- Halo… kto tu jest. – Szczuplutka istotka skuliła się
przy drewnianym stole, obok niej było rozbite szkło.
- Dlaczego kradniesz? – Podszedłem do niej i postawiłem na nogi.
Była to młoda dziewczyna, może szesnastoletnia, miała czarne potargane włosy i starą,
chyba białą sukienkę, teraz całą w smarze. – Spójrz na mnie. – Powiedziałem
zirytowany gdy jej oczy nie mogły zatrzymać się w jednym miejscu, zaczęła się
trząść. Postąpiła krok w tył i wydała zduszony jęk. Spojrzałem w dół, była boso
i właśnie wdepta w stłuczone szkło.
- Cholera, nie widzisz tego? – Posadziłem ją na stole,
była zadziwiająco lekka. Chatka okazała się składzikiem na najróżniejsze
rzeczy. Znalazłem jakieś bandaże i alkohol. Wróciłem do dziewczyny, ukląkłem by
opatrzyć jej stopy. Nieznajoma dotknęła mojej głowy.
- Panie, to nie przystoi. – Wyszeptała patrząc gdzieś za
mnie.
- Nie jestem twoim panem. – Powiedziałem zirytowany. – Masz
brudne stopy, do tego wbiło ci się szkło, chcesz dostać zakażenia? Chcesz by ci
odcięli stopę, albo całą nogę? – Celowo wyolbrzymiłem, by się zamknęła, nie
miałem ochoty na dyskusje. Poskutkowało.
- Gotowe. – Odsunąłem się trochę by zobaczyć wynik mojej
pracy. Na szczęście było to tylko lekkie zadrapanie, miała twardą skórę. –Do
wesela się zagoi.
Stanęła lekko na zabandażowanej stopie. Dygnęła.
-Dziękuję… czy mógłbyś pomóc mi w czymś jeszcze?
-Ależ proszę bardzo. –Powiedziałem siadając na ziemi.
Interesujące, niby mówi do mnie, ale nawet na chwilę na mnie nie spojrzy. Ma
zeza?
-Widzisz może tu gdzieś włóczki?
-Włóczki? Leżą za tobą.
Odwróciła się na pięcie i wymacała dłonią przybory do
szycia.
***
Zabandażowana noga zapiekła lekko, gdy na nią stanęłam.
- Dziękuję… czy mógłbyś pomóc mi w czymś jeszcze?
- Ależ proszę bardzo. – Chłopak miał piękny,
aksamitny głos. Usłyszałam szuranie, prawdopodobnie usiadł inaczej.
- Widzisz tu gdzieś moje włóczki? – Starałam się
patrzeć w miejsce, gdzie słyszałam szmer oddechu. Spokojny. Rytmiczny.
- Włóczki? Leżą za tobą.
No tak, przecież tutaj je zostawiłam sądząc, że
nie zapomnę. Rzadko mi się to zdarza zgubić jakąś rzecz. Problem pojawia się wtedy,
gdy ktoś mi je przestawi.
- Jesteś niewidoma? – Jego słowa uprzedziło
chwilowe wstrzymanie powietrza, czyżby dopiero teraz zauważył? Odwróciłam się w
jego stronę.
- Tak.
Milczał przez chwilę, po czym wstał, czułam jego oddech tuż przed sobą. Zimny powiew na twarzy oznaczał, że macha mi czymś przed nosem.
Milczał przez chwilę, po czym wstał, czułam jego oddech tuż przed sobą. Zimny powiew na twarzy oznaczał, że macha mi czymś przed nosem.
- Nie musisz machać dłonią, żeby to potwierdzić.
– Westchnęłam. – Jestem niewidoma, nie głupia.
- Ach, przepraszam... – Usłyszałam kroki, oddalał
się, okrążał pomieszczenie. Chyba coś wziął. – Posprzątam szkło. Nie chcemy przecież
byś znowu w nie wdepnęła.
Podczas gdy on sprzątał, ja wzięłam włóczki,
zapakowałam je do foli, którą znalazłam obok i odłożyłam na swoje miejsce.
Kiedyś po pracy, mama mówiła mi, która nić ma jaki kolor, bym zapamiętała na
kolejny dzień. Dla mnie kolory nie mają znaczenia. Czasem jestem ciekawa jak
wygląda świat w którym żyję. Dla mnie to zbiór zapachów, dźwięków i dotyku. Po
śmierci mamy nie mogę już szyć, nikt nie wskaże mi koloru. Stałam się ciężarem,
którego trzeba się pozbyć.
Nieznajomy skończył sprzątanie i podszedł do
mnie.
Dzisiaj jest bal na dworze mojej pani. Na pewno
jest jednym z gości. Myśli, że jestem żałosna, może mi współczuje. Ludzie zawsze
tak robią. Nie znoszę tego.
- Jesteś jednym z gości, prawda? Dlaczego nie
bawisz się z innymi?
- Nie bawisz się z innymi… - Powtórzył. Chwycił
mnie za dłoń i przyłożył do swojej twarzy. Jego skóra była miękka i ciepła. – Mam
na imię Chris, nie bawię się z innymi, bo w tym przyjęciu nie ma nic zabawnego.
Ja rzeźbię.
-Rzeźbisz? –Nie rozumiałam, co to ma do rzeczy.
-Rzeźbię. Czasem twarze. –Chwycił moją drugą dłoń
i ją również przyłożył sobie do policzka. –Czasem całe ciała ludzi, a czasem
zwierzęta. To jest dla mnie zabawne.
Zafascynowana nowym doznaniem, przesuwałam
palcami po jego skórze. Jeszcze nigdy nie poznałam twarzy mężczyzny. Miał lekko
garbaty nos, miękkie, długie rzęsy, gładkie powieki, lekko zaniedbane brwi.
Mięśnie jego policzków uniosły się lekko, kąciki oczu zmarszczyły. Tak się
chyba dzieje, gdy człowiek się uśmiecha, a przynajmniej ja tak miałam. Palcem
wskazującym przejechałam w dół napotykając dołki w policzkach. Śmieszne
nierówności, które dotąd nie spotkałam, a jedynie słyszałam. Jego usta były
aksamitne, jakbym dotykała jedwabiu. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że ciało
mężczyzny może być takie piękne. Mama zawsze mi mówiła, że kobiety są
delikatne, a…
-Łaskoczesz. –Zaśmiał się Chris.
Odskoczyłam od niego jak oparzona. Matko jedyna,
przecież to nie uchodzi, on jest gościem mojego pana. I co on sobie w ogóle
wyobraża?!
-Skoro już mnie poznałaś, to może zdradzisz swoje
imię? –Powiedział lekko. Jego oddech był jakby głośniejszy, a może to ja
wrażliwsza? Wszystko nagle stało się wyraźniejsze, szum wiatru za oknem,
gliniany zapach unoszący się w pomieszczeniu…
-Daria. –Szepnęłam oszołomiona.
___________
Komentarze z poprzedniego bloga:
Wysłany 25.06.2014 o 17:39
Ładne napisane. Interesująca scena z gładzeniem po twarzy. Życzę weny w dalszym tworzeniu ;)O to kilka błędów i poprawek ^.^ „Powiedziałem zirytowany gdy jej oczy nie mogły zatrzymać się w jednym miejscu, zaczęła się trząść. Postąpiła krok w tył i wydała zduszony jęk.” – przed gdy przecinek „Spojrzałem w dół, była boso i właśnie wdepta w stłuczone szkło.” wdeptała albo weszła „Wróciłem do dziewczyny, ukląkłem by opatrzyć jej stopy. ” – ukląkłemby ” Chcesz by ci odcięli stopę, albo całą nogę?” – zbędny przecinek ” Czasem jestem ciekawa jak wygląda świat w którym żyję.” – świat, w którym To wszystko :)
|
klaracelmer.blog.pl