcem z minął „Zabiję cię sukinsynu!”.
- Jak mogłeś jej to zrobić! – Wydziera się na mnie, podrywając się z krzesła.
- To nie on! – Krzyczy mała, a na jej policzkach znów pojawiają się łzy. – Mat mi pomógł…
- Boże, dziecino… - Marta podchodzi do córki i obejmuje ją mocno. Zaczyna szeptać jej coś do ucha.
- Jak nie ty. – Mężczyzna rzuca mi wymowne spojrzenie. – To kto?
- Nie mam pojęcia. – Przyznaję. Czuję się jak ostatni śmieć. – Ale obiecuję, że zrobię wszystko, by ona i dziecko mieli co potrzeba.
        Jej rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
        Tej nocy znów spałem u niej. Tym razem w łóżku. Dziewczyna wtuliła się we mnie i tak właśnie zasnęła. W przeciwieństwie do mnie, bo ja zasnąć nie umiałem. Rozmyślałem o całym dzisiejszym dniu. O Klaudii, która jak zwykle męczyła mnie w szkole. O Adamie, wkurzonego na cały świat. O Emilu, jak zostawiłem go zaraz po pocałunku. O ciąży Julii. I wreszcie o tym, że będę zmuszony zrezygnować z koszykówki. Może i ostatnimi czasy byłem zmęczony treningami, ale w dalszym ciągu jest to moja pasja. Nie wyobrażam sobie życia bez gry. Wolałbym umrzeć. Nie. Na szczęście mam po co żyć. Dla jednej osoby… Dla tej, którą trzymam teraz w ramionach.
         Kocham Julkę. W dość dziwaczny sposób… Ale mogę zrobić dla niej wszystko.

***

        Jemy właśnie obiad, gdy Paweł postanawia zapytać o coś, czego ja nie ruszałem, bo bałem się usłyszeć odpowiedź „Nie wiem.”
- Wiesz czyje to dziecko?
- Tak. – Mamrocze dziewczyna, ku mojej uldze i zaskoczeniu.
- Kochanie… - Marta wzdycha ciężko. – Mimo wszystko ojciec dziecka powinien wiedzieć…
- Kto to? – Pytam znad zupy. Odechciało mi się jeść.
- To… Rafał.
        Przesłyszałem się… PRAWDA?! Rafał? No byli razem… Ale on jest do cholery odpowiedzialny! Jak mógł uprawiać z nią seks bez zabezpieczeń…
Mam ochotę roztrzaskać na jej albo swojej głowie talerz. Garbię się zrezygnowany.
- Rafał? - Parskam. – Świat się kończy… Jesteś pewna?
- Kto to? – Wtrąca Paweł zdezorientowany.
- Lider w mojej drużynie koszykarskiej. – Wyjaśniam. – Kurwa nie wierzę! Jeśli on nie jest odpowiedzialny, to kto jest?!
- Mat, uspokój się. – Zgania mnie Marta. Marszczy brwi, myśląc o czymś. – Jesteś pewna, że to jego dziecko? – Z trudem przeszły jej przez gardło te słowa.
- Tak.
- W takim razie trzeba mu powiedzieć. – Decyduje i wstaje od stołu. Zabiera wszystkie talerze, nie ważne czy puste, czy pełne, nie pytając, czy ktoś chce jeszcze jeść.
        Julka rzuca mi błagalne spojrzenie. I od razu wiem o co chodzi. Chce, bym ja mu to przekazał. Za co ja ją kurwa kocham?
- Pojadę dzisiaj na trening i tam mu powiem. – Decyduję.

***

        Wchodzę do szatni w naprawdę kiepskim humorze. Przyszły ojczulek jest obecny.
- Rafał… Chodź na korytarz, proszę. – Próbuję trzymać nerwy na wodzy, ale kiepsko mi to wychodzi.
- Uuuu… Chyba coś żeś przeskrobał. – Śmieje się Tobias i klepie go w ramię, gdy lider przeszedł obok niego.
        Wychodzimy na zewnątrz pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń.
- Co jest? – Mruczy pod nosem, znudzony.
- Przespałeś się z Julką bez zabezpieczeń? – Walę prosto z mostu. Mam go tylko poinformować, a nie robić aferę… Ale kurwa ciężko się powstrzymać.
- Co cię to obchodzi? – Chyba pierwszy raz widzę go złego. Nie lubi jak ktoś wtrąca się w jego sprawy. A w szczególnie w sprawy na których mu zależy. Ale jeszcze nigdy się nie złościł.
- Może byś łaskawie odpowiedział, co?
- Tak. Zrobiliśmy to bez zabezpieczeń. Zadowolony?! Może jeszcze inne szczegóły cię interesują?! – Wybucha.
        Jego agresja sprawia, że i moje hamulce przestają istnieć.
- Kurwa nie wierzę! Jak mogłeś?! Ty… – Nie chciałem go uderzyć. A przynajmniej jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero, gdy ktoś chwyta moją uniesioną rękę, orientuję się co ja tak właściwie robię…
- Co jest? – Na twarzy Emila dostrzegam troskę.
- Julia jest w ciąży. – Wyznaję bardziej zielonookiemu, niż Rafałowi, który na moje słowa cały blednie.
- O kurde. – Stwierdza Emil.
Mam ochotę się roześmiać. Tak, to słowo bardzo często pasuje…
- Julia jest u siebie. – Informuję przyszłego tatusia – Tylko uważaj na jej ojca. Jest zdenerwowany, to mało powiedziane.
Chłopak odwrócił się na pięcie i pobiegł w stronę wyjścia. Zapomniał nawet o tym, że na dworze zimno, a on jest w krótkich spodenkach… A niech mu dupsko wymarznie. Mam nadzieję, że mimo wszystko źle go nie oceniłem i jest odpowiedzialny.
- Więc to dlatego wczoraj uciekłeś. – Mówi Emil.
- A ty co myślałeś? Że stchórzyłem?
- Cóż… To była dobra wymówka. Że niby coś się stało, to lecę… A później nie ma tematu.
        Śmieję się. Chyba powinienem iść na jakieś badania. Dzisiaj mam taką huśtawkę nastrojów, jakbym to ja był w ciąży, a nie Julka.
- Czy ja ci wyglądałem na kogoś, komu się nie podobało? – Szepczę i popycham go na ścianę.
- Mat, nie tu…
        Ale ja go nie słuchałem.
Przyszpilam go do ściany i całuję mocno. Niezdarnie. Mimo wcześniejszych słów nie ma oporu, by mi odpowiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili odsuwam się od niego i dyszę, bo inaczej tego nazwać nie można „Zabieram cię do siebie”.
        Potrzebuję go. Albo raczej po prostu potrzebuję tego… Mam dość bycia osobą, na którą wszyscy mogą się oprzeć. Sam potrzebuję oparcia. Nie mam pojęcia co bym w tej chwili robił, gdyby nie Emil. Może wylądowałbym na jakiejś imprezie, gdzie skończyłoby się podobnie, tyle że z jakimś tajemniczym nieznajomym.
Jestem cholernie słaby. Nie umiem sobie poradzić psychicznie z paroma problemami…
        Nie miałem nigdy nikogo naprawdę bliskiego. Nie miałem rodziców. Nie miałem przyjaciela, któremu mógłbym się zwierzyć. Julia się nie liczy, ona ciągle jest dzieckiem. Nie rozumie mnie. Przecież ma wszystko. A trener czy pani Marta nigdy nie mogliby mi zastąpić rodziny. Z resztą tak samo jak drużyna.
        Nawet koszykówka zaczęła wydawać mi się beznadziejna.
- Mat, zwolnij trochę… - Szepta Emil, gdy popycham go na swoje łóżko i siadam na nim okrakiem. – Mateusz… - Zamieram, pochylony nad nim.
- Co?
- Nie ucieknę ci. – Śmieje się. – Spokojnie…
        Obejmuje mnie rękami i tuli. Cały drżę z nerwów spowodowanych dzisiejszym i wczorajszym dniem, ale także z obawy, że nie mam pojęcia co ja właściwie w tej chwili wyprawiam…
- Em. – Szeptam do jego ucha.
- Słucham.
- Ja… to mój pierwszy raz… - Wtulam twarz w jego pierś, by nie mógł mnie zobaczyć. Z pewnością jestem cały czerwony, nie tylko z powodu wstydu.
- Każdy ma swój pierwszy raz, Mat. – Stwierdza jedynie. – Nie martw się o to. Nauczę cię wszystkiego.
- Nie wątpię. – Parskam.


____________
Komentarze z poprzedniego bloga:
~ceri
AAaaa! Zakochałam się *^* Jedyne co mnie w tym opowiadaniu bardzo kłuje, to krótkość rozdziałów :C


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz