Gdy
wylądowaliśmy w klubie całą zgrają, ochroniarze spojrzeli na nas groźnie,
jednak nie odmówili wejścia. Po godzinie picia przy barze i stolikach, większość
wybyła na parkiet, wyrywając jakieś laski. Przyszła tu także Julka i dziewczyna
Lucjana.
-
Gratulacje! – Woła moja przyjaciółka, obejmując Rafała, a następnie mnie.
- Dzięki. – Mówię jej do
ucha.
- O, cześć! – Wita się Emil,
podchodząc do nas z wyszczerzem na ustach. – Już słyszałaś? Mat się spisał!
- Słyszałam. – Posyła mu
lekki uśmiech i spogląda na mnie z uwagą. – Ale coś nie za bardzo się z tego
cieszysz.
Wzruszam ramionami. Nie mam ochoty
znów tego tłumaczyć. Od tej słodkiej przyjemności wybawia mnie zielonooki,
próbując wyciągnąć mnie na parkiet.
- Em, przecież wiesz, że nie
umiem tańczyć. – Mówię, co skutkuje tylko jego rozbawieniem. Jest pijany i nie
przejmuje się tym, że może to dziwnie wyglądać.
- No dawajcie! – Woła Adam w
naszą stroną. Dotąd stał przy barze i tylko się nam przyglądał ze zmarszczonymi
brwiami, teraz na jego twarzy widnieje uśmiech wyrażający pogardę. – Ostatnio
widziałem jak Emil tańczył z jakimś czerwonowłosym. Później wyszli razem… Też
masz na niego ochotę, co Mat?
- Damian? – Zaciskam palce
na ramieniu Emila i wbijam w niego gniewny wzrok. Nie uszło to uwadze osób,
które obok nas stały.
- Ocho. – Parska Adam. Przez
chwilę dostrzegam na jego twarzy zaskoczenie. – Jednak trafiłem.
- Byłeś z nim? – Pytam,
zapominając kompletnie o tym, że powinienem się obronić i wszystkiemu
zaprzeczyć. Ogarnia mnie wściekłość, na myśl o czerwonowłosym… Jeśli byli
razem…
- Tak. – Przyznaje Emil,
przechylając głowę w bok. – Nie jesteśmy przecież parą. – Dodaje ciszej.
Nigdy
sobie tego nie powiedzieliśmy, przyznaję w myślach. Ale nie pozwolę, by
ktokolwiek mi ciebie odebrał.
- Adam. – Rzucam do bruneta,
który przestał się już uśmiechać. Teraz był jedynie zniesmaczony. – Możesz
sobie pogratulować.
- Co? – Pyta
zdezorientowany.
- Jestem gejem. – Walę
prosto z mostu i przyciągam Emila do pocałunku.
Nie
całowaliśmy się od czasu tej kłótni na klatce schodowej, nie mówiąc już o czymś
więcej, więc gdy w końcu wpijam się w jego usta, ogarnia mnie pożądanie.
Chłopak nie protestuje, poddaje mi się całkowicie, a ja wykorzystuję to jak
najlepiej potrafię. W końcu jednak przypominam sobie, że jesteśmy obserwowani,
więc odrywam się od niego, przybierając maskę wyższości.
- Punkt dla ciebie. – Wołam
do Adama. Zauważam resztę drużyny i parę innych osób, gapiących się na nas z
niesmakiem. Julka jedynie spoglądała na mnie smutno. Było jej mnie żal. Nic
bardziej upokarzającego nie może mnie już spotkać. – Koniec przedstawienia. –
Mruczę i obejmując chłopaka w talii, wyprowadzam z klubu. Traktuję go jak
przedmiot, boję się spojrzeć na niego. Nie zniosę, jeśli i on mnie odrzuci.
Przecież nie chciał, by ktokolwiek się dowiedział, a ja…
Cholera.
Czemu muszę wszystko psuć?
Przystaję
dopiero w ciemnej, pustej uliczce i wtedy spoglądam na Emila. Ma oczy bez
wyrazu, a usta zaciśnięte w wąską linię. Wrogie spojrzenia z pewnością go
otrzeźwiły.
- Nie mogę przy tobie pić.
Zapamiętam. – Mamrocze. – Cóż. Straciłem drugą drużynę.
- Czemu mnie zdradziłeś? –
Pytam, olewając to, co przed chwilą powiedział.
- Nie jesteśmy razem. Sam tak
zdecydowałeś. W wigilię.
- Przecież powiedziałem
rodzicom! – Krzyczę wściekły. Dlaczego on nie potrafi tego zrozumieć!
- Powiedziałeś, że jesteś
gejem. A to nie oznacza, że jesteśmy razem. – Stwierdza.
- Dlaczego się tak tego
uczepiłeś!? Powiedziałem im, że jesteś moim chłopakiem!
- Daj spokój. Kogo chcesz
oszukać…
- Jedyny który tutaj
oszukuje, to ty! – Wydzieram się i uderzam pięścią w ścianę obok. Emil patrzy
na mnie zmęczony.
- Na nic się nie
umawialiśmy. – Zauważa. – I ja, i ty możemy robić co nam się żywnie podoba.
Chciałem z tobą spać, to spałem. Nie chcę, to tego nie robię.
Wlepiam
w niego wzrok w niedowierzaniu. No tak. Zdawałem sobie sprawę z tego jaki jest
nasz „układ”… Mimo wszystko, miałem nadzieję, że obowiązują jakieś „reguły”,
typu że jeśli mamy kogoś, to nie idziemy do innego…
- Jeżeli chodzi o
koszykówkę… Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że mogą nas jeszcze bardziej
gnębić. – Mówię po chwili milczenia. – Nie musisz rezygnować. Choć jak dla mnie
jedyną nadzieją będzie to, żebym się dostał do innej drużyny… Inaczej szukam
pracy.
- Dalej nie rozumiem o co ci
chodzi z tą pracą…
- Nie ważne. – Przerywam mu,
a na jego twarzy dostrzegam ból. Chcę go dotknąć, uświadamiam sobie. Przecież
to jedyna osoba, z którą byłem blisko… - Wybacz, że przeze mnie się
dowiedzieli. – Mówię i odwracam się na pięcie.
Mam
ochotę biec. Jednak powstrzymuję się do czasu, aż znikam mu z oczu. Chociaż
jestem zmęczony i mam nieodpowiednie buty, rzucam się biegiem w stronę swojego
domu. Na drugą stronę miasta.
Gdy
docieram na miejsce, bolą mnie nogi i płuca. Chyba naciągnąłem sobie któryś
mięsień w lewej nodze, bo gdy w końcu przystaję, z trudem docieram do swoich
drzwi. Ale ten przyjemy ból, odciąga moje myśli Emila.
Jestem
takim głupcem…
***
Chyba
serio coś sobie naderwałem, myślę, budząc się rano. Ledwo staję na lewą nogę, a
ból przechodzi prądem od stopy, aż po biodro. Cholera. Dobrze, że jest sobota,
nie muszę iść do szkoły.
Wybieram
numer do Julki i czekam, aż odbierze.
- Mat! Martwiłam się o
ciebie… - Słyszę na powitanie. – Jesteś z Emilem?
- Rozstaliśmy się. – Mruczę,
próbując powstrzymać ogarniające mnie emocje. – Mógłby twój tata zawieźć mnie
do lekarza?
- Co się stało?!
- Nic wielkiego. Chyba
naciągnąłem sobie ścięgno.
- Już go wołam. Przyjadę z
nim. – Zdecydowała.
- Jak chcesz.
Przyjechali
po mnie już po pół godzinie od telefonu. Otworzyłem im drzwi, skacząc na jednaj
nodze. Mógłbym chodzić normalnie, ignorując ból, lecz bałem się, że mogę sobie
tym zaszkodzić.
- Cześć Mat, co się stało? –
Pyta pan Paweł.
- Głupota. – Uśmiecham się
przepraszająco. – Postanowiłem wczoraj biegać, chociaż byłem zmęczony po meczu.
Julka
jedynie pokręciła głową i zabrała mnie z ojcem do mojego lekarza sportowego.
***
- To tylko przesilenie i
minimalne naderwanie ścięgna, ale lepiej żebyś odpuścił sobie na jakiś czas
treningi. – Stwierdza lekarz po kilku badaniach. – Maść i odpoczynek powinny
wystarczyć.
- Dobrze. – Zgadzam się
potulnie.
- I nigdy więcej takich
zrywów, jeśli nie chcesz się nabawić stałej kontuzji. – Mówi ostro. - Już
któryś raz lądujesz tu z tego powodu.
- Dobrze. – Powtarzam. W
duchu cieszę się jak głupi, że to nic wielkiego. No prawie. Muszę sobie
odpuścić treningi na co najmniej dwa tygodnie.
Wychodzę
od lekarza zadowolony, już normalnie stawiając stopy. Od chodzenia nic się nie
stanie, a ból nie jest nie do wytrzymania.
- I co? – Pyta Julka.
- Dwa tygodnie przerwy,
wizyta kontrolna i będę mógł dalej zasuwać.
- Głupi jesteś.
- Wiem. – Uśmiecham się do
niej lekko.
***
- Jak to kontuzja! – Krzyczy
trener na mnie.
- No normalnie. –
Odpowiadam, trochę zirytowany. Co ja jestem, maszyna?
- Przecież nic ci nie było!
– Krzyknął znowu.
Staliśmy
przy boisku i targowaliśmy się o to, czy coś się stało, czy może jednak nie…
- Oj no, odpocznę sobie
trochę i po sprawie.
- Kiedyś ty się nabawił tej
kontuzji?
- Wczoraj… w nocy. –
Odpowiadam niechętnie. – Postanowiłem wrócić biegiem z klubu do domu.
- CO?!
Rafał
śmieje się, podchodząc do nas.
- Trenerze, daj mu spokój i
w końcu powiedz o telefonie. – Obejmuje mnie ramieniem i uśmiecha szeroko do
Jacka.
Spoglądam
na niego nieufnie. Chyba nie będzie się ze mnie nabijał za ten pocałunek z
facetem, prawda? Zawsze jest po mojej stronie… Chodź reszta postanowiła na
razie udawać, że jestem niewidzialny. A Emila jeszcze tu nie było…
- Dobrze, już dobrze… Masz
szczęście, że nie proszą o mecz już za tydzień.. – Mruczał, szukając po swojej
teczce odpowiedniego papierka. – Jest.
Podał mi jakąś kartkę. Napisał tam
datę i miejsce naboru do drużyny. Oraz dwa imiona „Mateusz, Emil”. Rozdziawiłem
paszcze szeroko.
- Chcą mnie przyjąć?! –
Krzyczę, a ci, którzy mnie wcześniej olewali, teraz gapili się na mnie
zaskoczeni.
- Wprawdzie to tylko jedna
ze słabych pierwszych lig… - Zaczął trener.
- Żartujesz?! – Przerywam
mu, czytając list. – W czerwcu mają nabór i mam się wtedy zgłosić, tak?!
- Tak. Będziesz mógł walczyć
stamtąd o lepsze miejsce twojej drużyny, albo przynajmniej zostać zauważonym
przez innych. – Zauważył Rafał. – Gratulacje!
- Jeszcze wyślą listy, ale
do tego czasu przekażesz wiadomość Emilowi? Nie odbiera ode mnie telefonu.
To
jeszcze nie wyrokuje, że zostaniemy przyjęci, ale teraz przynajmniej wiem, że
nie mogę zrezygnować.
***
- No
zgódź się! – Woła Julka, stojąc w progu mojego mieszkania. – Zbieram grupkę.
Chcę ostatni raz zatańczyć na dyskotece. Rafał też idzie!
- I kto jeszcze? – Pytam ze
zmęczeniem. Nie mam ochoty nigdzie iść, ale ona wydzwania do mnie przez cały
dzień, a teraz jeszcze przylazła do mojego mieszkania. Od wyleczenia mojej
kontuzji minęły dwa tygodnie i już wróciłem na treningi, poświęcając się im i
nauce całkowicie. Chciałem choć w sobotę odpocząć od wszystkiego.
- Emil. – Wyznała cicho.
Emil.
Przekazałem mu wiadomość i na tym nasz kontakt się skończył. Gramy razem, ale
nic poza tym. Od czasu do czasu ktoś skomentuje coś złośliwie na treningach,
ale jakoś po tygodniu od feralnego ujawnienia przestali, widząc, że kompletnie
na to nie reagujemy. I nawet nie zbliżamy się do siebie. Trener dowiedział się
o co chodzi od Rafała, w którym jako jedynym miałem jako takie wsparcie. Było
mi ciężko. Naprawdę ciężko. Ale nie mogłem nic poradzić na to, co się stało.
Nie mogę nikogo zmusić, żeby mnie pokochał… Z resztą sam nie potrafię kochać.
- Mat, no zgódź się! – Znów
zaczyna błagać.
- Tylko się przebiorę. –
Wzdycham i idę do swojego pokoju.
- Hura! – Słyszę za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz