12 maja 2016

[15] Moja Alaska


            Przebrałem się w zwykłe jeansy i czarną koszulkę, na którą założyłem kurtkę tego samego koloru.
- Bosko! Idziemy! – Julka bierze mnie pod rękę i idziemy do mojego samochodu. – Rafał pojechał po Emila.
- Czego się tak uczepiliście, żeby nas ze sobą zabrać? – Pytam, przekręcając kluczyk w stacyjce.
- Tajemnica.
            Jasne. Pewnie chcieli, byśmy się pogodzili. Każdy już zauważył, że oboje łazimy wkurwieni całe dni, ale jakoś ani ja, ani on nie mamy ochoty na zgodę. Jest dobrze tak, jak jest.
            Chyba jestem masochistą.
- Klub ten co zwykle?
- Tak.

***

            Dojeżdżając na miejsce od razu zauważyłem Emila i Rafała. Nie było to trudne, z racji ich wzrostu. I tego, że Emila mógłbym wypatrzyć wszędzie.
- Są. – Oświadcza dziewczyna odkrywczo i wychodzi z samochodu. Rafał podchodzi do niej i obejmuje ją ramieniem.
- Cześć! – Rzuca do mnie.
            Kiwam głową, zamykam auto i dołączam do nich. Emil czeka na nas przy wejściu do klubu. Olewa mnie całkowicie, więc i ja tak robię.
- Idę do baru. – Decyduję, gdy w końcu wpuszczono nas do środka.
            Stoję sam, gapiąc się na tłum tańczących. Rafał i Julka zaczęli bawić się w najlepsze, a Emil samotnie dał się porwać muzyce. Chodź nie wygląda na to, że sprawia mu to frajdę.
- Kogo moje oczy widzą! – Słyszę obok i wzdrygam się na ten dźwięk. Spoglądam na Klaudię. Cholera, jeszcze jej tu brakuje. W szkole ciągle próbuje zwrócić na siebie moją uwagę. Mam jej dość.
- Jesteś sam? – Pyta i przerzuca brązowe włosy w tył, odkrywając swój głęboki dekolt. Ma na sobie czarną bluzeczkę na ramiączkach i krótkie spodenki jeansowe. Pasujemy do siebie, zauważam rozbawiony.
- Nie. – Wskazuję na parkiet. – Ale wszyscy poszli tańczyć.
- A ty?
- A ja nie umiem.
- Nie prawda. – Chwyta mnie za rękę i uśmiecha szeroko. – Spróbujemy?
            Zerkam na Emila, który już upatrzył sobie jakąś ofiarę. Dziewczynę. Jestem zazdrosny i głupi, myślę zirytowany. Nie powinien on mnie obchodzić! I nie powinienem być zazdrosny, skoro jest gejem… A kto go tam cholera wie…
- Ok. Tylko się nie przestrasz. – Śmieję się i daję wyciągnąć na parkiet.
             Tańczymy. Ja niezgrabnie, a ona nie tak dobrze jak Julka, ale kto by się tym przejmował. Wywalam z mojej głowy wszystkie myśli. Pieprzyć wszystko. Musimy śmiesznie wyglądać razem, bo jestem od niej wyższy prawie pół metra. Ale jak już mówiłem, kto by się tym przejmował.
            Trwa to naprawdę długo. W końcu dostrzegam wolne miejsce przy jakiejś sofie i ciągnę ją w tamtym kierunku. Jestem zmęczony niemal tak samo jak Klaudia.
- Bywa gorzej. – Ocenia, gdy siadamy na upatrzonym miejscu. – Z tańcem.
- Nie wyobrażam sobie tego. – Śmieję się. Ból lewej nogi oznajmił mi, że przesadziłem.
- Mówiłeś, że z kimś przyszedłeś. Ale jak na razie nikogo nie widziałam.
- Bo zajęli się sobą. Dwóch kolegów z drużyny i Julka, moja przyjaciółka i dziewczyna Rafała. – Wskazuję na nią. – To ta blondynka.
- Mhm. – Zamiast na dziewczynę, gapi się na mnie. – Jesteś inny niż w szkole.
- Tak? A jaki tu jestem?
- Smutny. – Odpowiada, ku mojemu zaskoczeniu. – W szkole nie pokazujesz żadnych uczuć. No chyba, że zirytowanie moją osobą.
            A więc zauważyła. Dlaczego się ode mnie jeszcze nie odczepiła?
- Jesteś inny, niż chłopcy, których znam. – Ciągnie dalej. – Ty nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi i nie traktowałeś, jak dziewczyny do bzyknięcia.
- Cóż, ciężko tak cię nie traktować. Sama się tak zachowujesz. – Palnąłem, bez przemyślenia. – Przepraszam. – Dodałem.
- Masz rację. – Przyznała. – No cóż. Lubię seks. Ale nie idzie on w parze ze znalezieniem sobie kogoś na stałe. Po prostu faceci zostawiają mnie zaraz po zdobyciu. To wkurzające.
            Prychnąłem. Jest jeszcze dziwniejsza, niż sądziłem.
-  Wiem, wiem. Moja wina. – Uśmiecha się do mnie lekko. – W każdym razie postawiłam sobie za cel zdobycie cię, ale jak widać nie jesteś mną zainteresowany. – Marszczy brwi. – Jesteś gejem?
            Wybucham śmiechem.
- Tak? – Dopytuje, a ja dalej śmieję się jak opętany.
- Szczerze? – Pytam, gdy już się trochę uspokajam. – Nie mam pojęcia.
- Nie wyglądasz na geja. – Stwierdza i przysuwa się do mnie. – Sprawdźmy to.
- Co?
            Zanim mój opóźniony mózg zdał sobie sprawę, co ona wyprawia, pocałowała mnie. Nie są to wprawdzie przyjemne i mocne usta Emila, ale też nie złe. Jest nawet przyjemnie, dopóki nie dotykam jej ciała. Miękkie, krągłe, delikatne… wzdrygam się i odsuwam od niej.
- Mat… - Zaczyna, ale ja jej nie słucham. Patrzę na Emila, który obserwuje nas z parkietu. Na twarzy ma maskę obojętności. Rusza w stronę wyjścia, a ja rzucam się za nim, kompletnie zapominając o dziewczynie.
            Kurwa!
- Czekaj! – Doganiam go dopiero w pobliżu mojego samochodu i łapię za ramię.
- Czego? – Warczy, wyrywając mi się.
            Gapię się na niego, a on na mnie. Ma wściekłość w oczach, które tak lubię. Nie rozumiem. Czemu jest zły? Przecież nie jesteśmy razem. Możemy robić co nam się żywnie podoba. Sam tak powiedział.
- Nie zrozum mnie źle. – Mówi po chwili. – Mam w dupie to z kim się pieprzysz.
- A jednak to cię ruszyło. – Zauważam.
- Chciałbyś. – Odwraca się na pięcie, ale nie daję mu odejść. Obejmują go za szyję i przytulam do jego pleców.
- Em. Co my do cholery robimy? – Szepczę do jego ucha. – Przecież oboje chcemy tylko siebie…
- Odwal się. – Warczy, próbując wyrwać się z uścisku. – Puść mnie!
- Nie. – Wdycham jego zapach. Lubię go…
- Nienawidzę cię draniu! – Mówi łamliwym głosem. Gdy nie daję mu się wyrwać z uścisku, uderza mnie mocno łokciem w żebra. Zginam się wpół, puszczając go i rzucając wiązankę przekleństw.
            Przez kilka sekund patrzy na mnie, a gdy się prostuję, odchodzi.

***

Jadę do domu jak w amoku. Mam ochotę po prostu zatrzymać się i zasnąć, zapominając o wszystkim. A już w szczególności o Emilu.
Nie rozumiem naszej relacji. Nigdy jej nie zrozumiałem. Nie wiem co to miłość, troska o drugą osobę. W sensie takim rodzinnym. Troszczę się o Julkę, tak jak Marta troszczyła się kiedyś o mnie. Ale to inny rodzaj więzi. Z Emilem… nie mam pojęcia jak rozumieć to wszystko. On był zazdrosny? Jeśli tak, to dlaczego się nie przyznał… Fakt. Ja też mu tego nie powiedziałem, gdy chodziło o Damiana… Aghh! Mogłem go w ogóle nie spotkać… Nie musiałbym teraz myśleć o takich pierdołach. Byłbym samotny, ale przynajmniej nie bolałoby mnie serce tak jak w tej chwili.
Przejeżdżam przez skrzyżowanie nawet nie zerkając na światła. A z prawej strony słyszę klakson.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz